„Tacierzyństwo” to jedna z tych publikacji, w których religijna postawa przenika życie codzienne i podporządkowuje je sobie, sugerując jednocześnie naturalność takiego zjawiska (mało przekonująco, to cecha charakterystyczna tego rodzaju pozycji zachodnich, w Polsce ujawnia się ich tendencyjność). Nic dziwnego, to książka opublikowana przez WAM, przesycenie kazalniczą retoryką bywa często wpisane w tego typu opowieści.
Daniel W. Driscoll przekonuje wszystkich do przyjętego przez siebie trybu życia. Zdecydował się na liczną rodzinę (czworo zdrowych dzieci dzieli niewielka różnica wieku, jego żona urodziła je niemal bez trudu i interwencji lekarzy) i teraz zmaga się z kolejnymi – niezbyt skomplikowanymi problemami, związanymi z wychowaniem dzieci. Pokazuje, jak rozwiązywać konflikty, jakie postawy przyjmować wobec smutnego potomstwa, jak, poza byciem rodzicem, być i partnerem w związku, daje podpowiedzi dla przyjaciół. Pyta, co jest ważniejsze – dobra, atrakcyjna praca czy bycie z rodziną (odpowiedź jest łatwa do przewidzenia). Przedstawia kolejne dylematy, z jakimi musi się zmierzyć młody małżonek i świeżo upieczony rodzic, swoje wątpliwości i oczekiwania filtruje przez postawę pełną religijności. Zwykłe zagadnienia podporządkowuje się naukom Kościoła – a Driscoll sprawdza je w praktyce.
Każdy – krótki – rozdział poprzedzony jest odpowiednio dobranym cytatem, kończy się natomiast mikroskopijną „modlitwą” – w zasadzie to kilkuzdaniowe prośby i podziękowania, kierowane do Boga. Z jednej strony mogą podpowiedzieć pobożnym czytelnikom treść indywidualizowanego dodatku do pacierza, jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że są one tu nieco naciągane. Do stworzenia podobnych utworków nie potrzeba talentu literackiego, „modlitwy” Driscolla nie są na tyle atrakcyjne, by przebić się do świadomości odbiorców. W publikacjach nastawionych na „dawanie świadectwa” uderza jednostronność wysiłków, pewna natarczywość czy nachalność. Daniel W. Driscoll nie jest od tej przywary wolny, dlatego też po jego książkę sięgną przede wszystkim odbiorcy o silnym poczuciu religijności, nie ci, których chciałby autor nawrócić.
„Tacierzyństwo” przesycone jest wskazówkami jak żyć, ale chociaż podpowiada chrześcijanom zasady postępowania, rozwiązuje moralne problemy – to przecież istnieje całe mnóstwo sytuacji, których nie da się w prosty sposób rozwikłać i do których Driscoll nie nawiązuje. Autor wie, że „można być ojcem, lecz czymś zupełnie wyjątkowym jest być tatusiem” i próbuje dociec, jak bycie tatusiem przejawia się w codziennym życiu. Opiera się na własnych doświadczeniach, przytaczając zgrabne i niejednokrotnie zabawne opowiastki dotyczące wychowywania potomstwa.
Książkę przesyca ciepło, a i atmosfera spełniania własnych pragnień – tak naprawdę właśnie te „świeckie” elementy mogą wydać się najbardziej wartościową częścią książki. Niechęć do kaznodziejstwa czasami będzie rzutować na lekturę, ale nic nie zastąpi sympatycznych anegdotek, podbarwionych codziennością i wyrozumiałością. Autor czasem posługuje się delikatną ironią, niekiedy wprowadza odrobinę humoru sytuacyjnego. Dostrzega komizm zwyczajnej egzystencji i zabawne pomysły pociech. Mimo wszystko to publikacja nie dla każdego.