Recenzja książki: Tryby

Recenzuje: katharsis

Wkręcony w tryby

 

Trzecia z kolei powieść Magdaleny Tulli to pełen dramatyzmu spektakl, rozgrywający się na granicy rzeczywistości i fikcji. Pisanie pojmowane jest tu jako akt stwarzania, któremu grozi jednak niebezpieczeństwo destrukcji.

 

Po książce W czerwieni, nominowanej do Nagrody NIKE ’99, kolejną nominację otrzymały Tryby. Magdalena Tulli nie należy do autorów, którzy piszą szybko. Właściwy jej sposób cyzelowania, nadawania każdemu zdaniu perfekcyjnego kształtu, wymaga zapewne bardzo wiele czasu. Dzięki temu dana jest nam możliwość obcowania z dziełem znakomitym, pełnym, do końca przemyślanym.

 

Proza Tulli jest mocno nacechowana, wyraźnie rozpoznawalna. Autorka swoim zwyczajem buduje opowieść w sposób metaforyczny, nadając jej tym znamion uniwersalności. Pierwsze zdanie Trybów brzmi: „Stwarzanie światów! Nie ma nic prostszego. Podobno wytrząsa się je z rękawa”. Demiurg Tulli konstruuje swoje światy, dba o szczegół, wywołuje z niebytu wszystkie „historyjki”, ale z taką samą dbałością uśmierca je. To, co jest nieraz przedmiotem badań literaturoznawczych, w nieco innym kształcie spotykamy w powieści autorki Snów i kamieni. Opowieść jest tutaj tworzona na oczach czytelnika, możemy prześledzić, jak funkcjonuje ten mechanizm.

 

Co ciekawe, bohaterem jest narrator, jak sam wyznaje „figura raczej podrzędna”. Zostaje on wciągnięty w tryby aktu twórczego, zaczyna funkcjonować jako jeden z elementów świata przedstawionego. Sam chyba nie jest tego do końca świadomy, w przeciwieństwie do czytelnika, który ma możliwość z góry spoglądać na to, co się wydarza. Podąża więc korytarzami hotelu Universum za narratorem, który sam nic nie wie i nie potrafi sobie poradzić z opowiedzeniem banalnej historyjki trójkąta małżeńskiego z areną cyrkową w tle. Narrator „wolałby raczej odejść z rękami w kieszeniach”, w pewnym momencie rozważa nawet możliwość ucieczki, ale nie ma wyboru. Strofowany telefonem od swego zleceniodawcy, jest zmuszony dokończyć dzieła. Okazuje się to jednak bardzo trudne. Prosta historia zdrady Ireny Feuchtmeier, żony czytującego „Financial Times” „specjalisty w dziedzinie transportu morskiego”, romansującej z cyrkowym akrobatą Możetem, nie chce złożyć się w logiczną całość. W pewnej chwili pada pytanie: A jeśli to nie jest historyjka o zdradzie? I rzeczywiście, do opowieści narratora przedostają się inne wątki, bardziej tragiczne od trójkąta. Na pierwszy plan wkraczają nieproszone postaci, a z nimi nowe historie. Opowiadają się one niejako same, bez udziału narratora, a nawet wbrew jego woli. Wśród nich opowiada się i ta o jego własnym losie. Wszystko to zazębia się i powoduje, że wątek główny gubi się pod wpływem trybów języka. Kolejne zdarzenia stopniowo odsłaniają przed nami obowiązujące reguły gry. Gdzieniegdzie słychać złowieszczy śmiech.

