Zainteresowanie utopią, nie tyle konkretnym projektem, co raczej specyfiką myślenia charakterystyczną dla tego typu refleksji, staje się coraz bardziej powszechne. Poruszane raczej na marginesie oficjalnego dyskursu, wśród buntowników i outsiderów, pulsując na pograniczu, przechodzi do głównego nurtu wraz ze wzrastającym poczuciem konieczności utopii dla bytu społecznego. W tym kontekście pojawienie się książki Zygmunta Baumana jest nie tylko wspieraniem lewicowej ofensywy, lecz przekracza wąsko pojętą walkę idei. Niemniej, można potraktować jej wydanie jako prowokację. Oby – do myślenia, myślenia w działaniu.
Socjalizm. Utopia w działaniu - pierwszy raz wydana w roku 1976 - została wznowiona bez większych zmian. Usunięto jedynie fragment sytuujący rozważania w obowiązującej ówcześnie metodologii Talcotta Parsonsa. W takiej też, niezmienionej formie ukazuje się po raz pierwszy na polskim rynku. Skazana od początku na wspomniany kontekst walki idei i prowokacji, by nie powiedzieć - skandalu. Wszak mówić dziś poważnie o socjalizmie, mówić o nim jak o projekcie społecznym oraz zastanawiać się nad lekcją z przeszłości myślenia lewicowego, jak również podważać panującą ideologię neoliberalną i powiązaną z nią organizację wspólnego, to skazywać się na ekskomunikę. Myśliciele o nie tak ugruntowanej pozycji jak Bauman naraziliby się na wzniosłe milczenie, na śmierć towarzyską, wykluczenie z grona odpowiedzialnych intelektualistów. W przypadku Baumana można mieć nadzieję na skandal, który oczyści scenę „intelektualną” i przeformułuje „debatę publiczną”. Nadzieja ta staje się płonna po chwili zastanowienia, gdyż Bauman raczej wysyła list do „współmyślących”, a w nim słowa, które można użyć jako broń. Ale też nakazujące przemyśleć socjalistyczne strategie i pragnienia. Poddać rewizji widma przeszłości wciąż gnębiące wyobraźnię lewicowych rewolucjonistów.
Sądzę, że książka jest skandaliczna podwójnie (co zresztą jest zgodne z warunkami nowego, utopijnego myślenia): z jednej strony pojawia się w przestrzeni niesprzyjającej pisaniu o socjalizmie, Marksie, Leninie - z innych pozycji niż prawicowych; z drugiej, uderza w pewne formacje myśli socjalistycznej - w tym w środowisko, które tę książkę dostarczyło polskiemu czytelnikowi. Zresztą sama rekonstrukcja sporów w łonie myśli lewicowej jest daleka od schematyzmu i dość trafnie ukazuje różnicę między nurtem anarchizującym a propaństwowym. Warto jednak zaznaczyć, że chociaż autor unika tendencyjne reprezentacji anarchizmu, to jednak w opisie taktyki wolnościowego socjalizmu nie uwzględnia historycznie najsilniejszego odłamu tej myśli, mianowicie anarchosyndykalizmu. Niemniej nie jest to książka mająca na celu prezentację koncepcji lewicowych czy odkłamywanie - przywracanie tradycji. Jej zaangażowanie w walkę z mitami jest poniekąd przypadkowe, wynikające z historycznego momentu ukazania się dzieła. Przecież książka jest poświęcona utopii, utopii socjalistycznej, a nie - socjalizmowi.
Utopia i myślenie krytyczne
Przedstawiona prze Baumana definicja myślenia utopijnego i jego funkcji jest inspirująca, chociaż wpisuje się w narrację „obrońców utopii”, zarówno w sensie negatywnym jak i pozytywnym. Podobieństwa, we wspomnianym kontekście, między Odwagą utopii (Picht, 1981) a omawianą książką są uderzające. Nie oznacza to jednak ich identyczności. Bauman konstruuje swą opowieść w inny sposób, ujmując problem z perspektywy socjalizmu jako ruchu historycznego.
Autor odrzuca zakorzenione w potocznej świadomości pojęcie utopii jako jałowego bajkopisarstwa, literatury science-fiction, niepoważnej pisaniny. Jako słowa-stygmatu, kończącego wszelką dyskusję poprzez zakwalifikowanie do grafomanii. Takie podejście jest nie uprawnione nie tylko ze względu na pomijanie specyfiki myślenia utopijnego, lecz i z uwagi na rozwój historii: to, co kiedyś było uważane za „bajkopisarstwo”, dziś jest naszą rzeczywistością (Kochan, 2009). Myślenie utopijne pobudza postęp, wytycza możliwe horyzonty, inspiruje do zmiany, wciąż podważając racjonalność i sprawiedliwość tego-co-jest. Jest to myślenie krytyczne, myślenie w perspektywie oporu, rodzaj kontrkultury. Jako kontrkulturowe myślenie cechuje się ono całościowym spojrzeniem na rzeczywistość społeczną i nie interesuje się drobnymi zmianami, jak na przykład podniesienie pensji robotnikom, ale zmianą paradygmatu kulturowego, a więc na przykład zniesieniem pracy najemnej.
