Kiedyś przeczytałam o tej książce pochlebną opinię. Wreszcie udało mi się ją wypożyczyć. Podeszłam do niej z optymistycznym nastawieniem, jednak szybko się rozczarowałam. Są książki, których czytania trudno przerwać. Zapomina się wtedy o obowiązkach, o pracy. Myślałam, że czytając "Tam gdzie spadają Anioły" tak właśnie będzie. Niestety, było wręcz odwrotnie.
Ewa pewnego dnia widzi na niebie Anioły. Zafascynowana ich widokiem, idzie w kierunku lasu, gdzie znajduje się kłusownicza pułapka. Dziewczynka nie zauważa jej i wpada do potężnego dołu. W tym samym momencie nad Ziemią rozstrzyga się walka Czarnego i Białego Anioła. Biały Anioł upada. Po tym zdarzeniu Ewa ma coraz częściej różne wypadki, od drobnych skaleczeń po poważne urazy. Powodem jest utrata Anioła Stróża. Jak dziewczynka poradzi sobie bez anielskiej ochrony?
Dorota Terakowska ukończyła socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przez wiele lat pracowała jako redaktor i publicysta. Ma na swoim koncie wiele książek. "Tam gdzie spadają Anioły" nie jest ani jej pierwszym, ani ostatnim "dzieckiem".
"O losie człowieka przesądzają także, a może przede wszystkim, pozornie mało znaczące przypadki"
Niewielu polskich autorów potrafi przekonać mnie do swoich dzieł. Niestety, także Terakowska mnie nie przekonała. I nie chodzi o to, że książka została źle napisana. Połączenie świata realistycznego z fantastyką to pomysł interesujący. Pomyślałabym nawet, że to coś, co uwielbiam. Jednak akcja rozgrywa się bardzo powoli. Przez to miałam wrażenie, że ta książka nigdy się nie skończy. Pierwsza połowa poświęcona jest poszukiwaniu Anioła, druga - czynom Ewy.
Najbardziej irytowało mnie zachowanie rodziców dziewczynki. Gdyby nie babcia, która oddaje ciepło tej powieści, książka byłaby przesycona obojętnością. Rodzice zajęci swoimi zajęciami nie zwracają uwagi na to, co robi Ewa. Nie ma jej w domu? Siedzi pewnie w ogrodzie. Niech się bawi, ona lubi samotność. Podejście ojca, który wpatruje się tylko w monitor i matki, która zajmuje się rzeźbieniem, jest szokujące. Zastanawia mnie fakt, że dwie kartki dalej zauważają swoją jedyną córkę. Wtedy pragną zrobić dla niej wszystko. Może przesadzam, ale wydaje mi się, że nie jest to normalne zachowanie w stosunku do jedynego dziecka.
Przez całą książkę przewija się wiele niepotrzebnych opisów, które jedynie jeszcze bardziej osłabiały moje chęci. Na szczęście nie brakuje w tej powieści ciekawych myśli. Dodają one uroku i wzbudzają zainteresowanie czytelnika.
Zbiór reportaży, pisanych w latach 70-tych i 80-tych opisujących ludzi bądź całe grupy społeczne, które w jakiś znączący sposób wpisały się w ówczesna rzeczywistość. ...
"Muzeum Rzeczy Nieistniejących" jest niezwykłym zbiorem felietonów publikowanych na łamach "Przekroju" w latach 1998 -2000. W Muzeum...