Tekstylia czy szmateks? „Tekstylia bis. Słownik młodej polskiej kultury” to książka w pierwszym rzędzie środowiskowa. W drugim rzędzie – w jakiś sposób użyteczna. Ci jednak, którzy przeglądając tę publikację natkną się na nazwiska kompletnie nic im nie mówiące – nie powinni czuć się zażenowani. Do tej pory byłem przekonany, że tekstylia sprzedaje się na bele, teraz widzę, że również na cegły – bo słownik ten to prawdziwa cegła (824 strony). To oczywiście nie musi brzmieć jak zarzut, bo drobiazgowość bywa zaletą. Można jednak powziąć wrażenie, że w tym wypadku drobiazgowość nie idzie z parze z takimi pojęciami jak obiektywizm i reprezentatywność.
„Tekstylia bis” wydane przez krakowską Korporację Ha!art i opracowane w jej kręgu są – śmiem podejrzewać - przede wszystkim słownikiem środowiskowym. Szczególnie wyraźnie, czy wręcz dramatycznie, zobaczyć można to w dziale „Idee” autorsko opracowanym przez Igora Stokfiszewskiego. Znajduje się tam obszerna dwustronicowa notka o „Krytyce politycznej” (której sam Stokfiszewski jest redaktorem), a nie ma ani zdania o „Frondzie”. I tak dalej – jest Inicjatywa Uczniowska (czyli grupa smarkaczy, w ramach wagarów urządzająca zadymy pod ministerstwem edukacji, ku uciesze salonu), nie ma Młodzieży Wszechpolskiej; są marsze równości, zabrakło marszy życia.
Jak widać w zabiegu zwanym przemilczaniem lewica wszystkich pokoleń łączy się. „Tekstylia bis” są słownikiem interdyscyplinarnym, stawiającym na równi takie dziedziny sztuki jak literatura i komiks, muzyka współczesna oraz hip hop. Nie chcę wchodzić tutaj w polemiki co do sensowności mieszania kultury i zjawisk powstających na jej obrzeżu. Ważniejsze są generalia. Przestudiowałem dokładnie dział „literatura”. Przyznam, że nie znam dorobku części opisanych tu twórców, ba niektóre spośród „zesłownikowanych” nazwisk ujrzałem po raz pierwszy.
W innych kategoriach osiągam jeszcze gorszy wynik. Jednak nikt kto za lekturę (lub przeglądanie) tego tomiszcza się zabierze nie powinien czuć zażenowania rzekomą niewiedzą. I to bynajmniej nie z tego powodu, że przepustką do słownika może być na przykład edycja jednego arkusza poetyckopodobnego. Przyczyna jest zgoła inna, żeby ją zobrazować posłużmy się tutaj przykładem. W drugiej połowie lat 80. Leszek Bugajski napisał bynajmniej nie byle eklektyczny słownik, ale poważną książkę krytycznoliteracką pod tytułem „Strategia ślimaka”, a poświęconą twórcom ówczesnej nowej prozy, lansowanej zresztą przez nie byle kogo – profesora Henryka Berezę. Dokonał więc wyboru, selekcji spośród gwiazd nowej prozy sprzed 20 lat. Tymczasem, jeśli dziś wrócić do „Strategii ślimaka” – okazuje się, że jej bohaterowie gdzieś przepadli, znikli z literatury. Kto pamięta tak płodnego (i w sumie niezłego) twórcę jak chociażby Marek Słyk.
Mając na uwadze to doświadczenie, o współczesnej młodej prozie ukułem powiedzenie: Nie czytuję młodej prozy, poczytam za 20 lat to, co z nie zostanie. Czas, drodzy Państwo, jest najlepszym weryfikatorem. Podejrzewam, że za lat 20 nikt nie będzie pamiętał o rozmaitych Sufinach (pożal się Boże, prozaik), Kapelach (jest taki poeta), Mierzwach (ponoć jeden z przedstawicieli literatury gejowskiej). Z potężnej cegły następnym pokoleniom zostanie zapewne materiał na cienką broszurkę.
Hasła „Tekstyliów bis” niejednokrotnie operują banałem, mającym udawać na przykład krytyczno-literacki opis. Często nie dowiadujemy się wiele poza stwierdzeniem, że poeta Iksińskiego łączy podobieństwo stylu z poetami Nowakiem i Kowalskim. Z kolei Nowaka łączy podobieństwo z Iksińskim i Kowalskim, a Kowalskiego oczywiście z Iksińkim i Nowakiem. Nie chcę deprecjonować tej książki, choć jej największą zaletą jest fakt, że w ogóle powstała. Lepszy taki słownik, taki przewodnik niż żaden. Jeżeli coś chcemy szybko sprawdzić, a nie mamy czasu „googlować” pokolenia 30-latków w Internecie – „Testylia bis” będą jak znalazł. Choć trzeba mieć świadomość, że to raczej szmateks niż ekskluzywny butik z tkaniną dobrej marki. Jedyne, o co można czuć żal – i to akurat nie do twórców tej cegły - pozostaje fakt, że encyklopedie piszą środowiska lewicy.
To wszechstronne, pełne, skonstruowane z ogromnym wyczuciem potrzeb odbiorców i wymagań programów nauczania kompendium wiedzy. Uczeń znajdzie w niej rozsądnie...
Złośliwe gobliny ukradły Noddy'emu samolot! Latają nad Miasteczkiem Zabawek i robią wiele zamieszania. Na szczęście Wielkouchy wie, jak ściągnąć je na ziemię!...