Zdefiniowanie utopii jako projektu innego świata, którego nadejście jest pożądane i uwarunkowane wysiłkiem społeczeństwa na rzecz tego-czego-niema, zbliża klasyczne wytwory Morusa czy Campanelli, socjalistów utopijnych, marksistów, anarchistów. Już nie tyle należy powoływać się na naukę jako nadającą istotność określonym koncepcjom, co ukazywać wyższość myślenia utopistycznego, antypozytywistycznego.
Sympatyzując z „obrońcami utopii”, muszę stwierdzić, że takie podejście zbytnio rozmywa sens kategorii. Nie przekonuje mnie podejście Baumana, który ukazując rozwój historyczny tego pojęcia - traktuje relację między na przykład socjalizmem utopijnym a marksizmem jako spór w rodzinie. Pomijając sprawę relacji do nauki, która była raczej chwytem propagandowym, wynikającym ze specyficznego momentu historycznego (vide pozytywizm Kropotkina), to jednak należy zauważyć, że sposób krytyki zmienił się radykalnie. Utopia przestaje potrzebować, a nawet uważa za niebezpieczne konstruowanie wyśnionych krain. A podjęta przez Kropotkina próba naszkicowania stanu pożądanego jako mglistego celu ruchu, polega na nieustannym odnoszeniu do pewnych tendencji w tym, co jest. Następuje zanurzenie projekty w historii, w rozwoju społecznym. Utopie renensansowe charakteryzowały się statyzmem, oderwaniem od tendencji historycznej, układu sił. W utopii nowożytnej projekt utopijny pojawia się jako obraz celu pewnych ruchów społecznych czy też jako krytyka z perspektywy pewnych wartości, które nie są realizowane.
Jeżeli nawet wspomniane cechy utopii, jej wykraczanie poza rutynę i realne myślenie, przypiszemy utopii socjalistycznej, oddzielając tym samym utopie liberalne czy konserwatywne, to wciąż jest to kategoria mało użyteczna. Czyż nie lepiej opisać specyfikę myślenia lewicowego jako przekraczającego, jako kontrkultury właśnie, a utopię zawęzić do jej renesansowego fenomenu? „Renesansowego”, gdyż rozkwit stylu utopijnego w oświeceniu miał już inny charakter i inna intencja przyświecała przywdziewaniu kostiumu „miejsca nieistniejącego”. Wprawdzie socjalizm jest rozwinięciem utopii, ale na innym poziomie teoretyczno-praktycznym. Jest zajęciem innej perspektywy, co można wyczytać choćby w słynnych Tezach o Feuerbachu.
Parę słów o „Posłowie”
Przeprowadzona przez Baumana analiza myślenia utopijnego tkwi w paradygmacie nowoczesności. W tej strukturze społecznej, która zrodziła kapitalizm i jego kontrkulturę – socjalizm. Lata siedemdziesiąte dwudziestego wieku to początek ery globalizacji i przejścia do płynnej wersji nowoczesności. Nie chcąc zaburzać struktury książki, autor w „Posłowie” odnosi się do współczesnych przemian oraz ich wpływu na myślenie utopijne. Charakterystyka epoki późnej nowoczesności jest dobrze znana z innych prac, toteż daruje sobie jej przypominanie, koncentrując się na przekształceniach w „kontrkulturze”.
Główne zmiany jakie nastąpiły pod koniec XX wieku w myśleniu utopijnym, polegają na odrzuceniu toposu „miejsca” i „totalności”. Ta pierwsza zmiana jest dość problematyczna, bo gdyby potraktować „topos miejsca” dosłownie, to już w czasach nowoczesnych mamy do czynienia z jego odrzuceniem. Socjaliści powstrzymują się od tworzenia miejsc idealnych. Projekt przyszłości jest w najlepszym wydaniu „mglisty”, co nie wynika z braku wyobraźni, lecz z formy refleksji. Baumanowi chodzi raczej o zanik perspektywy innego miejsca, czyli o odrzucenie projektowania jakiejś wspólności, do której trzeba dojść. W takim przypadku problemy stające przed myśleniem utopijnym nie byłyby nowe: specyficzne ujednostkowienie czy prywatyzacja życia są tematami „klasycznie” socjalistycznymi.
