Niepokój oczyszcza, a sanatorium leczy ludzi - ich dusze i ciała.
Był koniec sierpnia 1946 roku, gdy do małego bezimiennego miasteczka przybył ksiądz Antoni. To, co w nim zastał, wpędziło go w czarną rozpacz i wywołało kryzys wiary. W miasteczku sterroryzowanym przez Pełnomocnika i jego milicjantów nasz bohater odnalazł bowiem garstkę "zdziczałych", cudem ocalonych z wojennego koszmaru obywateli oraz kościół zabity deskami, uznawany za miejsce przeklęte. Tę ziemię jałową zaludniają dziwacy (np. szamanka Anna, która ma dar uwalniania ludzi od ich nieszczęść) i zwyrodnialcy. Nikt tam nie jest normalny, a na dodatek mieszkańcy miasteczka są systematycznie okradani i zabijani - raz przez "leśnych", raz przez "utrwalaczy" władzy ludowej. Dzieją się rzeczy niesłychane i przerażające. Sodoma i Gomora z Dzikim Zachodem na przyczepkę. O tych dziwactwach i okropieństwach opowiada dwunastoletni Jan, kładąc szczególny nacisk na zacięty bój, jaki o jego duszę stoczył wysłannik sił dobra (ks. Antoni) z przedstawicielem sił zła (Pełnomocnik).
Dziecięcego bohatera widzimy w otoczeniu jego przyjaciół. Ci zaś nie są banalnymi drugoplanowymi bohaterami: Klara potrafi czytać w cudzych myślach (żeby się nie wygadała w trudnych czasach, rodzice obcięli jej język), Staszek chodzi w sukienkach (matka, opłakująca jego zamordowanych braci, przezornie przebiera go za dziewczynkę), a Mateusz, któremu mina urwała nogę, marzy o lataniu. I rzeczywiście - opuszcza przeklęte miasteczko niczym bohater mitycznej Krety, Ikar .
Oczywiście, jest jeszcze tytułowe sanatorium dla gruźlików w Krynicy. Tam po przeszło 30 latach Jan (obecnie dyrektor fabryki... cukierków?!) spotyka Śledczego, człowieka, który w maju 1947 roku próbował rozwiązać zagadkę śmierci Pełnomocnika. Niestety, bez skutku. Pod koniec lat siedemdziesiątych, powodowany czystą ciekawością, emerytowany Śledczy wraca do sprawy, uatrakcyjniając sobie w ten sposób sobie nudną kurację w sennym uzdrowisku. Fabułę powieści „Sanatorium” Małgorzaty Saramonowicz napędza wtedy nowe pytanie, kto zabił Pełnomocnika? Niejednoznaczna odpowiedź pada oczywiście w finale.
Co to wszystko znaczy? I czy można sobie wyobrazić połączenie "Miasteczka Twin Peaks" (kto zabił Laurę Palmer?) z - powiedzmy - "Czarnym potokiem" Buczkowskiego lub "Sennikiem współczesnym" Konwickiego? Otóż można. Małgorzata Saramonowicz dokonała tej niezwykłej syntezy, pożeniła opowieść partyzancko-wojenną z kryminałem i horrorem. Wyszedł z tego ekscentryczny thriller, podlany martyrologicznym sosem. Prawdziwe dziwadło.
Jan Gondowicz uważa, że: „Proza Saramonowicz imponuje logiką konstrukcji, nieodległej od logiki okrucieństwa. Nie zna łatwych pocieszeń, nadziei, zbawienia i życia wiecznego. Próżnię po nich wypełnia grymas materii. Zapuść w tę czeluść wzrok - to jedyny dostępny nam bunt”. Nie w pełni zgadzam się z opinią krytyka - wydaje mi się, że jego słowa nie powinny widnieć na okładce książki, mogą bowiem wprowadzić czytelnika w błąd. Ta proza nie jest napisana w sposób logiczny i łatwo przyswajalny. Czytając i starając się zrozumieć powieść, musimy często powracać kilka kartek wstecz i za każdym razem dojść do innych wniosków. Pierwsze strony „Sanatorium” zniechęcają do dalszego czytania. Dużo pojawia się równoważników zdań i zdań- zamysłów autorki, niedopowiedzianych. Intryga, którą prezentuje nam Małgorzata Saramonowicz jest jednak ciekawa i miejscami naprawdę wciągająca, jednak składnia i logika zdań nie zostały dopracowane do perfekcji.
Nie mam nic przeciwko mrocznej wyobraźni pisarki, nie gorszy mnie jej skłonność do wymyślania horrendalnych bzdur. Rozumiem - dobry pomysł to połowa sukcesu. Tyle, że święte prawo każdego beletrysty do poszukiwania niebanalnych, wywołujących dreszcze tematów zostało w "Sanatorium" co najmniej nadużyte. Wszak na kartach tej powieści mówi się m.in. o zagładzie Żydów, o obozach, o niewysłowionych cierpieniach z lat okupacji hitlerowskiej. Martyrologia w służbie rozrywki? Przecież intencja autorki jest jasna - dać atrakcyjne, zniewalające czytadło. Ambicja ta została spełniona: "Sanatorium" czyta się jak dobry kryminał bądź thriller. Ale jakim kosztem? Moim zdaniem: kosztem grubej niestosowności.
Władysław, Jaksa i Alba. Młody następca tronu, syn wielkiego rycerza i niewidoma kapłanka. Władysław rywalizuje z Jaksą, z czasem staje się bezwzględny...
Thriller psychologiczny. Młoda kobieta na wieść o tym, że jest w ciąży, zapada w śpiączkę. Lekarze nie potrafią znaleźć przyczyny jej stanu. Jedynym człowiekiem...