„Pisząc tę książkę, zasłuchiwałem się w słowa poety. I zapatrzony byłem w cień Tuwima, w poetyckość. Mam jednak nadzieję, że dostrzegłem jego twarz” – tymi słowami zakończył Piotr Matywiecki posłowie do swojej monumentalnej książki „Twarz Tuwima”.
Mimo sporej objętości (wraz z przypisami tekst zajmuje przeszło 750 stron) tom czyta się znakomicie: jest napisany jednocześnie naukowo i lekko, z zaangażowaniem bliskim fascynacji Tuwimem – co nie wyklucza badawczej obiektywności. Matywiecki nie miał łatwego zadania – musiał zapoznać się nie tylko z bogatą spuścizną literacką Tuwima, z jego prozą wspomnieniową i listami, ale również ze wszystkim, co do tej pory na temat poety zostało powiedziane i napisane. Przeprowadzał rzetelne badania, a ich efekt uwiecznił w „Twarzy Tuwima”. Połączył w tej książce dociekliwość i celność spostrzeżeń z dostosowaniem się do wymogów rynku; dbając o odpowiednie zdynaminowanie relacji skrócił rozdziały, zadbał o to, by ta publikacja była atrakcyjna dla czytelników.
Czym jest „Twarz Tuwima”? Na pewno nie biografią – elementy życiorysu twórcy zajmują pewną, ważną część książki, nie dominują w niej jednak. Nie jest też monografią twórczości – bo mimo swej objętości nie reguluje wszystkich poruszanych przez Tuwima zagadnień, raczej je sygnalizuje i przedstawia tylko wyimek literackiej działalności bohatera tomu (chociaż Matywiecki założył sobie, że będzie prezentować wyłącznie Tuwima-liryka, rezygnując z utworów dla dzieci i przeznaczonych na estradę, udało mu się opracować jedynie część charakterystycznych dla poezji Tuwima motywów i rozwiązań). Wydaje się, że najtrafniejszym określeniem na tę publikację jest rozbudowany esej, naukowe świadectwo fascynacji lekturowej i jednocześnie mały przewodnik po stanie badań nad Tuwimem (rozproszony w całym tekście). Wprawdzie Matywiecki nie odnotowuje każdej inspiracji – ogranicza się tylko do dokumentowania cytatów – ale już samo odwoływanie się do dotąd stworzonych prac pozwala uzyskać orientację na temat pozycji wydawniczych dotyczących życia i twórczości Juliana Tuwima.
Matywiecki zrezygnował z „tradycyjnego”, chronologicznego ujęcia tematu – rozprasza wątki biografii i interpretacji po całej książce. To może przeszkadzać, jeśli ktoś czekał na dzieło uporządkowane, klarowne i monotonne, przypominające masę podobnych. Odważne rozwiązania układu tematów pozwalają autorowi oświetlić sylwetkę Tuwima z innej niż dotychczas perspektywy i wypracować nowy sposób mówienia o poecie. Przyjęta przez Matywieckiego strategia pisarska pomaga w wykazywaniu przeplatania się elementów życia i twórczości, roli biografii, a także rozmaitych sposobów odczytań. Co więcej – wyklucza stereotypowe ujęcie tematu oraz powielanie go – perspektywa chronologiczno-biograficzna była dotychczas w ujmowaniu zagadnień związanych z Tuwimem dominująca: to jej podporządkowywało się ewentualne wskazówki czy uwagi o działalności literackiej.
U Matywieckiego kluczem eseistycznym wydaje się być interpretacja – to rytm lektury wyznacza rozwój „narracji”, rytm lektury wierszy, wspomnień i listów Tuwima jest tu substytutem „znajomości”. Matywiecki wychowywał się bowiem w swoistym kulcie Tuwima – wspomina w pierwszych zdaniach zapatrzenie w poetę matki – Żydówki i ojczyma – Żyda, ustawiając się tym samym na pozycji bliskiej straconej: po takiej deklaracji trudno będzie zyskać zaufanie do autora. Wobec braku osobistych kontaktów i niepełnej przecież możliwości „poznania” Tuwima przez śledzenie jego twórczości, sięga Matywiecki po słowa najbliższych poety, czerpiąc je choćby ze świetnego tomu „Wspomnień o Julianie Tuwimie”, książek Ireny Tuwim (siostry poety), z monografii, życiorysów, wywiadów, recenzji i relacji. Matywiecki próbuje jednocześnie obok charakterystyki pisarstwa Tuwima zaprezentować literacki kontekst. I w tym się lekko gubi – stara się pokazać przemiany zachodzące w polskiej poezji, pomijając czy tracąc z oczu to, co musiało siłą rzeczy być dla Tuwima najważniejsze. Zajmuje się Tuwimem jako lirykiem – i to trochę tłumaczy „kontekstowe” rozwiązania.
Matywiecki nie zachowuje proporcji między cytatami i własnymi spostrzeżeniami. Rozdziały interpretacyjne, proszące się czasem o trochę literackich ilustracji, są przeważnie „suche”, pozbawione cytatów. Fragmenty dotyczące biografii Tuwima zamieniają się niekiedy w zestaw cytatów niekomentowanych, wypranych z wniosków. Te dysproporcje da się jednak wytłumaczyć: czytelnicy, którzy zetknęli się z opracowaniami dotyczącymi Tuwima wiedzą, że pewne tematy zostały już opisane i powtarzane do znudzenia. Nie było potrzeby formułowania własnymi słowami tego, co i tak wszyscy mogli już wcześniej przeczytać w wielu źródłach.
W „Twarzy Tuwima” badacz rozplata sieci gęste od znaczeń, przywołuje tematy, na które do tej pory w poezji Tuwima niewielu zwracało uwagę – zagadnienie twarzy, ciała, losu, tożsamości (może irytować uporczywe, sprzeczne z intencjami samego Tuwima powracanie do „problemu” żydostwa, w różnych etapach książki), Tuwim w oczach Lechonia, zagadnienie melancholii i witalizmu, motywy roślin, liczb, matematyki, kukieł i religii, świata materii. Matywiecki często odwołuje się do filozofii, często też interpretuje Tuwima przez pryzmat różnych światopoglądów. Początkowo „analizy” są bardzo krótkie, akcentują raczej zagadnienie, niż wyczerpują je: nad niektórymi wątkami zatrzymał się jednak autor na dłużej, dając ich doskonałe analizy. Tuwim był alchemikiem słowa. I Matywiecki zwraca uwagę nie tylko na muzyczność Tuwimowskich wierszy, ale i sam stara się utrzymać harmoniczność fraz, dzięki temu „Twarz Tuwima” czyta się z przyjemnością.
W nowym tomie Piotr Matywiecki rozwija swoje poszukiwania poetyckie, przejawiając bardziej awangardowe niż dotychczas podejście do języka. Odnajduje...
Biblioteka to nie tylko wielkie zbiorowisko książek, ale także szczególna atmosfera lektury, stan skupienia, czytelnicy o swoich specyficznych, niekiedy...