Podobnie sprawa się ma z problemem „totalności”, z rozproszeniem władzy, projektami odgórnymi, że przywołam niekończący się spór między oddolną a odgórną budową ładu społecznego. Można powiedzieć, że napięcie między uniwersalnością a partykularnością, między zbiorowością a jednostkowością obecnie się nasiliło. Zaś ponowoczesna rewolucja Zapatystów (do której autor się nie odnosi) otrzymała znacznie wcześniej teoretyczne i praktyczne podstawy – w anarchizmie.
Płynna nowoczesność raczej potęguje problemy, konstruuje je inaczej, lecz nie wytwarza nowych wyzwań dla myśli lewicowej. To wciąż ten stary kapitalizm, tyle że w wersji turbo.
I jeszcze jedno. Szkoda, że autor nie odniósł się do koncepcji utopistyki (Wallerstein, 2008). Do jednego z odważniejszych, lewicowych podejść do utopii, które dość sensownie łączy zdeterminowanie nauki z nieskrępowaną twórczością to, czego nie ma - z tym, co jest. Oczywiście nie jest to zarzut, chociaż nie wiadomo, dlaczego autor ignoruje tę koncepcję. Koncepcję, która w XXI wieku wytworzyła horyzont myślenia o utopii. Można powiedzieć, że drzwi, z którymi Bauman się zmaga, zostały przez utopistykę wyważone – albo że również się z nimi zmaga.
Prymat teorii
Na zakończenie chciałbym poczynić uwagę ogólną dotyczącą twórczości Zygmunta Baumana, odnoszącą się także do omawianej książki.
Teksty Baumana wydają się bliskie życiu i codziennej praktyce, poddawanej krytyce z perspektywy wartości, których nie ma. Niemniej jest to tylko pozór ujmowania praktyki. Czy też, mówiąc precyzyjnie, brak analizy realnych form oporu wobec władzy. Widać to nie tylko w analizie „socjalistycznego eksperymentu”, gdzie Bauman pomija formy organizacji powoływanych przez ludność oraz działania bolszewików wobec nich. Widać to również w jego refleksji na temat płynnej nowoczesności. Jej pochód odbywa się niemal bez oporu, co najwyżej w klimacie jałowych aktów indywidualnych, wpisanych w strategię władzy – jest to raczej opór przeszłości, która jeszcze się nie poddała, ale która już nie zdoła zaprojektować przyszłości, wpływać na kierunek zmian. Ponury i fałszywy to obraz, chociaż w opisie zjawiska płynnej nowoczesności jest w miarę poprawny. Ignorując jego negatywną stronę, otrzymujemy produkt komplementarny z panującym porządkiem neoliberalnym. Komplementarność widać choćby w przestrzeniach przeszukiwanych przez Baumana w celu odnalezienia kontrwładzy. Jest nią jednostka. Wprawdzie autor dostrzega, że na tym terenie nie może się pojawić sensowny opór, że trzeba jednak wypracować pewną wspólność, lecz wspólność ta może się utworzyć jedynie w wyniku refleksji. Stąd też pokłada tak wielki nadzieje w edukacji. Z pełną świadomością beznadziei tej nadziei…
Projekt płynnej nowoczesności nie jest wprowadzany bez oporu, i to oporu przyszłościowego. W wyniku walk społecznych pojawiają się nowe formy wspólności o czym pisze m.in. Negri. Uwzględnienie realnej praktyki pozwoliłoby rozwiązać niektóre węzły gordyjskie tworzone nie tyle przez rzeczywistość, co przez narrację Baumana.
Podsumowanie
Napisana prawie czterdzieści lat temu książka okazuje się w pełni aktualna i trafiająca w centrum sporów. Porusza problemy wciąż żywe i aktualne nie tylko dla ludzi lewicy, lecz również dla krytycznych intelektualistów. Inspiruje do refleksji nad podstawami myślenia i nad otaczającym światem. Historia się nie skończyła, a praca, która czeka „miłośników sprawiedliwości i wolności”, jest dziś znacznie większa i trudniejsza, niż była u zarania dziejów kapitalizmu i jego krytyki. Książka Baumana może okazać się pomocna, chociaż sytuuje się na początku drogi, i to drogi, z której należałoby od razu zstąpić, z którą należałoby zerwać po to, by do niej powrócić, ale na innym poziomie teoretyczności. Jeżeli nie chcemy zostać na terenie jałowego socjalizmu uprzywilejowanych intelektualistów, to powinniśmy nie tyle bardziej, co w ogóle uwzględnić praktykę.
500 lat po tym, jak Thomas More roztoczył przed wyobraźnią sobie współczesnych obraz idealnego społeczeństwa żyjącego w suwerennym państwie pod rządami...
Nowa książka autora "Ponowoczesności jako źródła cierpień". Stawiana tu przez Baumana diagnoza brzmi następująco: Społeczeństwo znajduje się w stanie oblężenia...