“Chwila” - taki tytuł mógłby nosić nowy tomik poetycki Barbary Gruszki – Zych. Mógłby – lecz nie nosi, bo taki zbiór wierszy opublikowała już wcześniej noblistka – Wisława Szymborska. Śląska poetka musiała więc szukać innego słowa - klucza. I znalazła – nie mniej trafne - “Sprawdzanie obecności”. Ktoś powie, że moje porównanie – czy nawiązanie – do tomiku Szymborskiej jest nie na miejscu, że to nie ta poetycka “klasa”, czy “sfera”. Ale nie o dotychczasowe osiągnięcia tu chodzi, lecz o obiekt zainteresowania oraz sposób patrzenia na świat. Określenie “liryka kobieca” utożsamiamy zwykle ze szczególnym skupieniem się na tematyce miłosnej, nieco “płaczliwej” stylistyce oraz pewnej nadwrażliwości. W niektórych kręgach określenie to ma zresztą zdecydowanie pejoratywny wydźwięk. Ja mimo wszystko użyję tego określenia, mając jednak raczej na myśli specyficzny sposób “odbierania” świata, jego postrzegania i – co będzie nas jeszcze bardziej interesowało – opisywania. Zaryzykuję użycie słowa “nadwrażliwość”, rozumianego jako “szczególna podatność na bodźce otoczenia i skłonność do refleksji”. Trudno jednak oceniać tomik, nie odwołując się bezpośrednio do - przynajmniej niektórych - wierszy. Zacznę od końca – od ostatniego liryku, pięknie tomik podsumowującego i znakomicie oddającego jego nastrój. *** lekka jak tchnienie chińska filiżanka czy jeszcze kruchszy aromat herbaty Gruszka – Zych oddaje się kontemplacji chwili, nadając jej w swych lirykach metafizyczny niemal wymiar. Świadoma nienowej przecież prawdy, że życie ludzkie jest tylko nieco dłuższą chwilą, składającą się z setek jeszcze krótszych momentów, które nadają jej sens, poetka szuka kolejnych znaczeń ważnych dla niej wydarzeń, wspomnień osób, obrazów. Taką jest na przykład sytuacja, w której z pewnym mężczyzną opuszczała wieczór poezji, opisana w liryku bez tytułu, zaczynającym się od słów: “wyszliśmy z wieczoru poezji”. Urzeka on poetyką, subtelnością obrazowania i emanującym ciepłem. Po opuszczeniu uroczystości, podczas której poeta “za karę, że napisał tyle wierszy” zamiast do żony musiał “uśmiechać się do czytelników”, “żywa woń (kwiatów, ofiarowanych autorce przez jej przyjaciela) zabiła zapach tamtych wierszy”, a nasi bohaterowie w deszczu idą pustą ulicą miasta. Dopiero pisząc wiersz poetka zda sobie sprawę, że tak naprawdę dopiero wtedy rozpoczął się ich wspólny, niepowtarzalny “wieczór autorski”, dzięki pisaniu pozna istotę owej chwili... “(...) słowa są zamiast przypraw / zaostrzają smak życia” - pisze autorka w liryku, zaczynającym się od słów “arcybiskup w Rzymie”. Wspomina też, że pisze również i po to, by zachować w pamięci ważne wydarzenia, by utrwalić je, jak na fotografii. Słowa są śladem po ludziach – tak kruchych, jak chińska porcelana, ulotnych, jak zapach kwiatów w pokoju. Barbara Gruszka – Zych w swym tomiku – może podobnie, jak Bóg w wierszu “powołanie świętego Mateusza” - “sprawdza obecność wybranych przy stole” - odczytuje listę obecności, dając świadectwo o ludziach, których życie – chwila wniosła coś ważnego do jej własnej chwili. Wiersze śląskiej poetki są echem odpowiedzi tych ludzi, odpowiedzi: “Jestem” - równie krótkie przecież, jak i całe życie. Na wezwanie odpowiadają bliscy autorki, ale też postacie szeroko znane – jak podziwiany przez nią Czesław Miłosz, który “zazdrośnie strzegł swych tajemnic” (wiersz “rozmowa z poetą...”), jak Yves Montand; osoby, które przelotnie spotkała (jak profesor filozofii z wiersza “w jamie michalika”, który jest też próbą sięgnięcia poza i ponad ułomną powłokę ciała, próbą dostrzeżenia piękna i młodości, tkwiących w duszy drugiego człowieka); artyści, których dzieła wywarły na nią szczególny wpływ; czy nawet anonimowe ofiary zamachu z 11 września. Trzy zresztą wiersze, poświęcone temu wydarzeniu również zasługują na szczególną uwagę Czytelnika. Nie tylko ukazują one, jak szybko zapominamy o wielkich tragediach, opatrując je etykietką z napisem “Statystyka”, ale też, jak bardzo staramy się ich nie zauważać, przechodzić obok nich obojętnie, czy – wreszcie – jak łatwo potem o nich zapominamy. Te trzy wiersze radzę przeczytać ciągiem i traktować jako pewną całość – a wtedy otworzą się przed nami przestrzenie zupełnie nowego wymiaru owych chwil dni 11 i 12 września. W tomiku bardzo wyraźnie zaznacza się również obecność samej autorki, która jawi się nam jako poetka w pełni już dojrzała i ukształtowana, jako osoba nieprzeciętnej wrażliwości, ale i talentu. Jej tomik jest osobistą listą obecności, ale też listą uniwersalną, otwartą; listą, którą możemy wypełnić nazwiskami własnych mistrzów i przyjaciół, własnymi fotografiami i wspomnieniami. Gdybyż tylko był nieco obszerniejszy i chwile spędzone nad jego lekturą trwały nieco dłużej. Choć przez chwilę oddajmy się więc ich kontemplacji i gdy poetka wywoła i nasze nazwiska, odpowiedzmy głośno: “Jestem!"
"Mój Poeta" to zapis osobistych spotkań autorki z Czesławem Miłoszem. Mamy tu sposobność odkryć Miłosza nieznanego, dowiedzieć się trochę o tym, jaki był...