Książka Betty Edwards „Rysunek. Odkryj swój talent dzięki prawej półkuli mózgu” może spotkać się z krytyką ludzi, którzy uważają, że umiejętność rysowania jest sprawą wrodzoną i żadne kursy nie pomogą tym, którzy jako dorośli rysują dalej tak jak w wieku dziesięciu lat. Ale autorka proponuje tu zupełnie nowe podejście do nauki rysowania – i ze względu na oryginalność spojrzenia oraz efekty – cenne. Prawdopodobnie odkryty dzięki poradom i wskazówkom „talent” nie będzie talentem w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale Edwards bez wątpienia nauczy rzemiosła. To wystarczy, by rysunkami jej uczniów zachwycali się inni.
Betty Edwards nie uczy rysowania. Nie pokazuje, jak stawiać kolejne kreski. Sposób wykonania rysunku odsuwa na dalszy plan – interesuje ją natomiast umiejętność patrzenia i na tym koncentruje się przez większą część podręcznika. Uzyskuje to dzięki całej serii przedziwnych ćwiczeń, wśród których przerysowywanie odwróconych rysunków i kreślenie przestrzeni negatywowych to jeszcze najbardziej normalne i zrozumiałe zadania.
Istnieje całe mnóstwo poradników, w których tłumaczy się, jak prawidłowo trzymać ołówek i poprawnie stawiać kreski. Betty Edwards mówi, co zrobić, żeby narysować to, co się widzi, a tym samym spełniać może marzenia odbiorców, którzy bezskutecznie starali się odwzorować czyjąś podobiznę lub jakiś widok. Obala mit, że rysowania nie da się nauczyć, daje nadzieję, tym mniej utalentowanym czytelnikom. Pod warunkiem, że znajdą w sobie na tyle cierpliwości, by wykonywać żmudne ćwiczenia.
Metoda proponowana przez Betty Edwards jest urzekająco prosta, co tworzy kontrast z jej efektami – skomplikowanymi technicznie rysunkami. Czytelnicy nauczą się z tej publikacji przede wszystkim jak przedstawiać twarze, jako że uchwycenie podobieństwa konkretnego człowieka jest uznawane za najtrudniejszą część rysunkowego wtajemniczenia.
Tym, którym nie pomoże zmiana sposobu patrzenia, proponuje Betty Edwards cały szereg matematycznych wręcz wyliczeń- w jakiej odległości od oka znajduje się ucho, w którym miejscu wysokości głowy zaczynają się oczy – i wiele, wiele innych. Autorka chce przede wszystkim odwieść odbiorców od rysowania symbolicznego – wprowadzania do rysunku schematów, które każdy wypracował sobie w dzieciństwie – cierpliwie tłumaczy na przykład, jak układają się rzęsy. Ilustruje swój kurs szeregiem reprodukcji dzieł znanych artystów, własnymi obrazkami pokazowymi i pracami uczestników kursu, dzięki czemu zaobserwować można także na ilustracjach to, co zostało jasno wyłożone w tekście. Na marginesach sporo jest cytatów i uwag, luźniej związanych z tekstem głównym – służą one przede wszystkim ubarwianiu książki.
Autorka rozpoczyna książkę w iście amerykańskim stylu: od reklamowania siebie i zachwalania pomysłu na uczynienie z każdego artysty oraz od głębokiego uzasadniania przyjętej perspektywy spojrzenia. Długie wywody o pracy mózgu mają przekonać niezdecydowanych do skuteczności zawartych w książce porad, ale tak naprawdę o wiele bardziej przekonujące są choćby zestawienia rysunków kursantów sprzed zajęć i po kilku lekcjach. Naukowe wyjaśnienia może spokojnie pominąć ten, kto jest gotów zaufać Betty Edwards i bez ociągania się wykonywać polecenia.
Książka ta, a właściwie jej kolejne wydanie, które doczekało się polskiego przekładu, to poprawiona i uzupełniona wersja dzieła sprzed dwudziestu lat. Autorka wykorzystała tu swoją praktykę pedagoga i położyła nacisk na problemy, z którymi podczas pracy borykali się jej uczniowie. Dzięki temu naprawdę niewiele pytań pozostanie bez odpowiedzi, a publikacja jawić się będzie jako pomocny zestaw wskazówek i poradnik, który faktycznie nauczy, jak rysować. Siła tej książki polega na jej inności i na prezentowaniu stosunkowo nietrudnego sposobu na poprawienie jakości własnych rysunków. Warto sięgnąć do niej, by zaskoczyć znajomych umiejętnością wiernego odtwarzania rzeczywistości w rysunku.
Izabela Mikrut