Są wśród nas również tacy poeci: nie mają w sobie nic z buntowników, młodość ich na skrzydłach nie niesie. Tak naprawdę – wydaje się, że z literaturą dawno już wzięli rozwód. Bardziej podobni starszym panom, których powinnością powinno być raczej karmienie gołębi bułką na skwerach niż publikowanie książek poetyckich. A mimo to, gdy zbliża się czas obrachunków i podsumowań – czują, że powinni odnaleźć wytarty pieniążek wiersza, mieć go znów przy sobie, zacisnąć w dłoni, zachować na zawsze.
Ich teksty warto czytać – nie tylko poprzez szacunek, wszak ci twórcy, których nazwiska pamiętają dziś przede wszystkim rówieśnicy i skrupulatni kronikarze, kiedyś tworzyli krajobraz literackiego Śląska. Gdzie się podziali na manowcach życia i marginesach literatury Jaśniak, Zyman, Lesik, Mitrężanka, Rauszer, Niezgoda, Hajduk? Ich teksty – jeśli niespodziewanie powrócą głosem z mgły zapomnienia – trzeba czytać z uwagą. Także jako lekcję pokory – wszak wszyscy możemy się znaleźć k i e d y ś w sytuacji p o d o b n e j. Zapewne Eugeniusz Hajduk doskonale zdaje sobie sprawę z uwarunkowań, o jakich wspomniałem przed chwilą. Swój zbiór (de facto debiutancki, w latach 60, i 70. minionego wieku publikował wszak tylko w wydawnictwach zbiorowych) zatytułował „Smak popiołu”. Popiół to tyleż świadectwo wypalenia, co wspomnienie, pozostałość po ogniu i żarze. Ale równocześnie jest tą substancją, która po nas – po każdym – z o s t a n i e. Popiołem posypujemy głowy na znak świadomości przemijania, ale też z popiołem związany jest piękny archetyp feniksa. Czy popiół ma smak – zapewne tak, ale – paradoksalnie – odczytywać należy go innymi zmysłami. Nie sposób chyba podważyć tezy, że książka Hajduka ma charakter summy, jest tomem obrachunkowym. Każdy wiersz poprzedzony został niemal pełnoprawnym mottem, zajmującym osobną stronicę; w ten sposób stworzona została swoista osobista mapa wartości i przesłań. Ale to nie tylko osobista coda poety przez długi czas znajdującego się gdzieś na peryferiach literatury.
Znajdziemy tu wszak teksty, w których tkwią fragmenty piękne i przejmujące – wymieńmy utwory takie jak „Krzyk jest tylko ciszą”, „Czuwanie”, „Kuglarze”, „Ludzie się budzą bez broni”. Trzeba przyznać, że Hajduk udowadnia, iż obdarzony był (bo wiersze te powstały na przestrzeni długiego odcinka czasu) poetyckim wyczuciem i słuchem – jego teksty nie trącą dziś anachronizmem ani w warstwie formalnej, ani jeśli chodzi o intelektualną jakość przedstawianych refleksji i sytuacji lirycznych. To może być nawet dla Czytelnika swego rodzaju zaskoczenie – pokazuje, że dobywanie wierszy z głębokiej studni czasu ma sens; gdyż poezja jako taka posiada naturę zastygłej żywicy zamienionej w bursztyn.
Autor „Smaku popiołu” w jakimś sensie cały czas pozostaje moralistą: interesuje go człowiek, jego zaplątanie w przypadki pomiędzy „progiem dzieciństwa” a „dyplomem śmierci”. Hajduk więcej mówi nam o etyce i samotności w dochowywaniu wierności jej normom, o przemijaniu i wędrówce niż o miłości. Pewnie dlatego jest twórcą, którego poezja – choć osobista – brzmi przede wszystkim retorycznie; rzadziej napotkamy tutaj fragmenty o czysto litycznym brzmieniu, kiedy jednak się pojawiają trudno odmówić im urody: „nocą – usta pytają ust / jakie słowa potrzebne są o świcie / skoro igiełki mrozu / krążą w naszej krwi”. Smak popiołu to smak wspomnień, zadumy, melancholii, ale również wydobywanej z zapomnienia poezji.