Czy istnieje świat utkany z marzeń, które nigdy się nie spełnią? Czy istnieje rzeczywistość spleciona z zaklęć wypowiadanych w pijackim widzie, który jest ratunkiem przed trudną do zniesienia prawdą? Czy – wreszcie – istnieje honor, mierzony danym słowem i wiarą, że trzeba tak żyć, aby nikt nie odważył się na najmniejszą krytykę?
Krystian Janik zanurza nas w krainie wykoślawionych pojęć, zmiażdżonych niczym puste puszki po piwie obietnic i pragnienia ucieczki, o której wiemy tyle, że nigdy nie dojdzie do skutku. Z powieściowych Odchylic, satelity Tarnowa, nikt nie ucieknie bez konsekwencji. Przyciągają i odpychają, splatając swoje ofiary w upiornym tańcu miłości i nienawiści.
Tu nie ma nic to ballada o Odchylicach, opowieść o bohaterach powieści Krystiana Janika, którzy żyjąc na pograniczu, tkwią zawieszeni pomiędzy tym, co prawdziwe, a tym, co wymarzone. To dwutorowa historia o miłości do futbolu, alkoholu i kobiet – w takiej kolejności, spięta bolesnym poczuciem inności, która nie ogranicza się jedynie do miejsca zamieszkania. Bohaterowie Odchylic bowiem wciąż akcentują swoją odrębność, podkreślając jej lokalny i narodowy wymiar, nieustannie określając się wobec tych z Tarnowa, tych spoza Polski i tych spoza ich kręgu, w powtarzanym niczym w Bergsonowskim élan vital systemie wiecznego napędzania się i kreowania.
Powieściowy świat Odchylic poznajemy dzięki relacji Jadwigi Gorzałek, żony Wiesława, pięćdziesięciolatki, matki i gospodyni domowej oraz Jacka, odchylickiego chłopaka, szukającego sposobów na spełnienie marzeń i zapełnienie pustych odchylickich dni. Jadwiga nauczyła się w upiornej rzeczywistości męża-alkoholika i syna, śmiało podążającego w ślady Wieśka, lawirować w taki sposób, aby w porę uciec sprzed wymierzonego w jej głowę klucza francuskiego, którym Wiesław lubi wymierzać małżonce sprawiedliwość. Pijący na umór i spędzający czas na oglądaniu futbolu Wiesiek postanawia w 2018 roku zafundować sobie miesięczną przerwę w pracy (prowadzi firmę budowlaną) i, zaopatrzywszy się w morze alkoholu oraz w zapas marzeń o potędze biało-czerwonych, pragnie spędzić te tygodnie w towarzystwie znienawidzonego sąsiada Waldka oraz dwóch innych mężczyzn. Ich przymierze ma spoić miłość do futbolu oraz kilka skrzynek wódki i piwa, nabytych na te okazję.
Podająca do stołu Jadwiga wspomina młodość i drobne sukcesy, przypieczętowane małżeństwem z Wieśkiem, niegdyś poważanym w społeczności Odchylic „Smolarem", nazwanym na cześć znanego piłkarza. Wtedy jeszcze czuła się wybrana i doceniona, gdy porzucił dla niej inną odchyliczankę i uhonorował wyprawą do pobliskiego lasku. Szybko jednak jej życie zmieniło się na tyle, że częściej w myślach Jadwigi zaczęło się pojawiać pragnienie ucieczki niż czułość do ślubnego Wieśka.
O ucieczce myśli także ich córka Dorotka, szukająca drogi do przyszłości w studiach filologicznych, drugi narrator – Jacek i jego przyjaciel – Tomek Wróbel. Co takiego jest w Odchylicach, że wszyscy chcą z nich uciec? Wszak stoją tam ich domy, z Tarnowem łączą je autobusy podmiejskie, z najbliższymi supermarketami – sieć asfaltowych nici. A jednak Odchylice wydają się miejscem skażonym beznadzieją, złem codziennej rutyny, alkoholem wypijanym w gargantuicznych ilościach i wykoślawieniem wszystkiego, o czym tylko myślą i marzą odchyliczanie. Powroty do Odchylic są parodią Proustowskich wspomnień, a wiecznie niewykluta moc Odchylic koresponduje z nieudacznymi zrywami reprezentacji Polski w piłce nożnej. Niby wszystko jest w porządku, ale każde pragnienie, każda nadzieja i każde marzenie w końcu zawsze stają się porażką, a alkohol kupiony w celu świętowania zwycięstwa zostaje w rękach pokonanych jedyną bronią przed nieznośną rzeczywistością. I tak bez końca.
Janik angażuje pogranicza językowe w celu wyrażenia tego, czego słowami wyrazić niepodobna. Świat Odchylic istnieje niezależnie od kultury pisanej, on wyraża się w tymczasowości, w tu i teraz, zatem uwiecznienie go w poemacie pochwalno-krytycznym jest zadaniem skazanym na porażkę. Możemy jedynie doświadczać go poprzez obserwowanie tymczasowości zdarzeń i pojedynczych scen z życia mieszkańców, nigdy jednak nie przekroczymy granicy, która nas od nich oddziela. To prezentacja ciekawostek, zamknięta w słowach, których trwałość mierzy się czasem ich odczytywania. Zaklęty w słowach opisywany przez Janika świat jest boleśnie tymczasowy i tak samo prawdziwy, a odczytywanie go przynosi odbiorcy katharsis, oczyszczenie. Choć dzieli nas od niego zaledwie cienka linia papieru, oddychamy z ulgą, że Ochylice są od nas oddalone o lata świetlne, dzięki czemu nasze światy nigdy się nie splotą.
Wydawało się, że temat poruszony w Tu nie ma już nic został już w literaturze wielokrotnie poruszony i wręcz wyeksploatowany. Gatunkowo Janik zbliża się do małego realizmu, nurtu, wydawałoby się, też już wyczerpanego. Opisywał on wydarzenia i codzienność postaci bez prób formułowania szerszych osądów i koncepcji filozoficznych. Schodząc pod powierzchnię życia codziennego, Janik przywołał mały realizm i zaproponował jego ponowne odczytanie w kontekście rzeczywistości aktualnej w latach 20-tych XXI wieku. Przykuł czytelnika do opowieści o zwyczajności, która nie jest ani piękna, ani godna naśladowania.
Bardzo polecam.
Pierwszego kwietnia 1700 roku dochodzi w Tarnowie do przeraźliwego mordu. Znalezione na cmentarzu ciało jest nagie i pokryte błotem, a pośrodku...