Tessa jest przewodniczką. Specjalizuje się w wyprawach survivalowych do różnych zakątków świata. Jest niespokojnym duchem, nie wybrała życia na amerykańskich przedmieściach, nie marzy o nowym samochodzie rodzinnym, nie robi zakupów w każdy weekend, nie urządza grilla z przyjaciółmi. Jej ojciec jest wciąż hippisem, mieszkającym na plaży, gdzie prowadzi drink bar i pływa na desce. Gdy Tessa była dzieckiem, pracował jako artysta renesansowy. Tessa poznała więc smak artystycznej tułaczki, nie zna innego życia. Podczas jednej z wycieczek ginie - niestety, z jej winy - jedna z uczestniczek. Nasza bohaterka ma wyrzuty sumienia. Po wypadku jest też unieruchomiona, co sprzyja refleksjom nad sensem i celem swojego życia. Tym bardziej, że kobieta właśnie wyszła z kilkuletniego związku. Mieszkali oboje w Tasmanii, teraz wraca do Stanów, do ojca i swojej przeszłości.
Ważną częścią tej przeszłości jest maleńkie miasteczko Las Ladronas, miła mieścina, która stała się modna wśród hollywoodzkich gwiazd. Celebryci przyjeżdżają tu, by poczuć klimat sprzed lat. W mieście zachowała się bowiem hippisowska komuna, która w nowych czasach oferuje m.in. warsztaty kulinarne. Nasz bohaterka pod pozorem poszukiwania nowych miejsc wypadowych dla swojej firmy postanawia na nowo poznać miejsce, gdzie spędziła wczesne dzieciństwo. Jej ojciec nie jest z tego faktu zadowolony. Wyraźnie odnieść można wrażenie, że kryje się tu jakaś tajemnica sprzed lat. Z urywków rozmów, snów i przywidzeń bohaterki wynika, że coś musiało się wydarzyć w Las Ladronas.
Smaku powieści dodaje wątek miłosny. Już pierwszego dnia w barze Tessa poznaje przystojnego Vince'a, samotnego ojca trzech córek. Romans bardzo szybko rozkwita, gdyż oboje bardzo tego potrzebowali. Oboje też nie chcą się angażować, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna jest w mieście tylko przejazdem. Jednak czy da się oszukać uczucia? Nie, pewnie, że nie. Tym bardziej, że do miejscowości przyciąga także doskonała kuchnia. W książce zawarte są dokładne przepisy na niektóre potrawy. Wspólne gotowanie, wyrabianie ciasta spaja więzi międzyludzkie. Tessie nie będzie już tak łatwo stąd wyjechać.
Sekrety uczuć to przede wszystkim powieść, którą czyta się naprawdę przyjemnie. Kolorytu dodaje jej z pewnością fakt, że ukazuje nieco inną Amerykę, nie tę znaną z popularnych filmów - kolorową i raczej pustą w środku, gdy po zdarciu opakowania nie zostaje wiele. Tu mamy do czynienia z Ameryką peryferiów, z miejscem, gdzie żyje się wolniej, spokojniej, smakując życie - i to dosłownie, także w sensie kulinarnym. Niektóre z podanych przepisów okazują się całkiem obiecujące, inne wypadają dosyć egzotycznie. Sekrety uczuć to po prostu zgrabnie napisana, interesująca powieść obyczajowa. Raczej nie zmieni życia żadnego z czytelników, jednak spełnia obietnicę przyjemnego spędzenia z książką kilku godzin wolnego czasu. A tego przecież poszukujemy w literaturze popularnej.