Amerykańska czy brytyjska historia rocka jest dobrze udokumentowana. Wciąż pojawiają się na rynku biografie gwiazd, które ukształtowały współczesną kulturę. Mick Jagger, Freddie Mercury, The Beatles i inni. Wiemy o nich niemal wszystko. Są ikonami. W Polsce pod tym względem jest o wiele skromniej. Czasy powojenne wciąż są odkrywane, reinterpretowane, opisywane na nowo.
Małgorzata Terlecka-Reksnis postanowiła ukazać rolę wielkich polskich artystek w kolejnych dziesięcioleciach powojennych, a więc w latach 50., 60., 70., 80., 90 oraz pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku. Reporterka wybrała dziewięć kobiet, które miałyby symbolizować poszczególne dekady: Agnieszka Osiecka, Kalina Jędrusik, Urszula Dudziak, Kora, Edyta Geppert, Ewa Bem, Edyta Bartosiewicz, Renata Przemyk oraz Anna Maria Jopek.
Książkę podzielono na kilka rozdziałów, wskazując kluczowe fragmenty naszej historii i ważne okresy dla kultury. Dzieci Października symbolizują Osiecka i Jędrusik – dwie niezwykłe kobiety, o których mimo wszystko wiemy niewiele. Autorka stara się pokazać je poprzez krótkie, jakby wyrwane z codziennego życia scenki, spotkania z artystkami. Jednak brakło tu szerszego kontekstu, dopowiedzenia tego, jak potoczyły się ich losy. Mamy za to przebłyski, jakby niewyraźne fotografie z tamtych lat. Potem następuje czas fascynacji jazzem, pojawia się Urszula Dudziak. Dziennikarka chodzi za nią, próbując się czegoś dowiedzieć o jej życiu. I znowu dostajemy strzępy informacji, wrażenia z kolejnych spotkań. Im bliżej naszych czasów, tym informacje stają się szersze, bogatsze. Widzimy Korę w małym mieszkanku w bloku, jak przekonuje, że sława Maanamu wcale jej nie zmieniła. Gdzieś przed, obok, pomiędzy pojawiają się Edyta Geppert i Ewa Bem, których z oczywistych powodów nie da się zaszufladkować czy przyporządkować. Ale i one ukazane są przede wszystkim jako zwyczajne kobiety, które martwią się życiem codziennym swoich rodzin, próbując przy okazji niejako robić kariery.
Wreszcie – nadchodzą czasy transformacji, gdy prym wiodą Bartosiewicz i Przemyk. Spotkania z nimi to już dłuższe wywiady. Ale i te artystki raczej mówią o życiu prywatnym, dla którego nagrywanie płyt i koncerty są jedynie przerywnikami. Czy rzeczywiście te kobiety mogą pretendować do miana ikon soc, pop i post? Czy są tego świadome?
Najdłużej „przebywamy" w towarzystwie Anny Marii Jopek i jej męża, Marcina Kydryńskiego. Opowiadają nam o swoich muzycznych fascynacjach, podróżach, synach, koncertach zagranicznych. Wiodą życie światowe, chyba oderwane od polskich obecnych realiów, gdyż dla nich głównym problemem jest osiedlenie się w Lizbonie.
Nie wiem, czy uprawnione jest ukazywanie tych artystek jako symboli poszczególnych dekad. Z pewnością odegrały dużą rolę w naszej rodzimej kulturze, z pewnością ich osiągnięcia przetrwają jeszcze wiele lat, z pewnością z przyjemnością słucha się ich nagrań, z pewnością są wielkimi artystkami. Ale czy symbolami-ikonami? W książce zabrakło wyraźniejszego uzasadnienia, uwypuklenia ich roli zawodowej – choćby ukazywano ją, zgodnie z konwencją przyjętą przez autorkę, na tle życia osobistego.