Trzy przyjaciółki: Malwina, Jaśmina i Róża – powracają w najnowszym tomie z serii „Baletnice” Ann Bryant. Dziewczynki cały czas marzą o baletowej karierze i ciężko trenują, żeby osiągnąć sukces. Baletowi podporządkowują wszystkie inne obowiązki, poświęcają na taniec każdą wolną chwilę. Któregoś dnia w szkole pani Coralie pojawia się para wizytatorów. To łowcy talentów, którzy szukają zdolnej dziewczynki do przygotowywanego właśnie przedstawienia. Obserwują ćwiczące młode baletnice z uwagą – jak w takich okolicznościach skupić się na poprawnym wykonywaniu zadań, jeśli czujne oko surowych wizytatorów wyłapie każde potknięcie i każdą pomyłkę?
Malwina – bo znów ona jest narratorką w „Tańczącej królewnie” – chce oczywiście wypaść idealnie. Nie potrafi skoncentrować się na tańcu, myli kroki i musi nadrabiać niedociągnięcia artystyczną ekspresją. Z zawiścią patrzy na swoje przyjaciółki – szczuplejsze, bardziej gibkie, wygimnastykowane. Malwa zaczyna potajemnie z nimi konkurować: ćwiczy w domu dłużej niż zwykle, całkowicie pomijając zadania domowe – wpada zatem w wir kłamstw. Odkrywa też „cudowny” sposób na bycie szczupłą: prawie całkiem przestaje jeść. Przecież ma tylko tydzień do ostatecznej próby, nie może zmarnować takiej szansy…
Ann Bryant po raz kolejny stworzyła powieść dla dziewczynek, w której poza pierwszoplanowym tematem – baletem – liczy się psychika bohaterki i jej starania, by być najlepszą, najzdolniejszą czy zauważoną. Motywy anorektyczne mogłyby równie dobrze trafić do powieści dla nastolatek, ale Bryant wykorzystuje je jako przestrogę: pokazuje małym czytelniczkom groźne konsekwencje nieprzemyślanych zachowań. Wprawdzie lekko kontrastuje z zacięciem pedagogicznym optymizm zakończenia, lecz to już specyfika serii. Autorka nie wyjaśnia raczej, czego robić nie wolno, pozwala swojej bohaterce na popełnianie głupiutkich – i dla starszych dziewczyn tendencyjnych – błędów i uczyć się na nich, doprowadzając do sytuacji granicznych. Zamiast moralizowania mamy więc odpowiedni rozwój wydarzeń, zamiast dobrych rad ze strony dorosłych – wyrozumiałość i pomoc po fakcie. Malwina musi sama przepracować w sobie własne pomyłki, by nie popełniać podobnych błędów w przyszłości.
Mocno akcentuje Ann Bryant kwestię przeglądania się w oczach innych, rozbudowuje wątek zazdrości: Malwina chce być taka jak jej koleżanki i nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby także mieć jakąś inną iskrę talentu, coś, co wyróżniłoby ją z grona innych dziewczynek. Chciałaby być najlepsza w balecie – tyle że współzawodnictwo nie zawsze motywuje ją do pracy, czasem – do kombinowania. To nie balet jest w tej książce najważniejszy, a kwestia spełniania marzeń, wiary we własne możliwości, samoakceptacji. Pod pozorami lekkiej i emocjonującej powieści dla małych odbiorczyń, skrywa Ann Bryant opowieść o nas samych – o najgłębszych uczuciach, z którymi nie chcemy się zdradzać. Wiele z tej historii dziewczynki wyczytają, wiele – mam nadzieję – przyswoją.
Z obawą zaczynałam naukę w Srebrnych Wieżach ? żeńskiej szkole z internatem ? przede wszystkim dlatego, że miałam dzielić dormitorium z pięcioma nieznanymi...