Imaginujcie sobie kryminalno-awanturniczą historię w siedemnastowiecznych dekoracjach się rozgrywającą
Ponad miarę zaskakujące zakończenie panajackowego Szubienicznika stało się, bo stać się z pewnością musiało, naturalnym początkiem kolejnej powieści, godnej kontynuacji cyklu tak pięknie rozpoczętego owym Szubienicznikiem intrygującym. Kontynuacji zatytułowanej tajemniczo Szubienicznik. Falsum et verum i, jak jej tytuł, ze wszech miar zacnej. Nie zmienia się nic, co stanowiło urok stylu imć pana Piekary - ani barwność opowieści, ani brawurowo przedstawieni barwni bohaterowie, ani w końcu intrygi, które zasadniczy smak owemu cyklowi nadają jak dojrzałe frukta utęsknionemu poobiedniemu deserowi. Płyną łacińskie maksymy, większość wykształconych obywateli do nieustannego zerkania w przypisy przymuszając. Płyną słowa opowieści o świecie z przeszłości, który był odszedł i, jak pieśni ludowe głoszą, i nie wróci więcej. Świecie, który tak przed naszymi oczyma zdolnościami pisarskimi odtworzony został, że żywym jak jakiś zdrowy pstrąg w potoku się wydaje. Pełnym zawiłości, namiętności, niezwykłych rozkoszy stołu i podniebienia, pełnego swady do samego życia podejścia.
Odżywają znowu na kartach książki postaci dobrze nam już znane. Takie jak stolnik Hieronim Ligęza, gościnnością niezrównaną ujmujący i podziw budzący tak rzadką dziś żywotnością, witalnością i możliwościami nigdy nie kończącego się przekąszania. Czy jak podsędek Gideon Rokicki, co często - jak sam zauważyć raczy - ma język szybszy niż pomyślunek, a zwodzić nas słowami i rozgrywaniem jakby na ostrzu kindżału sytuacji zaskakiwać potrafi jak nikt inny. Czy podstarości Jacek Zaremba, który nieustannie próbuje uporządkować fakty i mity w bujnej i pożywnej otoczce zmyśleń baraszkujące razem jak owe króliczki na łące pełnej soczystej trawy. Siłą logiki, doświadczenia i majestatu prawa okiełznać próbujący sens wydarzeń, które budzą nie tylko jego zaciekawienie i zaniepokojenie. Pojawią się i nowe postaci, bo czymże by była dobra opowieść bez nieustannego nowości powiewu? Zwroty akcji sprawią niejedną niespodziankę. Chmury niepewności zaczną się gromadzić nad głowami bohaterów, choć szczerze rozbawią pełne uczucia słowa padające z ich ust czy sytuacje tragikomiczne, w które nieustannie zdają się wplątywać jak ryby w sieci. Nadal towarzyszyć nam będą jak wierni druhowie dzbany wina przedniego, kielichy małmazyji, misy pełne jadła przedniego, od których wyobrażenia aż kiszki marsza nieustannego grają, a ślina nie strumykiem, a potokiem potężnym leci.
(...) jakby wróbelki jadły tyle, co ja w stolnikowej gościnie, to by pełzały po ziemi, nie tylko nie marząc, by wzbić się pod niebosy, ale nawet nie mogąc trzepotać się stopę nad ziemią jak kury.
Zaskakujące zakończenie powieści Szubienicznik. Falsum et verum niezbicie potwierdza prawdę, że na drugim tomie cyklu dobrego nie zwykło się kończyć, a ciekawa historia ma to do siebie, że potrafi się ciągnąć jak ekonomiczne kryzysy czy reformy zacne władzę trzymających i trwać uparcie jak rządzący przy swej służbie narodowi.
Powieści imć pana Piekary z cyklu Szubienicznik to pean na cześć barwnego i uczciwego życia, na cześć prawości, solidności i wierności ideałom. To opisanie świata nie mniej niż dzisiaj skomplikowanego, ale o wiele bardziej uroczego. Nie tyle pozbawionego negatywnych cech i zwykłego zła, co dość wyraźnie je definiującego. Świata, w którym istniało coś więcej ponad subiektywne odczucia i osądy, ponad prymitywną prywatę do roli cnoty wyniesioną, a wszechobecny pi-ar do słów objawionych, w które bez pomyślenia i bez zastanowienia wierzyć należy, by zwać się człowiekiem światłym i postęp szanującym. To również trafne i zawsze aktualne komentarze, często ironiczne, a nierzadko uszczypliwe, wobec bieżącej polityki niemiłościwie - bo miłości tylko ich usta pełne, a serca zupełnie pozbawione - nam panujących. To również opowieść w pięknie dawnego słowa pisanego i mówionego się lubująca. W długich, rozbudowanych, jakże dalekich od prymitywnego języka współczesnego wypowiedziach. W konstrukcjach, które złożonością, melodią zdań, barwnością jako żywo są ilustracją tezy, że język może wypowiedzieć wszystko, co pomyśli głowa. O ile tylko owa głowa ma o czym myśleć.
A wiedzcie, waćpanowie - stolnik podniósł głos - że jak Moskiczaninowi raz ustąpicie chociaż na krok, to zwietrzy on waszą słabość tak samo, jak mucha potrafi zwierzyć gnijące mięso. I już nie popuści. Życzliwość uzna za słabość, a chęć do negocjacji za poddanie.
Pozostaje tylko niecierpliwie czekać na rozwikłanie wszelkich zagadek, które sprytnym sposobem pan Piekara nam obficie przygotował. Jest na co czekać, a mniemać należy, że wielbiciele panajackowego stylu zawiedzeni kolejnym tomem przygód Szubienicznika nie odejdą.
Oto on, inkwizytor i Sługa Boży, człowiek głębokiej wiary. Oto dwie minipowieści, których bohaterem i narratorem jest Mordimer Madderdin, świeżo promowany...
Potwory czają się bliżej, niż myślisz Jacek Piekara powraca w wielkim stylu! 9 opowiadań, w których znajdziecie czysty, pierwotny lęk. Grozę...