Wielki Saladyn, ten, który wypędził krzyżowców z Jerozolimy, ten, który odebrał Frankom Ziemię Świętą. Człowiek delikatnej budowy, o szczupłej twarzy, delikatnego zdrowia, o wielkim sercu i potężnym duchu. Jedyny, który potrafił zjednoczyć rozproszonych wyznawców Mahometa i pogodzić ich sprzeczne interesy, aby stanąć naprzeciw niewiernym. Rzeź, jaką zgotował im pod Rogami Hittinu, podczas której uwięził nawet samego króla Gwidona z Lusignan, przeszła do historii.
Był człowiekiem, którego na drodze ku chwale spotkał wielki angielski król, Ryszard Lwie Serce, który (nawiasem mówiąc) podobno wcale nie mówił po angielsku i wolał przebywać we Francji. Dwaj wielcy przywódcy zmagali się na terenie Palestyny i choć podobno nigdy się nie spotkali (na drodze do wielkiej konfrontacji stanęła choroba, która zmogła obu władców), ich walka toczona była na śmierć i życie. Gdy wreszcie zawarli rozejm, chroniąc w ten sposób ludzi zamieszkujących na spornych terenach, ich poplecznicy nie uznali tego za sukces polityczny.
Saladyn podchodził z Tikritu jak Saddam Husajn. Był Kurdem, którego na szczyty władzy wyniosła zawierucha wojenna, a także osobiste przymioty, w tym niezwykłe zdolności wojskowe i zapewne specyficzna bezwzględność, pozwalająca mu na zawieranie opłacalnych sojuszy. Potem losy potoczyły się już same. Osłabieni muzułmanie utracili Ziemię Świętą, rozproszyli się, a Saladyn ich zjednoczył i, w imię Allaha, odzyskał dla nich Jerozolimę wraz z jej wszystkimi świętymi miejscami.
Był bohaterem, który zapoczątkował nową dynastię. Zmarł, mając zaledwie pięćdziesiąt pięć lat w wyniku choroby, być może powikłań po zaziębieniu, gdy nie mógł odnaleźć ciepłego płaszcza, aby z niego skorzystać podczas ulewnego deszczu. Gdy odszedł, okazało się, że nie pozostawił żadnego majątku, choć za życia był niezwykle bogaty. Przyczyną była niezwykła hojność i pobożność Saladyna, który oddawał swój majątek potrzebującym. Podczas ewakuacji ludności z podbitej Jerozolimy wykazał się niespotykaną życzliwością, okazując łaskę tysiącom biedaków, którzy nie mieli się za co wykupić, zatem groziła im niewola. Podobno był znacznie bardziej łaskawy dla uchodzących chrześcijan niż chrześcijański biskup, który opuścił miasto i swoich braci w wierze, zabierając z sobą niemały majątek w złocie.
Poza tym romantycznym wizerunkiem jest jeszcze jedna twarz Saladyna. Gorliwy muzułmanin, głęboko wierzący człowiek, który wymagał od siebie dużo więcej niż od innych. Gdy po odzyskaniu Jerozolimy w wyznawcach islamu osłabła wola walki z niewiernymi, to Saladyn był siłą sprawczą, która dokończyła dzieła. Jego osobisty dżihad, walka z samym sobą, zaowocowała wyzwoleniem Palestyny na przeszło siedemset lat. Rycerski wizerunek człowieka, który – gdyby nie wyznanie – idealnie pasowałby do ideału średniowiecznego rycerza, dotrzymującego słowa danego nawet wrogowi (w przeciwieństwie do Saladyna król Jerozolimy postarał się o zwolnienie danej przeciwnikowi przysięgi. Przyszło mu to z łatwością, bowiem biskup Świętego Miasta uznał, że przysięga złożona niewiernemu jest nieważna), szlachetny, rycerski, wykształcony, pozostawił po sobie wizerunek tajemniczego władcy ze Wschodu, którego legenda nigdy nie umarła. Szkoda, że walczył przeciwko Europie.
Biografia pióra Hindleya to historia przede wszystkim polityki, która ukształtowała i była dziełem życia Saladyna. Warto się z nią zapoznać, choć sposób wydania budzi pewne trudności w lekturze. Zbyt szeroko zaplanowane wersy mogą męczyć czytelnika. Jednak pomimo tej niedogodności, jest to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się historią krucjat i konfliktów w Ziemi Świętej, w które przecież wpisane są losy Saladyna. Pochowany w Damaszku, mieście ogarniętym wojną, wciąż pozostaje niemym świadkiem dramatu, który nie ma końca.