„Na kłamstwa nikt nie jest za głupi”
Sześć lat temu, Monachium. Znika dziewczynka, wówczas zaledwie ośmioletnia Scarlett Peters. Wraca do domu, w środku dnia, lecz nie dociera do celu. Ślad po niej zaginął. Poszukiwania, przesłuchania, kolejne hipotezy i tropy wiodą donikąd. Szef Komisji Specjalnej, Polonius Fischer, po roku ciężkiej pracy siedemdziesięcioosobowej grupy dochodzeniowców z całej Bawarii, zostaje odwołany. Przyczyna: brak wymiernych efektów. Jego następca szybko doprowadza do skazania na podstawie poszlak upośledzonego psychicznie Jockela Krumbholza. Mężczyzny o osobowości dziesięciolatka, który najpierw przyznaje się do winy, a zaraz potem odwołuje zeznania. Biegli oceniają jednak, że mężczyzna jest potencjalnym przestępcą, który swoim wyrafinowanym zachowaniem próbuje zmylić śledczych. Nie ma ciała dziewczyny, nie ma twardych dowodów. Jest skazany, sukces tak bardzo potrzebny policji, politykom, władzom, mediom i części społeczeństwa.
Współcześnie. Do Wydziału Zabójstw, do rąk Poloniusa Fischera, byłego zakonnika, trafia list od ucznia, Marcela Thalheima, kolegi Scarlett. Twierdzi on, że widział ją na Marineplatz. Chce, by komisarz ją odnalazł. Fischer powoli, acz niechętnie, odgrzebuje niełatwą dla siebie sprawę. Wbrew kolegom, zwierzchnikom, rodzicom dziewczynki. Trochę nawet wbrew sobie.
Współcześnie. W mieście stopniowo narasta niepokój. Seria brutalnych napadów na taksówkarzy zdaje się nie mieć końca. Są ciężko pobici i jedna ofiara śmiertelna. Ostatnią ofiarą jest aktualna partnerka Poloniusa, Ann-Kristin S.
Mamy w powieści dwa zasadnicze wątki i sporo tematów pobocznych. Mamy ciekawą narrację i wielowarstwowość opowieści. Mamy smutne konstatacje, ponure dialogi i niepokojący obraz współczesnego niemieckiego społeczeństwa, tylko pozornie praworządnego i zdyscyplinowanego. Mamy nieustanne splatanie się spraw zawodowych i osobistych bohaterów, w szczególności pełnego nierozwiązanych problemów Poloniusa.
Z jednej strony widzimy Fischera podejmującego bieżące działania w sprawach będących w jego kompetencji lub będących przedmiotem jego zainteresowania. Poznajemy słowa i myśli, które mu towarzyszą. Słowa jakże często inne niż nurtujące go przemyślenia. Polonius bowiem, jak każdy doświadczony policjant potrafi mówić tak, by nie ujawniać tego, co naprawdę myśli. W tle pulsują emocje targające tym doświadczonym przez los mężczyzną. Te, dotyczące jego przeszłości, te, dotykające jego związku z Ann-Kristin. Kolejną powieściową warstwą są spotkania i rozmowy, które komisarz prowadzi z innymi, ze współpracownikami, z szefami, podejrzanymi, ze świadkami. Tu możemy poznawać postaci głównie poprzez ich własne słowa, przez to, co nimi wyrażają, przez to, co wyrażają mową ciała.
Narracja jest dość nietypowa. Obrazy pełne niedopowiedzeń, miejscami poszarpane, pozbawione sztucznego porządku, jakim czasami - skądinąd dla naszego dobra, dla lepszego zrozumienia fabuły - raczą czytelników autorzy książek. Dużo jest szczegółów, drobiazgów, okruchów, z których składa się codzienna egzystencja każdego z nas. Nie zawsze są one ważne z punktu widzenia akcji, odgrywają za to ważną rolę jeśli chodzi o zrozumienie postaci, empatię lub antypatię wobec nich. Fridrich Ani ma charakterystyczny styl, pisze dość ostro, naturalistycznie, bez nadmiernej życzliwości w przedstawianiu większości osób pojawiających się na kartach powieści. Tworzy miejscami ponury, całościowo dość niepokojący, burzący spokój klimat zagrożenia, niedomówień, wzajemnej obcości, a nawet - wrogości. Fragmenty suchej, pozbawionej emocji analizy przeplatane są opisami działań byłego zakonnika służącego w policji i myśli go zaprzątających. Fischer nie budzi prostej sympatii. Komplikuje życie jak może, utrudnia sobie relacje nawet z osobami życzliwymi. Jest zamknięty w sobie, skoncentrowany na własnych myślach i przeżyciach, nieufny.
Śmierć nie ulega przedawnieniu to ciekawy kryminał, ukazujący mniej efektowną stronę pracy policji. Zwracający uwagę na jakże częste - o czym czasami dowiadujemy się z mediów - niechlujstwo w prowadzeniu trudnych spraw, udowadnianie z góry przyjętych tez, pójście "na skróty". Mozolne poszukiwanie prawdy wymaga czasu i samozaparcia, kosztuje. Czasami łatwiej pójść prostą drogą. To powieść skoncentrowana nie tyle na samym dochodzeniu do prawdy, na śledztwach, co na szerokim tle funkcjonowania nietypowej jednostki pracującej w policji, która dodatkowo ze sprawnego łowcy przestępców staje się nagle jedną z ofiar (sprawa Ann-Kristin).
Trochę w lekturze może przeszkadzać wyzierający z kart książki smutek, poczucie beznadziejności, a nawet bezsensu egzystencji. Bardziej odpowiada to wizji człowieka powolnie pogrążającego się w depresji niż opisowi normalnego życia, łączącego w sobie rozmaite sprzeczności. Cóż, może w konkretnym wypadku tak właśnie odbiera się świat i swoje w nim istnienie?
Tabor Süden znalazł się na rozstaju dróg. Odszedł z policyjnej sekcji do spraw poszukiwań, by wieść zwyczajne, bezproblemowe życie. Ale pewnego dnia jeden...