Recenzja książki: Trzynasty dzień tygodnia

Recenzuje: Damian Kopeć

Wspomnienia, które automatycznie wywołała we mnie ta powieść wcale nie są dla mnie miłe. Jej akcja ma bowiem miejsce w tak zwanych ciekawych czasach, okresie puczu pewnego jenerała w czarnych jak produkt smołopodobny okularach. 13 grudnia 1981 roku na ulice miast wyjechało wojsko, do mieszkań wielu Polaków grzecznie "zapukała" Milicja Obywatelska i SB.


Na dworze mróz, w telewizorach śnieg, w sklepach tylko gołe orły na ścianach i gdzieniegdzie życiodajny ocet. Trwa, rozpoczęta w nocy 12 grudnia, jakże szlachetna rozprawa z ekstremą, elementami antysocjalistycznymi i warchołami. Ktoś, i to nie w szarym, konspiracyjnym rozciągniętym swetrze, morduje dwóch szeregowych działaczy Solidarności pozwalając im w ten oto sposób uniknąć przyjemności tzw. internowania. Przypadkowi świadkowie widzą na miejscu zdarzeń milicyjny wóz z dwoma co najmniej pasażerami, mundurowym i cywilem. Cóż takiego mogło spowodować, że w tę niespokojną noc giną tak mało znaczący ludzie?! Jak nie wiadomo o co chodzi, to idzie o pieniądze. I to całkiem spore. Szkoda jednak opowiadać zbyt wiele i psuć przyjemność dochodzenia do sedna całej sprawy.


Jest to powieść kryminalna, która zaczyna się jakoś tak niemrawo, ale później rozkręca się jak wąż ogrodowy i jest coraz lepiej. Bohaterami są prowadzący śledztwo milicjanci. Pokazani w całej złożoności swoich życiowych, niejednoznacznych postaw. Jak dla mnie jednak największym walorem tej książki nie jest samo poszukiwanie morderców, rozwikływanie ciekawej zagadki kryminalnej, wędrowanie wraz z dochodzeniówką śladami zbrodni. Jest nią raczej doskonale odmalowana atmosfera tamtych zimowych dni. Barwnie, momentami trochę zbyt jaskrawo, ale w sumie dosyć wiernie. Tamten okres miał być, i coraz bardziej staje się w niejednych złotych ustach, oazą stabilizacji i spokoju. No cóż, doświadczyłem trochę tego dobrodziejstwa jako młody człowiek na własnej skórze. Nie jak to lubi wspominać większość, cierpiąc za naród, nie, po prostu żyjąc w takich interesujących czasach. Kolejki, brak masła, chleba, zimno, niepewność, lęk, poczucie braku nadziei. Transportery i czołgi niszczące liche ulice miast. Problemy z wyjechaniem gdziekolwiek, wielogodzinne stanie na mrozie w kolejce po przepustkę, żeby wyjechać do bliskiej rodziny. To tylko niektóre przychodzące na myśl żywe wspomnienia królowania WRON-y. No cóż, nie ma co za bardzo narzekać, skoro była to, jak głoszą wielbiciele obiektywizmu historycznego, szlachetna i nieunikniona wojna z narodem.



Muszę przyznać, że autor świetnie oddaje ducha tamtych dni. Strach i niepewność jednych, butę, chamstwo i poczucie bezkarności drugich. Zróżnicowane postawy ludzi po obu stronach. Odwagę i zasady, cwaniarstwo i dostosowywanie się do potrzeb chwili. Wszechobecny alkohol, odtrutkę na szarą rzeczywistość. Zagubienie i zastraszenie.



Innym walorem książki jest niezłe ukazanie różnych środowisk: milicji, esbeków, opozycji, zwykłych zastraszonych i niepewnych jutra obywateli, marginesu, któremu wszystko jedno byle było co wypić. Autor dba o dostosowanie języka do danego środowiska, co jak wiemy wcale nie jest łatwe. Język większości postaci pojawiających się w tej powieści jest językiem używanym na co dzień. Prostym, dosadnym, pełnym wulgaryzmów. Na to wszystko nakłada się gwara regionalna, której bardzo pomocny słowniczek znajdujemy na końcu książki. Dzięki niemu jasne staje się wiele określeń nieużywanych poza danym regionem kraju takich jak bejmy, chorlipa, glapa czy gemela. Autor zadbał o to, by postaci używały języka adekwatnego dla ich środowiska. Niby drobiazg, ale wart zauważenia i docenienia.


Humoru nie ma tu zbyt wiele, ale w tamtej rzeczywistości też go wiele nie było. Jest za to atmosfera i jakże charakterystyczne znaki tamtych czasów, dla wielu młodych ludzi nic już dziś nie znaczące: herbata Ulung, margaryna Palma, zegarek Poljot o siedemnastu kamieniach, kolorowy telewizor Rubin (uzasadnienie wielu przypadkowych pożarów), kultowy mały fiacik. Ćwirlej unika patosu, tworzenia mitów pięknej i mądrej opozycji czy szlachetnej i zasłuchanej w głos ludu władzy. Stara się raczej stworzyć ciekawą historię osadzoną w bardzo ciekawych czasach. Ponieważ nie są to czasy aż tak bardzo zamierzchłe, stara się odwzorowywać je w miarę dobrze. W sumie jest to kawałek niezłej prozy, im dalej w las kartek tym bardziej intrygującej i wciągającej.

Kup książkę Trzynasty dzień tygodnia

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Trzynasty dzień tygodnia
Książka
Trzynasty dzień tygodnia
Ćwirlej Ryszard
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy