Fascynująca opowieść o fałszerzu dzieł sztuki. Han van Meegeren, człowiek, który oszukał Goeringa i ośmieszył krytyków, jest też nazywany tym, który stworzył Vermeera. Opowieść o młodym malarzu, który wszedł na drogę przestępstw, to historia niemalże jak z powieści sensacyjnej. To historia, którą koniecznie należy poznać.
Urodzony u schyłku XIX wieku w holenderskim Deventer Henricus van Meegeren miał zostać matematykiem. Surowy ojciec nie uznawał sztuki, nie była ona sposobem na życie, jaki wymarzył sobie dla obu swoich synów. Starszego brata Hana – Hermanna – przeznaczył do kapłaństwa, co doprowadziło do tragicznej śmierci chłopaka. Hana utrzymywał w przekonaniu, że jest nikim. Zdecydowanie odmawiał zgody na finansowanie nauki malarstwa, o co Han wielokrotnie prosił. Jedynie wsparcie matki zaprowadziło małego Hana do pracowni człowieka, który nauczył chłopca miłości do siedemnastowiecznych mistrzów pędzla. Bartus Korteling nie tylko pokazał Hanowi, jak malować, ale nauczył go także, jak przyrządzać farby – szczególnie te, których używano w XVII wieku. Jak się okazało, wiedza ta okazała się podstawowa w przyszłej karierze van Meegerena.
Zanim ukończył szkoły, już marzył o sławie. Ponura osobowość i skłonność do pijaństwa szły jednak w parze z niepowodzeniem. Wciąż był malarzem portretów na zamówienie, w dodatku takim, który prezentował starą i niemodną szkołę realizmu, co w czasach impresjonistów i dadaistów było poważną wadą. A van Meegeren nie chciał był zwykłym malarzem. Chciał być bogatym geniuszem.
Po majątek sięgnął w chwili, gdy odkrył, że na sfałszowanym obrazie Vermeera może zarobić kilkaset razy więcej niż na namalowaniu zamówionego portretu. Wykorzystał fakt, że Vermeer nie sygnował wielu swoich obrazów, że nie był dobrze znanym mistrzem, zatem „odkrycie” któregokolwiek z jego zapomnianych dzieł musiało być sensacją.
Frank Wynne w szczegółowy sposób przedstawia karierę van Meegerena. Poznajemy szaleństwo i upór człowieka, który podrabiał nieistniejące dzieła tak doskonale, że znawcy zgodnie orzekali, iż oto odnaleziono kolejny zaginiony obraz. Cztery z namalowanych sfałszowanych obrazów sprzedano za sumę powyżej 10 milionów dolarów za każdy. Van Meegeren pewnie nigdy nie zostałby zdemaskowany, gdyby nie oskarżenie, które omal nie doprowadziło go do śmierci. Wtedy świat poznał mistrza fałszu, a na świat marszandów i opiniodawców padł strach. Ile dzieł Vermeera jest prawdziwych? Kto jeszcze dał się oszukać?
Historia fałszerstw dzieł sztuki jest tak długa, jak długa jest historia sztuki. Wielu artystów miało na sumieniu podrabianie arcydzieł. Można tu choćby wymienić samego Michała Anioła, który w cudowny sposób „odkrywał” zaginione posągi z czasów rzymskich. Sława towarzysząca odnalezieniu zaginionego lub nieznanego dzieła i pieniądze z tym związane kusiły i będą kusić. A i któż z oszukanych kolekcjonerów zgodzi się przyznać, że nabył za astronomiczną kwotę zwykłe malowidło, choćby i najpiękniejsze, skoro nie wyszło spod ręki słynnego malarza?
Opowieść o Hanie van Meegerenie to opowieść o tym, że próżność i chciwość często idą w parze. Jednak oglądając dzieła tego fałszerza, nie sposób oprzeć się uczuciu, że poza nimi jest jeszcze coś więcej. Choć van Meegeren nie stworzył nowego kierunku w malarstwie i poważnie zachwiał rynkiem dzieł sztuki, to obrazy, które namalował, są po prostu piękne. Jeśli porzucimy myśli o ich wartości, pozostanie po prostu kontemplacja malarstwa. I fascynująca opowieść o człowieku, który o mały włos nie stworzył Vermeera.
Gdy po wojnie w zbiorach Göringa odkryto dzieło Vermeera, policja zatrzymała marszanda Hana van Meegerena. Ten, wobec groźby oskarżenia o kolaborację,...