Trzecia część cyklu „Piraci, do abordażu” budzi nieco więcej kontrowersji niż tomy poprzednie. Niby już styl Mignone’a się klaruje, niby zaczynają się coraz wyraźniej rysować charakterystyczne elementy pisarstwa tego autora, ale wydaje mi się, że tym razem przesadził on z prezentowaniem scen śmierci… Właściwie trudno tu mówić o „scenach” śmierci, bo u Mignone’a kolejne dalszoplanowe postacie tracą życie błyskawicznie. Był człowiek – nie ma człowieka, dwa zdania, niezbyt rozbudowane, stanowią bardzo często jedyne powiadomienie o czyimś rozstaniu się ze światem. Tylko że tym zgonom towarzyszą coraz bardziej okrutne okoliczności, a początek „Siedmiu złotych posągów” to po prostu krwawa jatka.
Dzielni i mądrzy piraci pod wodzą byłego golibrody Mongarda stają w obronie uciśnionych, napadanych i pokrzywdzonych, wdając się w kolejne bitwy. Poza tą „charytatywną” działalnością skupiają się na oczyszczeniu mórz i oceanów z niepożądanego elementu. Innymi słowy – eliminują groźnych i bezwzględnych piratów. Działalność chwalebna choć nie unikają podopieczni Mongarda rozlewu krwi. A że narracyjne ograniczenia nie pozwalają na epatowanie brutalnością, w „Siedmiu złotych posągach” krwawych długich scen nie będzie. Chociaż wiele postaci straci życie. W tym tomie wątek śmierci niepotrzebnie dominuje, przesłania cenne w poprzednich częściach cyklu refleksje filozoficzne.
„Siedem złotych posągów” to powieść wyzyskująca klasyczny pomysł na historię o piratach. Jeśli znajdzie się tajemniczą mapę, to na niej na pewni będzie zaznaczone miejsce ukrycia skarbu. Przy odrobinie szczęścia i ryzyka ów skarb uda się znaleźć, a wtedy… wtedy będzie trzeba stawić czoła bezwzględnym rabusiom. Emocji w cyklu o piratach z pewnością nie zabraknie.
Książka pisana jest uproszczonym do granic możliwości językiem – z jednej strony to pozwala na demonstrowanie okrucieństwa piratów, rozwija wyobraźnię odbiorców i stanowi podstawę do wymyślania kolejnych przygód, z drugiej – szkoda trochę, że autor postawił na tempo opisu, rezygnując z wrażeń czysto estetycznych. Trafi do przekonania dzieci, ale nie rozbudzi w nich zainteresowania pięknem literatury, zapewnia coś w rodzaju dynamicznej dobranocki. Piraci kapitana Mongarda okrzepli już w swojej roli i starają się wypełnić przypisane im przez konwencję zadania. Uczą się fechtunku, podejmują śmiałe decyzje… jedynie kilku z nich z uporem zamiast rumu sączy herbatę.
Mignone nie rezygnuje z wykorzystywanych już w pierwszej części pomysłów. Wadą w kolejnej części serii może być nużąca czasem jednoplanowość wydarzeń – przy minimalistycznym opisie, błyskawicznych zmianach planów, mnogości bohaterów nie ma miejsca na rozwijanie kilku ważnych wątków. Młodzi czytelnicy będą zadowoleni nie tylko z wciągającej mimo drastycznych rozwiązań fabuły, ale i z ciekawych ilustracji (w których krajobrazy i plenery wypadają znacznie lepiej niż ludzie). Książka spodoba się małym odbiorcom, a to chyba najważniejsze.
Kapitan Mongard i jego ludzie znaleźli kryjówkę na pięknej karaibskiej wyspie otoczonej błękitnym morzem. Ale spokój nie trwa długo. Ścigane przez Anglików...
Na bezludnej wyspie Mongard i jego piraci natrafiają na wychudłego kudłatego mężczyznę. To Panajotis, grecki złodziej, porzucony na wyspie po tym, jak...