Jeden z najbłyskotliwszych polskich literatów. Wszechstronny artysta. Zuchwały obrazoburca. Ripostę miał ciętą i potrafił się brutalnie odgryzać oponentom. Wirtuoz słowa, kuglarz, bibliofil i kolekcjoner kuriozów. Polski Żyd przeklęty dla Żydów i jednocześnie znienawidzony przez antysemitów. Zwolennik Piłsudskiego, przyjaciel adiutanta Marszałka - Wieniawy-Długoszowskiego. Duchowy przywódca „dyktatury poetariatu” zrodzonej w kawiarni Pod Pikadorem, a rozwijajacej się w Ziemiańskiej. Wielbiciel, uczeń, a w końcu przyjaciel Leopolda Staffa. W karnawale wolności poeta najpłodniejszy wśród płodnych, po wojnie przede wszystkim pamflecista i komunistyczny propagandysta. Surowy krytyk sanacyjnych rządów. Autor świetnych, do dziś wydawanych wierszy dla dzieci. Ukochany brat. Syn, który zostawił matkę w czasie wojennej zawieruchy. Mąż Stefanii - chłopięcej miłości, której pozostanie wierny przez całe życie. Ojciec adoptowanej dziewczynki z sierocińca. Znerwicowany i wylękniony. Takie oblicza Juliana Tuwima ukazuje Mariusz Urbanek w swojej kolejnej znakomitej książce biograficznej.
Autor nie ocenia, ale też nie omija żadnego aspektu życiorysu swojego bohatera. Snując opowieść o tym pełnym sprzeczności człowieku, Urbanek zdaje się mówić czytelnikom: nie nam sądzić, kim był, ale jaki był - powinniśmy wiedzieć. Stara się zachować dystans do opisywanej postaci, między wierszami ujawnia się jednak osobista sympatia do poety. Skrupulatnie zebrane opinie współczesnych autorowi Balu w operze przeplata anegdotami i ciekawostkami, ale nie przesłaniają one odbrązawiającego nurtu biograficznego, bo to on powinien być podstawowym budulcem tego rodzaju książek. Czytelnicy oczekują portretów ukazujących znane postaci polskiej historii i kultury jako ludzi z krwi i kości, a nie jako pomnikowych bogów. Autor punktuje słabości charakteru poety, kontrowersyjne poglądy i niechlubne wybory. Faktów z jego życia nie uzupełnia odautorskim komentarzem, a jeśli tak, to czyni to bardzo powściągliwie. Podążając śladami Tuwima, kieruje się chyba przesłaniem, że człowiek i poeta czy artysta to jedno, że pełne poznanie pierwszego przyniesie pełne zrozumienie drugiego albo odwrotnie.
Narracja Urbanka nie pozbawiona jest jednak wad. Różnie bowiem biograf rozkłada akcenty. Więcej miejsca poświęcił on przedwojennym perypetiom poety, akcentując aż do znudzenia zakres złowieszczego antysemityzmu w wolnej Polsce i wynikające z tego poczucie zagrożenie Tuwima, niż powojennym losom i niechlubnym wyborom, w tym zaangażowaniu poety w budowanie totalitarnego systemu. Irytujące są długie fragmenty, w których próbuje pokazać wpływ przedwojennych antysemickich ataków endecji, jak sam to określa, wręcz zoologicznych, na Tuwima, tracąc umiar w ich przywoływaniu i nadając im chyba nieodpowiednią rangę, jakby próbował w ten sposób usprawiedliwić późniejsze (w trakcie wojny) porzucenie przez Tuwima idei niepodległości Polski i wiernopoddańcze służenie reżimowi komunistycznemu. Nie da się zaprzeczyć, że pojawiały się w prasie endeckiej napastliwe artykuły z antysemickim wydźwiękiem, ale inni Skamandryci też byli Żydami. Dlaczego więc ostrze ataku endecji skierowane było w stronę Tuwima, a w Lechonia i Wierzyńskiego już nie? Poza tym teza, że przyczyną agorafobii, na którą cierpiał autor Kwiatów polskich, były właśnie owe antysemickie ataki, jest mocno na wyrost. Pomniejsza Urbanek problem poważnego uzależnienia poety od alkoholu. Nałóg ten przybierał ponoć rozmiary podobne do tych, których doznawał Władysław Broniewski. Ten aspekt życiorysu Tuwima nie znalazł należytego oddźwięku w książce, a przecież sam poeta przyznał, że zaczął pić w siedemnastym roku życia. Po latach alkohol stał się jedną z głównych przyczyn różnego rodzaju dolegliwości, w tym właśnie agorafobii. Mając już 34 lata, informował Tuwim znajomego, że był niedawno chory: zemściła się wódka, zrujnowała mi żołądek. Teraz już lepiej - i znów zaczynam popijać. Ponadto wymowny jest fakt, że Tuwim jest autorem licznych alkoholowych bon motów. Czy stworzyłby je, gdyby nie miał żadnych doświadczeń związanych z nadmiernym i długim piciem?
Powyżej zarysowane skrótowo nieliczne negatywne cechy biograficznej opowieści Urbanka nie zmieniają jednak ogólnego pozytywnego wrażenia czytelniczego. Autor stworzył bowiem wielowymiarowy i niezwykle plastyczny portret Juliana Tuwima. Książka ukazuje najlepsze cechy warsztatu biografa, którego celem jest spopularyzowanie sylwetki twórcy – bardzo staranną pracę nad gromadzeniem i analizą źródeł, umiejętność ich dobrania i zaprezentowania, precyzję oraz logikę wywodu, przystępny, wręcz literacki język. Urbanek po raz kolejny udowodnił, że potrafi zainteresować czytelnika opisywaną przez siebie postacią. Podaje mnóstwo ciekawych faktów jak zwykle smakowicie, więc czyta się jego książkę jak najlepszą powieść. Przybliża też, szerzej nieznane detale z życiorysu autora Balu w operze. Mogą one w pewnym stopniu zrewidować spojrzenie na wybitnego twórcę, który uległ komunistycznym mirażom. Poglądów jednak tych osób, które uważają, że zaczadzenie zbrodniczą ideologią i służenie reżimowi przekreśla jego dorobek artystyczny nawet najlepsza biograficzna książka nie zdoła zmienić. Owi czytelnicy czekać będą na okazję, by poznać życiorys i twórczość przede wszystkim tych pisarzy, którzy znajdują się dziś na obrzeżach polskiej kultury, a którzy nie dali się złamać. Czekać będą na kolejne znakomite biografie o charakterze popularyzatorskim. Może zechce nas Urbanek zaskoczyć książkami na temat przedwojennych przyjaciół Tuwima, na których ten po wojnie pluł: Jana Lechonia lub Kazimierza Wierzyńskiego?
Opowieść o życiu Jerzego Waldorffa, ostatniego barona PRL-u i strażnika narodowej pamięci, legendy polskiej krytyki muzycznej, człowieka, który...
Baśnie Dolnego Śląska Mariusza Urbanka przywołują najpiękniejsze z legend i podań, które zrodziły się w murach i krużgankach śląskich zamków i pałaców...