 

To, co niewątpliwie należy do atutów powieści to bardzo ciekawy sposób konstrukcji przestrzeni. Początkowo miejscem akcji jest hotel o znamiennej nazwie Universum. Takie usytuowanie akcji daje narracji duże możliwości. Możliwe staje się bowiem wprowadzenie szerokiej galerii bohaterów. Postaci pojawiają się i znikają, każda jest tutaj gościem, kimś obcym. Hotel staje się metaforą mikrokosmosu. Rządzi się swoimi prawami, ma swój porządek, hierarchię, cechuje go monumentalna architektura: posiada swoje piętra, kondygnacje. Ruch odbywa się tu w linii pionowej za pomocą windy albo towarzyszy mu kierunek horyzontalny - droga korytarzy, które rozwidlają się we wszystkie strony, „zdają się nie mieć końca i można się domyślać ich niezliczonych, coraz to nowych odgałęzień”. Można się tu więc łatwo zgubić, gdzieś utknąć. W taką pułapkę wpada i narrator. Staje się więźniem tej przestrzeni, zostaje wciągnięty w jej tryby. 

 

Czym są tytułowe „tryby”? Niewątpliwie nazwa ta posiada znaczenie symboliczne i otwiera bogate pole semantyczne. Pierwsze i chyba najwłaściwsze skojarzenie kieruje się w stronę terminologii technicznej i wskazuje na mechanizm koła zębatego. Wiąże się zatem z pędem, wprawianiem w ruch. Doskonale przekłada się to na problematykę pisania jako pewnego aktu twórczego, stwarzania nowej rzeczywistości, powoływania do życia nowych światów. Znamienne jest to, iż w powieści Tulli mamy do czynienia ze szczególnie wysokim poziomem metaliterackości. Prawdziwą siłą sprawczą są tu tryby gramatyki, języka. Opowiadać znaczy dać się wkręcić w tryby. Prowadzi to więc w ślepy zaułek. Narrator zagubiony w hotelowym labiryncie, uwięziony w dziejących się już niezależnie od jego woli zdarzeniach, złapany zostaje również w tryby języka, staje wobec niego bezradny, daje się porwać jego destrukcyjnemu mechanizmowi. Narrator do końca jest bowiem przekonany, że „historyjka” wymknęła mu się, pociągnęła w swoją stronę. Tak się też niewątpliwie dzieje, ale - co zaskakujące - to czytelnik zauważa, że historia już się cała opowiedziała, od początku do końca. Zaczęła się jako cyrkowy monolog i tak też się skończyła, ale w środku wydarzyło się wszystko, co trzeba. Mechanizmy, tryby są dla narratora niewidoczne, należą do tej większej, bardziej uniwersalnej historyjki, której narrator nie dostrzega, a którą czytelnik - czytając z uwagą - może śledzić.

 

Wydaje się jednak, że jest to książka trudna w odbiorze. Wymaga od czytelnika daru szczególnego skupienia, w przeciwnym wypadku trudno przez nią przebrnąć. Autorka buduje piękne frazy, tworzy „piękne zdania”, których z pewnością, nie powstydziłby się ojciec Awangardy krakowskiej Tadeusz Peiper. Nie można jednak tej książki czytać pobieżnie. Trzeba tu śledzić zdanie po zdaniu, przyglądać się każdemu, mając w ręku szkło powiększające, wtedy dopiero można wydobyć z nich właściwe sensy. To pożyteczna rozrywka, ale tylko dla czytelnika inteligentnego, o dużych potrzebach estetycznych. Mało wrażliwemu odbiorcy raczej się nie spodoba.

 

                                                                                                     Katarzyna Niewidok

Kup książkę Tryby

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Tryby
Książka
Tryby
Tulli Magdalena
Inne książki autora
Sny i kamienie
Tulli Magdalena0
Okładka ksiązki - Sny i kamienie

"Fabuła jest zbudowana inaczej, niż to przyjęte, nie ma dialogów i nie sposób uwierzyć w każde słowo narratora. Dużo uwagi przyciąga tło: można w...

W czerwieni
Tulli Magdalena0
Okładka ksiązki - W czerwieni

Świat dławi się dziś poczuciem braku, które zrównuje biednych i bogatych, prześladowców i prześladowanych. Brak nakręca pragnienia. Zaspokojenie pragnień...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy