Wiara, Kościół, człowiek, świat
Ta książka jest zapisem rozmów ks. Józefa Tischnera i Jacka Żakowskiego poświęconych nowemu Katechizmowi Kościoła katolickiego. Od czasu ich emisji w telewizji i związanej z nią publikacji w Tygodniku Powszechnym upłynęło już kilkanaście lat, jednak nie wpłynęło to wcale na aktualność zagadnień tu poruszanych. Obecna książka jest wznowieniem bestsellerowej publikacji wydawnictwa Znak.
Zasadniczym jej tematem jest katechizm, a właściwie dwa katechizmy, które są tu stale porównywane. Ten z epoki trydenckiej i ten wyrosły na gruncie Vaticanum Secundum. Ks.Tischner próbuje ukazać rewolucyjność tego nowego wykładu wiary, skonfrontować ze sobą podejścia do najważniejszych kwestii w każdym z nich, podjąć refleksję na temat Kościoła i wiary, którą głosi. Podoba mi się rozsądne podejście księdza profesora wyrażające się tym, że patrzy on na historię nie z perspektywy dzisiejszej, a z mądrą, spokojną wyrozumiałością. Każde czasy mają swoje dobre i złe strony, w każdym czasie akcenty kładzione są na co innego. Łatwo po latach, znając konsekwencje, skutki postępowania, mówić, że coś było dobre lub złe. Trudniej taką ocenę wystawiać czasom w których żyjemy. Trudno wyobrazić sobie teorię Einsteina w V wieku naszej ery, wszystko ma swój czas i wynika z tego, co było dotychczas. Nie można w rozwoju beztrosko przekroczyć pewnych faz, jedno wynika z drugiego, układając się w ciąg logiczny przyczynowo-skutkowy. Można nawet podejrzewać, że bez teorii Newtona nie byłoby teorii Einsteina, choć każde tego typu sformułowanie jest w gruncie rzeczy nieweryfikowalne.
Co jest lepsze: zapis rozmowy czy oglądanie jej, słuchanie? Odpowiedź wcale nie jest prosta.Czasami wolimy posłuchać. Ważny jest dla nas ton głosu, modulacja, ukryte w nim emocje. Tego nie ma na papierze. Kiedy zaś włączamy wzrok atakuje nas cała gama nowych bodźców. Czasami pomagają się skoncentrować, czasami przeszkadzają, rozpraszają. Osobiście np. wolę czytać słowa Żakowskiego niż go widzieć i słyszeć. Przeciwnie, niż w przypadku ks.Tischnera. Mamy jednak to, co mamy, czyli słowo pisane.
Czeka na nas dwadzieścia pięć rozmów, mniej lub bardziej ciekawych. Jeden z rozmówców tłumaczy, drugi pyta, podpowiada, zgaduje. Nie są to proste, lekkie, dowcipne gawędy. To rozważania, których sednem jest słowo, zwrot, zdanie. Rozmyślania wymagające koncentracji. Czasami rozwlekłe i lekko irytujące, czasami trafiające w sedno jakimś wyjątkowo trafnym sformułowaniem. Powinny przynieść korzyść, nawet jak się nie do końca zgadzamy z wyrażanymi tu poglądami. Dotyczą one nowego Katechizmu Kościoła Katolickiego, tego, co w nim najbardziej istotne, nowe, ciekawe czy rewolucyjne. Nie są to jednak rozmowy dwóch równorzędnych sobie partnerów. Nie są to dialogi dwóch naukowców, ścisłe i prowadzone hermetycznym, precyzyjnym językiem. Nie, raczej coś pośredniego. Trochę gawędy, trochę wykładu.
Czasami irytować może pewien mentorski ton jakże często spotykany u wielu teologów, ludzi nauki, dziennikarzy. Ton najlepszego z możliwych zrozumienia i wyjątkowo pewnej siebie wiedzy. Wiem, rozumiem, tłumaczę wam to, co sam pojąłem dawno temu. Mnie olśniło, to może i was olśni. W ten sposób niektórzy teolodzy potrafią wyjaśnić wszystko: Boga, Trójcę św., niebo, dobro, zło. W ten sposób dziennikarze opisują świat i zachodzące w nim procesy, z pewnością graniczącą z zaślepieniem własnymi wyobrażeniami. Denerwujące mogą być próby wyprzedzania myśli rozmówcy, które nieustannie podejmuje Żakowski. Wydaje mu się, że wie, że czuje, rozumie, łapie wszystko w lot. A często po prostu nie trafia.
Wędrujemy poprzez istotne zagadnienia stojące u fundamentów nowego katechizmu, sprawę wiary i zdolności człowieka do niej, rolę Kościoła w jej odkrywaniu i przekazywaniu. Przez kwestie wolności wyboru, łaski wiary, problemu sumienia, stosunków państwa i Kościoła, odniesienia religii do demokracji, do historii. Całość kończy się rozważaniami o śmierci, końcu świata i niebie.
"Jeżeli ktoś jest niezdolny do tego, aby ufać ludziom, jeśli nie doświadczył nigdy zaufania, to nie zrozumie chrześcijaństwa."
