Z wojną w mrocznych i odległych czasach średniowiecza kojarzy się najczęściej okuty w zbroję rycerz, z nazwy i zachowania, dosiadający białego rumaka, za którym wlecze się na mniejszej szkapie równie dzielny giermek… Te romantyczne wyobrażenia nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, jak udowadnia William Urban w „Średniowiecznych najemnikach”, próbie zebrania podstawowych informacji o wojskach w Europie od X do XV wieku. Poprzez analizę wybranych konfliktów Urban stara się pokazać prawdziwą twarz średniowiecznych wojen i konfliktów, oraz przyczyny przemiany rycerskiego ‘pospolitego ruszenia’ w wyszkolone armie zawodowych wojowników.
„Średniowieczni najemnicy” zdecydowanie obejmują szerszy temat niż jest sugerowane w tytule: choćby dlatego, że jedna trzecia książki opowiada o renesansie. Oprócz tego z lektury ucieszą się osoby o zamiłowaniach literackich – autor dogłębnie analizuje wybraną literaturę o średniowieczu i nie tylko (powieści Twaina, Doyle’a, Peters, dramaty Szekspira, ale zahacza nawet o Marksa), a także o teksty z opisywanych epok („Książę” Machiavellego doczekał się nawet osobnego rozdziału). Z jednej strony ubarwia to całą książkę, ale sprawia wrażenie chaotycznego zapychacza, jakby autor przestraszył się, że jego dzieło będzie za cienkie, zwłaszcza że brakuje oceny tekstu z pozycji znawcy historii epoki. Owszem, otrzymujemy skróconą wersję „Białej kompanii” Doyle’a, ale właściwie żadnych wskazówek, czy pisarz trzyma się prawdy, czy wymyśla wszystko na poczekaniu. Ale nie tylko to sprawia, że „Średniowieczni najemnicy” są aż do bólu chaotyczni.
Autor wiele faktów upraszcza, miejscami wydaje się, że nie do końca wie o czym mówi… i zadziwia wieloma lapsusami logicznymi oraz śmiesznymi w swej powadze rozważaniami natury moralnej. Bo czy można brać na poważnie górnolotne stwierdzenia, że wojna Polski z Zakonem Krzyżackim w latach 1409 – 1411 była niepotrzebna, bo „jego jedynym celem było zapewne ustalenie, która z trzech potęg zajmie dominującą pozycję w regionie”? Urban bierze się też za politykę XXI wieku, zastanawiając się, czy ONZ utrzymuje ukrytą armię najemników - specjalistów… Przykłady na takie wynurzenia można mnożyć, tak samo jak na kolejne niepotrzebne podrozdziały, które nie wnoszą nic do tematyki książki, jak choćby opis lumpenproletariatu Marksa.
No i kolejnym problemem jest wybiórczość – „Średniowieczni najemnicy” są przeznaczeni dla osób obeznanych z historią, którzy nie będę mieli problemów z umiejscowieniem czasoprzestrzennym kolejnych władców i bitew, oraz będą mieli pojęcie o sytuacji panującej w reszcie Europy. Bo, niestety, armie i władcy mają u Urbana dziwną zdolność pojawiania się znikąd, a papieże i poboczne konflikty – do znikania. Natomiast wielką zaletą książki jest jej przystępność, bo Urban operuje słowem zręcznie i przyjaźnie czytelnikowi. Wszystko komentuje z poczuciem humoru i nie boi się przedstawiać anegdot czy odwoływać się do teraźniejszości. Nie jest to może lektura na plażę, ale napisana jest naprawdę dobrze, tak że książkę tę połyka się w całości zamiast drobić po kawałeczku ze słownikiem na kolanach.
akże szerokie ujęcie tematu i ogromna ilość ciekawostek sprawiają, że jest to lektura fascynująca, po przeczytaniu której będzie się miało w zapasie wiele ‘ważnych informacji bez znaczenia’, którymi chwalić się można przed znajomymi. Dlaczego żołnierze w średniowieczu byli drobnej postury? Czy Krzyżacy walczyli z piratami?
Trudno określić, dla kogo to książka. Pełna odniesień do literatury, nieścisła, chaotyczna, ciekawa… Chyba dla tych, którzy oglądając kolejny film, czy czytając kolejną książkę o średniowieczu zapragną dowiedzieć się, ile z tego jest prawdą i czy rycerze naprawdę byli tacy, jak ich przedstawia się obecnie. Polski czytelnik ucieszy się na pewno z opisu swojskiej bitwy pod Grunwaldem i narzekań autora na Zakon Krzyżacki, połączonych z wychwalaniem Jagiełły, ale przykrą niespodzianką będzie na pewno to, że konflikt Polski z Zakonem jest całkowicie pobocznym wątkiem, a Urban skupia się na nieznanej nikomu oprócz Liwów wspaniałej krainie Liwonii…
„Średniowiecznych najemników” nie można nazwać książką historyczną w czystym tego słowa znaczeniu, ale na pewno zasługuje na miano książki ciekawej. Na pewno zapewni intelektualną rozrywkę, ale nie porazi jako wiekopomne dzieło. To przyjemna lektura na czas wakacji, ale nie polecam osobom, które do historii podchodzą z nabożną czcią i poważnie.