Chyba znacznie wygodniej byłoby rozpocząć lekturę książki Marka Nowakowskiego „Syjoniści do Syjamu” od wywiadu, zamieszczonego pod koniec publikacji, niż podążać w wytyczonym przez wydawnictwo Świat Książki rytmie. Wygodniej – bo w pewnym momencie czytelnik, który zlekceważy podtytuł („zapiski z lat 1967- 1968”) zacznie się zastanawiać nad konstrukcją całego tomu i rozwiązaniami przez Nowakowskiego proponowanymi. I wtedy zaczną się pytania: o sens, o jakość, o prawdziwość i prawdopodobieństwo.
Tymczasem w wywiadzie, który pierwotnie ukazał się w dodatku do „Rzeczpospolitej”, a teraz wieńczy książkę „Syjoniści do Syjamu” Marek Nowakowski rozwiewa wszelkie wątpliwości i odpowiada na pytania, które, pierwotnie niezadane, pojawią się w trakcie lektury. Mamy do czynienia z tekstem o nie literackiej, a dokumentacyjnej proweniencji. To luźne notatki, powstające na gorąco od roku 1967 – od nasilenia się nastrojów antysemickich.
Opowieści zbierane i skrzętnie zapisywane dla potomnych, być może i dla utrwalenia absurdu sytuacji dziś pozbawione konkretnych odniesień są mimo wszystko bardziej literaturą w stanie tworzenia niż świadectwem przeszłości – choć przecież tego drugiego odmówić im nie sposób. To notatki często nieprzetworzone. W wielu wypadkach mogłyby posłużyć jako inspiracje do kolejnych opowiadań – często aż proszą się o dokonanie kilku skreśleń dla wzmocnienia dramaturgii wewnętrznej tekstu. Innym razem brakuje im puenty (poza jedną, wspólną wszystkim: zbiorową paranoją, związaną z nagonką na osoby pochodzenia żydowskiego).
Najchętniej stosowanym przez Nowakowskiego chwytem okazuje się być niedomówienie – lecz jeśli owo niedomówienie następuje zaraz po przegadaniu, może sprawiać wrażenie autentycznych, silnych emocji, odsuwających nawet myśl o warsztacie pisarskim. Są to strzępki, zapiski, momentami chaotyczne, niedopracowane i bezładne. Tchną zadziwieniem i lękiem, niedowierzaniem i zaskoczeniem. Wymagają zwykle uzupełnienia w trakcie lektury, odwołują się do wiedzy historycznej, do zbiorowej świadomości – bez kontekstu społeczno-politycznego staną się martw.
Zresztą te doświadczenia wydają się chwilami wręcz przekleństwem: bohaterowie jednego ze skrawków zapisków zazdroszczą Amerykaninowi polskiego pochodzenia: w jego kraju nikt nie wie nawet jak rozpoznać Żyda. Z pozoru beztroskie to pytanie wyzwala falę tęsknoty za wolnym od antysemickiej nagonki światem. Fragmenty, które składają się na książkę, są krótkie i krążą przeważnie wokół prób obrazowania dramatów konkretnych osób – zastraszanych, wykluczanych ze społeczeństwa, Innych, obcych.
Koszmar nagonki zestawia Nowakowski przeważnie z brakiem poważnych przewin, adekwatnych do „konsekwencji”; pokazuje Żydów jako ofiary bezpardonowych i niczym nieuzasadnionych ataków. Stara się w niewielkich formach, rzec by można – migawkach – przedstawić niesprawiedliwe decyzje władz, sąsiadów, kolegów i pokazać ich wypływ na życie ludzi wyznania mojżeszowego.
Jest więc tom „Syjoniści do Syjamu”, czytany dzisiaj, także apelem o równość narodów i wyznań. Nowakowski obnaża mechanizmy kierujące tłumem, skupia się na zaszczuciu, zastraszeniu i krzywdzeniu Żydów, przedstawia kolejne funkcjonujące wśród antysemitów stereotypy. Nie próbuje natomiast w żaden sposób komentować zarejestrowanych obrazów i tu leży zasadnicza różnica między literaturą faktu i fikcją.
Izabela Mikrut
Tom wspomnień Marka Nowakowskiego obejmuje okres późnych lat czterdziestych do początku pięćdziesiątych XX wieku. To czas kształtowania osobowości przyszłego...
Książka jest zapisem literackiej inicjacji Nowakowskiego, jego pierwszych prób zostania pisarzem, odnalezienia się w środowisku warszawskich literatów...