Samotność to stan wyjątkowy – różne są jego oblicza. Dla jednych jest przekleństwem, dla innych czymś, bez czego nie da się żyć. Czasami uciekamy od niej, by znów – na własne życzenie – wpaść w jej objęcia. W gruncie rzeczy wszędzie możemy jej doświadczyć, nawet będąc się w otoczeniu setki osób. O samotności, która czasem staje się dla nas ciężarem, opowiada „Samotność liczb pierwszych”. Od czasu premiery książka odniosła wielki sukces, o czym mogą świadczyć blisko dwa miliony sprzedanych egzemplarzy. „Samotność liczb pierwszych” to zaskakujące połączenie matematyki, poprzez którą autor zdaje się tłumaczyć zależności występujące pomiędzy ludźmi – ludźmi niepotrafiącymi dostosować się do otoczenia. Są jak liczby pierwsze, które nie zawsze mogą trafić na bliską osobę:
„Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie. Stoją na swoich miejscach w nieskończonym szeregu liczb naturalnych, ściśnięte, jak wszystkie, między dwiema innymi liczbami, ale mają w sobie coś, co różni je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne, i dlatego fascynowały Mattię. Czasami myślał, że znalazły się przypadkiem w tym ciąg, uwięzione jak perełki nawleczone na nitkę...” [str. 139]
Takimi samotnymi liczbami są bohaterowie książki „Samotność liczb pierwszych”– Mattia i Alice, którzy odstają od reszty rówieśników. Alice to anorektyczka, nie potrafiąca znaleźć wspólnego języka z własnym ojcem, a Mattia to zamknięty w sobie chłopak, którego od wielu lat nie opuszczają wyrzuty sumienia związane z zaginięciem jego siostry bliźniaczki. Ich losy splatają się ze sobą zupełnie przypadkowo - gdyby nie „życzliwe” koleżanki, Alice zapewne nigdy nie poznałaby Matti.
Dominującym tematem tej powieści jest samotność, która prędzej czy później dotyka każdego z nas – czy tego chcemy, czy nie. Tym, co odróżnia tę pozycję od innych książek traktujących o alienacji i osamotnieniu, jest ciekawa i oryginalna wariacja na temat dwóch połówek jabłka. Autor ukazuje nam owe połówki, które raz po raz się do siebie zbliżają, ale nigdy nie mogą stworzyć całości, nie mogą dopasować się do siebie na dłużej. Zarówno Alice, jak i Mattia, kroczą własnymi ścieżkami, są samotni wśród tłumu. Są okaleczeni emocjonalnie, szukają siebie nawzajem, a gdy już dochodzi do spotkania, na nowo oddalają się od siebie, robiąc krok do tyłu. Ich wzajemna relacja ogranicza się tylko i wyłącznie do przyjaźni, chociaż niejednokrotnie miała szansę na to, by stać się czymś więcej.
Okrzyknięcie książki Giordano mianem bestsellera wcale mnie nie dziwi – książkę czyta się świetnie, a lektura wciąga od pierwszych stron. Nie jest to klasyczna love story ze szczęśliwym zakończeniem, a raczej książka traktująca o aspołeczności głównych bohaterów, która momentami doprowadzona zostaje wręcz do absurdu. „Samotność liczb pierwszych” to coś więcej niż tylko powieść – to studium alienacji, które momentami zdaje się dominować i kierować życiem głównych bohaterów, którzy, nie potrafiąc pokonać swojej samotności, wracają do punktu wyjścia.
Paolo Giordano, opisując poszczególne epizody swoich bohaterów, nie bombarduje wprost emocjami – te zdają się ukryte pomiędzy wierszami i niedopowiedzeniami, które sami niejako musimy odszukać i poświęcić im trochę czasu, zastanowić się nad losem Alice i Matti oraz - być może - odnieść do swojej historii i osoby. Być może tutaj tkwi siła tej książki: w braku jednoznacznych rozwiązań i oszczędnym dawkowaniu emocji.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...