Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności to nic innego jak wywiad-rzeka z Maciejem Stuhrem, kolejna książka przybliżająca postać aktora, który znany jest na szczęście nie tylko z tego, że jest synem swego ojca. Owszem, z całą pewnością jego życie i karierę ukształtowała rodzina – tata Jerzy, ojciec chrzestny Jan Nowicki, siostra, matka, wszyscy ludzie z tak zwanego show-biznesu, którzy otaczali go od wczesnego dzieciństwa.
Stuhrmówka to swoista biografia, wzbogacona o opinie znajomych i członków rodziny, którzy wypowiadają się o aktorze nie tylko w samych superlatywach. Sporo w tej publikacji poczucia humoru i dystansu do siebie. Już na wstępie Maciej Stuhr usprawiedliwia się, pisząc: Dlaczego więc tak się mądrzymy zawsze i wszędzie? Ponieważ nas pytają – to po pierwsze, i ponieważ nasze ego jest wielkości dziury budżetowej mocno skorumpowanego państwa – to po drugie. Zatem żegnajcie resztki skromności! Ale nie jest tak źle, Maciej Stuhr brakiem poczucia humoru bowiem nie grzeszy. Przeciwnie, wszędzie go tu pełno. Chichoczemy zatem, czytając o dzieciństwie aktora, przypominając sobie pewne wspólne doświadczenia z młodości (kto dobiega czterdziestki, ten będzie wiedział, o co chodzi). Fakt, życie Macieja różni się w wielu szczegółach od życia większości jego rówieśników, nie znaczy to jednak, że brakuje punktów stycznych. Stuhrmówka staje się książką o najnowszej historii, faktach czasem zapomnianych, ale wartych przywołania. Mimo młodego nadal wieku (wiek to nie metryka, ale podejście do życia i do siebie), aktorowi udało się zgromadzić sporą „bibliografię”, która robi naprawdę dobre wrażenie.
Publikację wzbogacono o liczne fotografie z planów filmowych, ale także te pochodzące z prywatnych kolekcji. Są też wspomniane już wypowiedzi przyjaciół, znajomych ze studiów i członków rodziny. Opinie bywają różne, co pozwala wyrobić sobie własne zdanie o bohaterze. Aktor pokazuje swoje oblicza jako dziecko, student, kabareciarz. W każdej z tych „ról” zachowuje dystans do siebie, przytaczając zabawne anegdoty, ale też z szacunkiem odnosząc się do swoich mistrzów. Udało się nie popaść w gwiazdorskie zadęcie i uciec od wymądrzania się, przed którym aktor przestrzegał na początku. Udało się uniknąć megalomanii i popadania w samozachwyt. Dla fanów Macieja Stuhra będzie to pewnie lektura obowiązkowa, dla tych, którzy uwielbiają go nieco mniej, będzie to po prostu interesująca lektura, ukazująca kulisy pracy w filmie i teatrze.