Wiele myśli wydaje mi się wyjątkowo trafnych, pobudzających wyobraźnię. Inne są dyskusyjne, ale nie mniej inspirujące. W tle wszystkich rozmyślań jest wiara. Wiara, przez pryzmat nowego katechizmu ukazywana jako akt osobisty, ze wszystkiego tego konsekwencjami, stronami dobrymi, ale i zagrożeniami. Jako coś osobistego, subiektywnego, mogącego prowadzić na manowce przez niewłaściwe odczytywanie głosu Boga. Wiele jest słów mówiących o zagrożeniach płynących z wiary, z zaślepienia, które zaprzecza podstawowym ideom wyznawanej wiary. Wydaje się, że szczególnie Jacek Żakowski, ze swoim pesymistycznym spojrzeniem na świat, często próbuje stawać przeciw, kreując się na osobę niezbyt szczerze (takie subiektywne odczucie) zatroskaną o Kościół. Używa często sformułowań, argumentów wywodzących się z tradycji antychrześcijańskiej, a nawet ateistycznej. Można by go posądzać nawet o manicheizm, tak stale podkreśla rolę, wszechobecność i potęgę zła w świecie. Lepiej i wyraźniej widzi zło, przysłania mu ono dobro. Od takiego punktu widzenia wyszły mordercze ideologie totalitarne, które chciały walczyć z tym rozpanoszonym w świecie złem, stwarzać na ziemi raj. Wyróżniały to zło, wyolbrzymiały, żeby napięcie było większe i żeby uzasadnić swoje wprost niewyobrażalne zbrodnie. Walka ze złem uzasadniała jeszcze większe zło. W świecie zło zawsze było obecne, wynika ono, o czym tu się nie wspomina wyraźnie wprost z wolności człowieka, który może wybierać. Łatwiej jest burzyć i niszczyć, co widać nawet u małych dzieci, niż budować. Zło w danej chwili wymaga mniejszego wysiłku, kusi bezkarnością, łatwością. Dobro to trud, zmaganie się, praca, wysiłek, a przeciętny człowiek z natury nie lubi się wysilać.
W sąsiadujących ze sobą rozmowach jest poruszana sprawa miłości Boga i zła, które przyszło z chrześcijaństwem. Tak, ale nie ma na przykład podkreślenia tego, że to zło wynikało raczej z zaprzeczenia idei tej religii niż z realizowania jej zasad. Podstawową prawdą chrześcijaństwa jest bowiem przykazanie miłości Boga i bliźniego, miłości nieprzyjaciół. Nienawiść jest jawnym zaprzeczeniem tej zasady, a nie jakąś wyrafinowaną jej wariacją. Jest zatem zaprzeczeniem chrześcijaństwa. To z zaprzeczenia przykazaniu miłości biorą się wojny, rewolucje, niesprawiedliwość, zło. Dajmy na to w komunizmie, walka z wrogiem jest najważniejsza, a celem jest zniszczenie wroga za wszelką cenę.
Często przez pana Żakowskiego popełniany jest w tych rozmowach pewien błąd osądzania innych po znacznym upływie czasu, po spojrzeniu z zupełnie innej perspektywy, perspektywy dziejów. Łatwo powiedzieć teraz: to było złe, to niedobre. Teraz o tym wiemy, poniesiono określone konsekwencje. Dziwne jest tylko to, że jednych za przeszłość osądza się wyjątkowo łagodnie, innych wyjątkowo ostro. Jest to w sumie niezbyt uczciwe. Członków Kościoła się potępia bezwzględnie, na przykład za brak stanowczego przeciwstawienia się nazizmowi, a na przykład byłych wielbicieli ideologii komunistycznej i jej funkcjonariuszy, nawet z okresu stalinowskiego, ocenia się z zadziwiającą wyrozumiałością i miłosierdziem. Ci tylko błądzili, tamci zaś byli źli. Przebacza się ludziom, którzy wcale niczego nie żałują, a nawet są dumni ze swoich postaw. Wygląda to na pewne preferencje ideologiczne, szkoda, bo prawdy należy szukać szczerze i uczciwie, a nie przez okulary zaślepienia i jakiegokolwiek fanatyzmu.
Bardzo ciekawe są w końcówce książki uwagi ks. Tischnera o ideach komunistycznych. Był on przecież jednym z nielicznych znawców marksizmu doskonale oczytanym w literaturze komunistycznej. Wiedział o nim więcej niż niejeden z wyznawców tej ideologii.
"Komunizm traktował pracę jako formę walki - walki człowieka z przyrodą albo z drugim człowiekiem. Walka klasowa stanowiła nadbudowę walki, którą prowadziło się na terenie pracy. Zawsze pracowało się przeciwko komuś. To zasadniczo zmieniło cały etos pracy."
Czy warto czytać tę książkę? Dla mnie odpowiedź jest jasna: warto. Czasami chociażby po to, żeby wiedzieć, co się krytykuje i co się nam nie podoba. Zawarte tu rozmowy dają po prostu do myślenia.
"(...)Pan Bóg przemawia do każdego człowieka wedle jego możliwości. Do jednych tak, do drugich inaczej."
rawdziwą pasją ks. Józefa Tischnera była wolność – namysł nad jej istotą i obserwowanie, co dzieje się z nią w ludzkim doświadczeniu. W Spowiedzi...
Filozofia człowieka to centralny punkt pisarstwa ks. Józefa Tischnera. Chciał on wydobyć z chrześcijaństwa to, co mogłoby stać się atrakcyjną propozycją...