Nadciąga Dzień Apopisa
Apopis oznacza coś... czego nie ma. A zatem rzeczy, których nie ma na tym świecie... powracają w Dniu Apopisa. Podczas zaćmienia Słońca... otwierają się Wrota Śmierci. Takie oto słowa mrocznej przepowiedni odczytuje w Księdze magii profesor Kudłacz ze Szkoły Kotów. Nie rozjaśniają one umysłów grupki kocich przyjaciół ze Szkoły, którym jej dyrekcja zleca bardzo ważną misję. Misję, od której zależy nie tylko istnienie szkoły. Mesan, Wiking, Rysiowaty, Saliks i Miłko wyruszają w... znane, a zarazem nieznane. Mają chronić Mindzuna i Sena po tym, jak zniknął Skrzynek, prawdopodobnie porwany przez Kotocienie. Towarzyszyć ma im magia, magia kryształów, której tak naprawdę dobrze nie znają i nie rozumieją. Koty ruszają na pomoc przyjaciołom. Dopiero od tej wyprawy, od spotkania z Mindzunem akcja książki nabiera szybszego tempa, które nie zmienia się aż do jej pełnego pytań zakończenia.
Jaki jest trzeci tom koreańskiej Szkoły Kotów? Trochę nierówny pod względem dynamiki, wspaniały pod względem ilustracji, dziwny jeśli chodzi o logikę wydarzeń i połączenie swoistej prostoty oraz powierzchowności opisu z poważniejszymi filozoficznymi wątkami, pojawiającymi się w książce. Można podejrzewać, że na odbiór Szkoły Kotów ma wpływ mentalność czytelnika. To, że jest ona inna w przypadku Koreańczyków niż Europejczyków, wydaje się raczej zrozumiałe. Inne są symbole, inna kultura, inne myślenie i widzenie świata. Może to sprawiać, że to, co jednych razi, dla innych będzie czymś naturalnym. Co dla jednych jest zbyt proste, u innych wywołuje naturalne skojarzenia.
Można odnieść wrażenie pewnej powierzchowności w opisie wydarzeń w pierwszej połowie książki. Swoistego "ślizgania się" po temacie. Tak, jakby tekst napisany został dla dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej. Później jest pod tym względem znacznie lepiej, dziwnej początkowej naiwności dialogów towarzyszą mroczniejsze obrazy, wydarzenia, poważniejsze tematy.
Lektura trzeciego tomu Szkoły Kotów nie wniesie zbyt wiele jeśli chodzi o opisy postaci i dotychczasowych wydarzeń. W celu zrozumienia fabuły trzeba sięgnąć po wcześniejsze części cyklu. Duże wrażenie robią ilustracje pełne emocji, klimatu, wyrazistości. Świetnie oddające treść powieści. Magia jest w książce traktowana w sposób tradycyjny, działa wtedy, kiedy powinna ze względu na narrację, wymyka się za to znanej nam logice.
Książka porusza tematykę ekologiczną (w trochę zaskakujący sposób), mówi o przyjaźni, odpowiedzialności, zaufaniu. Elementy dydaktyczne nie są przesadzone. Szkołę Kotów bierze się do ręki z przyjemnością. Jest bardzo starannie wydana, cieszy oczy nie tylko graficznie, ale też typograficznie. Druga połowa powieści jest intrygująca, a pełne pytań zakończenie okazuje się wprowadzeniem do dalszych tomów. Widać w książce fascynację autora mitologią - nie tylko jego własnego kraju.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, do jakiej grupy wiekowej skierowany jest pięciotomowy cykl. Jeśli chodzi o język, narrację jest on trochę zbyt prosty dla starszego, doświadczonego czytelnika. Uproszczenia w opisywaniu pewnych tematów, budowa zdań, rodzaj humoru mogą wskazywać, że odbiorcą są dzieci, niekoniecznie te z pierwszych klas podstawówki. Nie zmienia to faktu, że Szkołę Kotów czyta się z ciekawością. To ciekawość spotkania z odmienną mentalnością, wrażliwością, kulturą. Biorąc pod uwagę jakość wydania, wartość książki wyraźnie rośnie.
Kiedy koty kończą piętnaście lat, opuszczają dom, w którym mieszkały z ludźmi i wyruszają do Szkoły Kotów. Mają się tam wyuczyć sztuki życia w świecie...