Jak zrecenzować drugi tom czegokolwiek? Od zawsze wydawało mi się to wyzwaniem ponad siły. Dalszy ciąg jakiejkolwiek historii, obojętnie czy dobrej, czy nie, jest tylko i wyłącznie dalszym ciągiem. A co dopiero, gdy mowa o Sandmanie!
Czego by nie powiedzieć o Neilu Gaimanie, seria komiksów Sandman jest perełką gatunku. Opowieści o Władcy Snów czyta się z zapartym tchem i/lub gęsią skórką na rękach. Co mnie osobiście najbardziej zachwyca, to to, że każdy tom (czy też, jak to było oryginalnie wydawane, każdy zeszyt) nie stanowi odrębnej całości, lecz stanowi część czegoś większego. Owszem, same w sobie poszczególne opowieści są w stanie się wybronić, ale prawdziwego smaku nabierają dopiero, gdy czyta się je jako całość.
Nie inaczej ma się sprawa z "Paniami Łaskawymi", tomem drugim, który, czytany osobno, jest trzymającą w napięciu opowieścią. Może być nieco ciężki do zrozumienia, bo co chwila pojawiają się postacie, z którymi czytelnik mógł się spotkać we wcześniejszych opowieściach, ale po jakimś czasie przestaje się to zauważać i można się porwać historii. Z kolei, jeśli ktoś czytał poprzednie tomy Sandmana i zna wiele postaci, nie zawiedzie się, bo sporo z nich pojawi się po raz kolejny. W niektórych wypadkach - ostatni.
Drugi tom "Pań Łaskawych" jest historią o konsekwencjach. Wiele sytuacji, które zdarzyły się wcześniej, teraz znajdzie swoje rozwiązanie.
Kim są tytułowe Łaskawe Panie (w oryginale Te Miłe)? Trzy czarownice, mieszkające w jednym z nieokreślonych uniwersów. Siedząc przy kominku splatają ludzkie losy. Czasem wyruszają, by wymierzyć karę mordercom. Zwłaszcza tym, którzy zabili kogoś z własnej rodziny. Eumenidy. Furie.
Fabuła, jak zwykle u Gaimana, poprowadzona jest w tworzący napięcie sposób. Powoli, ze sceny w scenę czytelnik zaczyna się domyślać, co się dzieje i co się stanie, a nieuchronna kulminacja może przerażać. Historia, prowadzona równolegle w kilku, wydawałoby się, niezbyt związanych ze sobą wątkach uzupełnia się i przeplata, ale dopiero gdy wszystko dobiega końca, powiązania stają się jasne.
Rysunek? Jak zwykle, rewelacyjny. Jak zwykle, różni się w poszczególnych opowieściach, jako że za rysunki odpowiedzialnych tym razem jest aż ośmiu artystów. Klimatyczne, wyraziste, kiedy trzeba oszczędne, kiedy trzeba - kipiące szczegółami. Uczta dla oczu.
Podsumowując, jeśli ktoś nie lubi Sandmana, drugi tom "Pań Łaskawych" na pewno mu się nie spodoba. Jeśli ktoś nie zna, może poznać i albo polubić, albo się zniechęcić. A jeśli ktoś lubi? Nie zawiedzie się. Przeczytać warto. No i zaczekać na "Przebudzenie".
Krzysztof "Pesel" Nalewajka
Chyba dramaturg, Jean Anouilh, przesadził nieco mówiąc, że wszystko we Francji jest pretekstem do zjedzenia dobrego obiadu, ale gdzież szukać lepszej kuchni...
Polska - najpiękniejsze miejsca to ilustrowany przewodnik, który w przystępny sposób dostarcza czytelnikowi niezbędnych informacji praktycznych na temat atrakcji w całym kraju....