Izabela Sowa to jedna z najpopularniejszych polskich pisarek ostatniego czasu. Do lektury jej najnowszej książki przystępowałam jednak nie tyle z lękiem, co z uprzedzeniami. Posądziłam autorkę o sentymentalizm, obawiałam się kolejnej dawki „polskiej Bridget Jones” i – nie będę ukrywać – ckliwego romansidła.
Lektura „Ścianki działowej” zaskoczyła mnie w miły sposób. Oto bowiem jej bohaterką nie okazała się skrzywdzona przez życie czterdziestolatka, z bagażem doświadczeń równym staruszce i nieproporcjonalną ilością rozumu w głowie. Palmę pierwszeństwa oddano mężczyźnie. Na dodatek nietuzinkowemu. Dionizy Fiotroń to człowiek systematyczny, przewidywalny i… bardzo nudny. Wszystkie jego cechy są tak przerysowane, że nie budzą współczucia czy złości – mogą jedynie bawić. Mężczyzna dokonał prognoz dotyczących niemal wszystkich aspektów codziennego życia – wczasów, pracy zawodowej, wyglądu mieszkania, nawet książek, które niebawem mogą stać się modne i które koniecznie trzeba mieć na swej półce. Zdrady małżonki nie ujął jednak w codziennym harmonogramie. W momencie, gdy zaczyna podejrzewać partnerkę o niewierność, jego życie zmienia się o 180 stopni. W znalezieniu wyjścia z sytuacji pomaga mu Brzytwa – tajemnicza Matka Polka (właściwie: Polka Matka, bo Matka to nazwisko). Kobieta ciąga Dionizego na Marsz Tolerancji, próbuje przekonać do niemarkowych produktów, w skrócie: pragnie zwrócić jego uwagę na niematerialne aspekty egzystencji. Brzytwa uczy Fiotronia żyć. Jaki ma to związek z romansem jego żony, Szarloty? Z pozoru żadnego.
Po przebrnięciu przez półkryminalną intrygę, czytelnik przekona się jednak, że Polka – jako nietypowy detektyw, to jedyna osoba, która była w stanie bohaterowi pomóc. I pomogłaby, gdyby ten jej słuchał. „Ścianka działowa” Sowy uczy doceniać codzienność, czerpać radość z najprostszych działań, wydzierać z życia to, co najpiękniejsze. I, wbrew pozorom, tym „najpiękniejszym” okazuje się nie być pozycja społeczna, status materialny czy uporządkowane życie. Książka nawiązuje do, ostatnio popularnej, „Senności Wojciecha Kuczoka, zwracając uwagę na powszechność letargu, w którym większość z nas tkwi.
Można by „Ściankę działową” potraktować jako czwartą, autonomiczną historię, uzupełniającą Kuczokowski tryptyk lub docenić jej inność, zasadzającą się nie tylko na epatowaniu ogromnym ciepłem, ale i ciętym humorem, ironią, karykaturalnością. „Ścianka działowa” to powieść wyjątkowa, warta zauważenia na współczesnym rynku wydawniczym, gdyż łączy w sobie dwa najistotniejsze elementy dobrej lektury: rozrywkę z zadumą. Sowa serwuje swym czytelnikom „pyszną” uciechę – może nie tak sugestywnie zatytułowaną jak jej poprzednie powieści, np. „Smak świeżych malin” czy „Herbatniki z jagodami”, ale dostarczającą równie silnych wrażeń zmysłowych. Zachęcam do „spróbowania” powieści i życzę smacznego.
Sabina Kwak
Ciąg dalszy kultowej Blagierki W deszczowy lipcowy poranek Blanka Pyton, teraz już uczennica I klasy LO, jej babcia Naftalina i odnaleziona po latach...
Janusz jest bestsellerowym autorem, jednak nie ma złudzeń co do swojej twórczości. Opowiada o ciekawych wyprawach... Nie ruszając się z fotela. Pierwszą...