Wojna oczami żołnierzy
...nie wiadomo, czy przetrwam ten dzień i czy dożyję jutrzejszego wschodu słońca...
Idą na wojnę. Z dumą, z nadzieją, w poczuciu obowiązku, z niechęcią, przymuszeni, dobrowolnie. Różne są powody ich decyzji, często niezależne od ich woli. Idą, walczą, cierpią, zostają kalekami, giną, nie zostają odnalezieni. I tak od zawsze - od kiedy tylko człowiek postanowił walczyć o ważne rzeczy czy sprawy: ziemię, lepsze jutro, wolność, pokój, równość. Historycy piszą o nich, na ogół operując mieniącymi się w oczach liczbami: dziesięć tysięcy poległych, sto pięćdziesiąt tysięcy wziętych do niewoli, setki zaginionych w akcji, kilkadziesiąt tysięcy ofiar. W stosunku do suchych liczb trudno czuć empatię, z liczbami - nawet wysokimi, robiącymi wrażenie - trudno się identyfikować, a przecież za każdym żołnierzem stoi człowiek, konkretny byt, lata życia, bliscy, emocje, nadzieje, pragnienia, myśli, czyny.
Sian Price autorka książki Jeśli czytasz te słowa... ostatnie listy żołnierzy z linii frontu. Od wojen napoleońskich do współczesności poświęciła ponad trzy lata na jej napisanie. W archiwach na całym świecie szukałam listów napisanych w czasie konfliktów zbrojnych przez żołnierzy różnych narodowości; rozmawiałam z tysiącami byłych żołnierzy, w tym kobiet, wysłuchałam wspomnień i opowieści pogrążonych w żałobie ludzi. Niemal namacalnie poczuła skryte myśli i pragnienia, uczucia i emocje ludzi, którzy poprzez napisane przez siebie słowa stali się jej bliscy. To im poświęca tę książkę, ich pamięci. Ukazuje tragizm wojny nie poprzez szokujące liczby, dane statystyczne czy opisy wielkich bitew, lecz poprzez słowa konkretnego człowieka, stojącego w obliczu śmierci. Pisane własnymi rękami przed walką, dyktowane w obliczu śmierci w okopach czy szpitalnych łóżkach. Nie wszyscy autorzy owych listów zginęli, Sian Price wyraźnie zaznacza, czy ktoś poległ, czy też udało mu się przeżyć. Z pewnością jednak autorzy tych listów pisali do bliskich, bo przede wszystkim ci byli adresatami ich słów. Wyrażali w nich żal, miłość, tęsknotę, nadzieję.
Listy, często podniszczone, ubłocone czy zakrwawione, obejmują dość szeroki okres czasu. Autorka zaczyna swoją opowieść w okresie wojen napoleońskich, w końcówce XVIII wieku, kończy na ciągle żywych konfliktach w Iraku i Afganistanie. Cytuje listy z okresu wojny secesyjnej, brytyjsko-zuluskiej, burskiej, pierwszej i drugiej wojny światowej oraz konfliktu falklandzkiego. Koncentruje się na losach poddanych Imperium Brytyjskiego, ale sięga również po słowa skreślone rękami innych uczestników wymienionych wyżej wojen.
Sian Price stara się ukazać dany konflikt, jego specyfikę. Fragmentami listów żołnierzy uwypukla mentalność danej epoki, sposób myślenia, to, co charakterystyczne dla danych czasów czy wojny, oraz to, co wyjątkowe. Nie są to zatem tylko suche cytaty z korespondencji żołnierzy. To listy lub ich fragmenty opatrzone komentarzami, danymi biograficznymi, faktami historycznymi. Price stara się każdego traktować z należnym szacunkiem, ukazywać tragizm losu jednostki porwanej wirami wydarzeń, na które na ogół nie miała wielkiego wpływu.
Książka jest poruszająca. Jest zapisem stanu ducha konkretnych ludzi, stających w obliczu walki na śmierć i życie. Pokazuje, na ile to możliwe wobec częstej cenzury korespondencji wojennej, realia walk: wszechobecną śmierć, tragizm wzajemnego mordowania się, znużenie walką, nadzieje i rozgoryczenie, zetknięcie się idealistycznych wyobrażeń z ponurą codziennością wojny. We wszystkich listach ich autorzy przede wszystkim piszą jednak o tym, co tam, na linii frontu, w okopach, było dla nich najważniejsze. O miłości do bliskich, do żony, do męża, do dzieci. O marzeniu szybkiego i bezpiecznego powrotu do domu.
Ta książka mimowolnie pokazuje, jak cenne jest życie każdego człowieka i jak tragiczne jest przerywanie go. To kolejna pozycja, która znakomicie pokazuje bezsens wojny i cierpienia, bezsens z punktu widzenia jednostki, nie sztabów czy historyków. Jej antywojenna wymowa jest o wiele mocniejsza niż pięknie sformułowane odezwy polityków czy głębokie wypowiedzi rozmaitych intelektualistów. A może by tak włączyć i tę książkę do kanonu lektur - przynajmniej tych nadobowiązkowych? Jej lektura z pewnością posłuży wychowaniu młodych do pokoju.