Na temat ludobójstwa w Rwandzie powstało wiele tekstów oraz filmów. Jednym z ludzi, którzy postanowili zgłębić ten temat jest Jean Hatzfeld, urodzony na Madagaskarze francuski reporter, korespondent wojenny i pisarz. W 1994 roku wyruszył on do Rwandy. Owocem jego pobytu w ogarniętym wojną domową kraju jest trylogia poświęcona konfliktowi pomiędzy Tutsi i Hutu oraz jednej z najokrutniejszych rzezi, jakie widział świat.
Nie każdy Hutu godzi się opowiadać o swym udziale w rzezi. Najłatwiej zachęcić do opowieści tych, którzy w więzieniu odsiadują długie wyroki, którym wyznania nie pogorszą sytuacji. Hatzfeld znalazł dziesięciu rozmówców. Jeden był rolnikiem, drugi - wojskowym, trzeci pracował w administracji. Jeden miał ledwie dwadzieścia lat, drugi ponad sześćdziesiąt. Niektórzy mieli żony i dzieci, inni wiedli żywot kawalerów. Łączyło ich pochodzenie. I to, że każdego dnia odbierali życie "karaluchom", jak lubili nazywać ludzi z plemienia Tutsi.
Hatzfeld pyta ich o wiele rzeczy. O początki rzezi, o pierwsze morderstwa i towarzyszące im uczucia. O to, czym jego rozmówcy się kierowali, wybierając ofiary, co czuli, odbierając życie nie tylko obcym, ale także sąsiadom, znajomym. O to, czy czują się winni, czy żałują. A oni odpowiadają, czasami szczerze, niekiedy asekuracyjnie, innym razem naginając nieco fakty.
Pancace miał dwadzieścia pięć lat, gdy zabił pierwszego Tutsi. Nie pamięta, jak wyglądała jego ofiara. Nie rozpoznał jej w tłumie. W pamięć zapadło mu inne zabójstwo. Pamiętam pierwszą osobę, która na mnie spojrzała w chwili krwawego ciosu. To było coś. Oczy tego, którego się zabija, są nieśmiertelne, jeśli napotkasz je w momencie śmierci. Mają straszliwy czarny kolor. Robią większe wrażenie niż strugi krwi i rzężenie ofiar, nawet pośród wielkiej wrzawy śmierci. Dla zabójcy oczy zabitego są jego nieszczęściem, jeśli je zobaczy. Są jak klątwa rzucona przez tego, którego zabija. Pierwszy raz często był trudny. Z czasem przywykliśmy zabijać bez tylu rozterek - mówi Jean-Baptiste, którego żonie Tutsi udało się przeżyć masakrę.
Zgodnie mówią, że nie warto było się wyłamywać, unikać udziału w "ścinaniu". Można się było narazić na grzywnę lub bicie, czasami śmierć. Mogłeś udawać, ociągać się, kombinować, płacić, ale przede wszystkim nie wolno ci było na głos się sprzeciwiać. To była pewna śmierć, jeśli wyraziłeś kategoryczny sprzeciw, nawet po cichu, w obecności sąsiada - twierdzi skazany na dwanaście lat Pio. Bogaci Hutu, którzy za żonę mieli kobiety Tutsi, wykazując się w trakcie mordu mogli mieć nadzieję na to, że ocalą swe małżonki od śmierci. Mordercy usprawiedliwiają się na różne sposoby. Tylko czy cokolwiek jest w stanie umniejszyć ich winę?
6 kwietnia 1994 roku nieznani sprawcy zestrzelili samolot, na pokładzie którego znajdował się prezydent Rwandy Juvénal Habyarimana. To dało początek ludobójstwu, choć powszechnie wiadomo, że niesnaski pomiędzy Tutsi i Hutu mają dużo dłuższe korzenie. Ludobójstwo to nie jakiś krzak, który wyrasta z dwóch czy trzech korzeni, ale splot korzeni, które gniły pod ziemią i nikt tego nie zauważył. W ciągu około stu dni zginęło co najmniej 800 000 (wersja najbardziej "optymistyczna") niewinnych istnień ludzkich. Ci, którzy mieli szczęście, ginęli od razu, od jednego cięcia. Inni umierali powoli. Płonąc, wykrwawiając się, bezbronnie patrząc na cierpienie swoich bliskich. Stali się środkiem do realizacji jednego celu. Tym celem było zabicie jak największej liczby Tutsi.
Teraz, kiedy zbrodniarze wychodzą na wolność, Tutsi i Hutu muszą nauczyć się żyć ze sobą. Ofiary mieszkają obok morderców. O tym, jak wygląda życie w Rwandzie po ludobójstwie, pisze choćby
Wojciech Tochman w świetnym reportażu
Dzisiaj narysujemy śmierć.
Sezon maczet to pozycja trudna. To książka, która boli. Ale to także reportaż, który musiał powstać, by opowiedzieć raz jeszcze historię krwawej rzezi w Rwandzie, opowiedzieć ją słowami morderców. Hatzfeld przeplata wypowiedzi osadzonych w więzieniu Hutu ze swoimi spostrzeżeniami, z faktami, do których udało mu się dotrzeć, z historiami, które przekazali mu inni. Książkę kończy opisami sylwetek swych "bohaterów", krótkim kalendarium kluczowych wydarzeń związanych z masakrą oraz słowniczkiem pozwalającym lepiej zrozumieć treść.
To niewątpliwie materiał do długich rozważań o naturze człowieka, o jego okrucieństwie. Ale i o wybaczeniu, choć w świetle znanych nam wydarzeń wydaje się to tak trudne, że niemal nierealne.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...