Jak naprawdę wygląda… tacierzyństwo? O rzeczywistości, która rozmija się z instagramowym mitem o ojcostwie, w swojej najnowszej książce Tato, no weźpisze Kamil Baleja. Popularny radiowiec w zabawny sposób opisuje drogę, którą przebyć musi niemal każdy rodzic.
Jak zostać superojcem? Czy wystarczy pilnie uczęszczać na zajęcia szkoły rodzenia, skręcić łóżeczko w pięciu (wraz z przyjacielem, sąsiadem i jego kumplami oraz największymi hitami disco polo) oraz kupić specjalną wagę, by móc ważyć zawartość pieluch? Choć może to nie recepta na ojcostwo idealne, to z całą pewnością – jak przekonuje Kamil Baleja – sposób na przetrwanie.
Dziennikarz w pełen humoru sposób odsłania kulisy ojcostwa od kuchni, pokazując, że nawet najlepiej przygotowany przyszły rodzic w momencie przyjścia na świat wyczekiwanego potomka szybko zderza się z brutalną rzeczywistością. Ojcostwo ukazane w książce Balei jest więc nieperfekcyjne, co więcej – niemalże slapstickowe, ale jednocześnie bardzo naturalne i wiarygodne.
Publikacja Tato, no weź składa się z krótkich felietonów, w których autor prezentuje kolejne momenty z życia debiutującego w roli ojca mężczyzny. Opowieść Kamila Balei zaczyna się jeszcze przed narodzinami dziecka, a potem kontynuowana jest po narodzinach pociechy. Dziennikarz pokazuje tym samym, że choć dziecko często przychodzi na świat po wielu staraniach, to tuż po jego narodzinach życie zamienia się w prawdziwą przejażdżkę rollercoasterem, w której niczego nie da się przewidzieć.
Prawdziwe rodzicielstwo często znacznie różni się od tego, które pokazywane jest przez rodziców-influencerów w mediach społecznościowych – to przesłanie, które zdaje się wypływać z książki Tato, no weź. Zamiast obrazów nieskazitelnie czystych śpiochów i pełnych pozytywnej energii rodziców w Tato, no weź Baleja przyznaje: rodzicom nieustannie towarzyszą rozciągnięte dresy, upaćkane jarzynowymi zupkami oraz nieustanny stres przed tym, że domowy terrorysta zbudzi się zaraz z krótkiej drzemki.
Jednocześnie należy zauważyć, że Tato, no weź nie przybiera formy skargi na trudy ojcostwa. To pogodna i dowcipna publikacja, w której zamiast uskarżania się odnajdujemy sporo żartu i pozytywnej energii.
Zabawna, pełna niewymuszonego humoru narracja i szczery obraz ojcostwa – to największe zalety książki Tato, no weź. To lektura, która sprawia, że uśmiech regularnie pojawia się na twarzach nie tylko młodych ojców, ale także wszystkich czytelników.
„Zdradzam właśnie tajemnice?, która? chciałem zabrać do grobu…” Brzmi intrygująco? Zapnij pasy, bo to dopiero początek! Pierwsza...