Dzieła literackie i filmowe, które budują w czytelniku przeświadczenie o takim, a nie innym epilogu, w mgnieniu oka potrafiąc je zburzyć niczym domek z kart, zawsze przyjmowane są z olbrzymią aprobatą. Bo któż nie lubi być zaskakiwany? Owa „twórcza ułuda”, której czasami z naiwną łatwością poddaje się odbiorca, świadczy o kunszcie artystycznym oraz o potężnym arsenale pomysłów fabularnych autora. John Harding w tej materii osiągnął status maestrii, kreując świat, na który patrzymy oczami jedenastoletniej dziewczynki. Świat tak przedziwny i niezwykły w swej prostocie. Siostrzyca, wyrastająca z konwencji dziewiętnastowiecznych powieści grozy, m.in. gotyckich nowel Oscara Wilde’a, to prawdziwy rarytas, którego konsumpcja nie kończy się wraz z przeczytaniem ostatniej strony.
Pamiętacie Mary Lennox z Tajemniczego ogrodu Frances Hodgson Burnett? Dziewczynkę, która swą żywiołowością rozpraszała mroki starego domostwa lorda Cravena? U Hardinga jej odpowiednikiem jest Florencja, wychowywana przez służbę i ograniczana przez apodyktyczne widzimisię wuja, który w imię patriarchalnych idei zakazał jej, jako dorastającej kobiecie, wszelkiej nauki i lektury. Ciekawa świata Florencja oczywiście swój złakniony wiedzy umysł karmi potajemnie, zaczytując się m.in. w dziełach Szekspira, zalegających w starej domowej bibliotece. Gdy jej brat, Giles, gnębiony przez rówieśników w szkole, powraca do domu, by w jego zaciszu kontynuować naukę, dziewczynka nie posiada się z radości. Niebawem jednak euforię przerwie pojawienie się nowej guwernantki, upatrywanej przez Florencję jako wcielenie prawdziwego zła.
Siostrzyca jest powieścią, która igra z czytelnikiem, mami go, przyspieszając bądź nagle zwalniając - tak, że ów traci orientację, w jakim punkcie właśnie się znalazł. Dodatkowy ślepy zaułek dla odbiorcy stanowi narracja. Opowiadającą o wydarzeniach w powieści jest sama Florencja, która stwarza swoistą przeciwwagę dla swej samotności – wyimaginowany świat, akcentowany werbalnie choćby za pomocą dziecięcych neologizmów. By odróżnić, co jest rzeczywistą akcją, a co fikcją, zrodzoną w umyśle dziewczynki, trzeba mocno się postarać i, prawdę mówiąc, owo zagubienie nie jest niczym niewłaściwym. Wprost przeciwnie – staje się ono źródłem ekscytacji i niecierpliwego oczekiwania na dalszy ciąg zdarzeń.
Pisarze eksploatują różnorakie motywy, nadając im wielowymiarową symbolikę. U Hardinga pojawia się figura domu, który odzwierciedla labiryntowość akcji. Zakamarki, tajemnice, jakie skrywają, pomieszczenia zakazane - to prawdziwy raj dla dziecięcej fantazji bohaterki, ale i dla samego czytelnika, który wraz z protagonistką przemierza te przestrzenie niejako "z opaską na oczach", ciekaw, na co tym razem natrafi.
Siostrzyca to powieść ze wszech stron enigmatyczna, pozostawia ona wiele otwartych furtek - z zastrzeżeniem, że nie kierują one ku oczekiwanemu rozwiązaniu. Harding proponuje pełną niespodzianek eskapadę ku nieznanemu. Dla tych, którzy doskonale czują klimat z grozą w tle, książka ta będzie znakomitym uzupełnieniem zimowego wieczoru w fotelu, z herbatą na podorędziu.