Bodaj największą zaletą najnowszej książki Gene'a Wolfe'a zatytułowanej „Rycerz” jest plastyczny sposób opowiadania o tych wszystkich fantastycznych wydarzeniach, jakie rozgrywają się na kartach tej fascynującej powieści. W jednej chwili, niczym mistrz realizmu Gustave Courbet, pisarz bardzo konkretnie maluje kontury przewijających się postaci, by po chwili delikatną kreską tajemnicy przenieść czytelnika w nierealny świat impresji i półcienia, niczym spod pędzla Claude'a Moneta. Takie połączenie, bądź co bądź skrajnie przeciwstawnych stylów, zdawałoby się, wprowadzi nic innego, jak niepotrzebny eklektyzm, lecz nic bardziej złudnego. Właśnie takie malownicze operowanie słowem przez autora sprawia, iż wzajemne przenikanie się światów realnego i magicznego odbywa się niemalże niezauważenie, wręcz bardzo naturalnie (sic!).
Warto wspomnieć, iż kolejnym interesującym zabiegiem stylistycznym, charakterystycznym dla pisarza, stała się zabawa średniowiecznymi formami literackimi oraz znanymi już dobrze motywami i wątkami europejskich podań czy też legend (m.in. opowieści arturiańskie, celtyckie lub skandynawskie mity). Podobnie jak w poprzednim wypadku, tak i tutaj widzimy dobrze zorganizowany i przemyślany pod względem konstrukcji świat, który pomimo różnorodności postaci, wątków, przenikających się wizji, ani na chwilę nie traci wewnętrznej spoistości. Gene Wolfe zdaje się nam mówić, że to właśnie w różnorodności i kontrastach tkwi wielkość jego baśniowej opowieści.
Pod względem fabularnym „Rycerz” jest opisem przedziwnej podróży zwyczajnego amerykańskiego nastolatka, podczas której obserwujemy jego metamorfozę z zagubionego, niezdarnego chłopca Able’a w walecznego rycerza, wielkością dorównującego legendarnym Arturowi czy Rolandowi. To właśnie z opowieści o ich mężnych czynach zaczerpnął nasz bohater postawę, w której na pierwszym miejscu zawsze będzie stawiał etos prawdziwego średniowiecznego obrońcy takich wartości jak miłość, przyjaźń czy poświęcenie.
Całość została napisana w formie listu Able’a do swego brata Bena, z którego dowiadujemy się, że wszystko zaczęło się od niewinnie wyglądającej gałązki kolczastej pomarańczy. Jak wspomniałem już wcześniej, przejście ze świata realnego w magiczny odbywa się bardzo łagodnie - w tym przypadku właśnie za sprawą odłamanej gałązki, bo to właśnie ten czyn w konsekwencji doprowadzi Able’a do przedziwnej krainy Mythgarthru. Tam nasz bohater spotyka między innymi cały repertuar mówiących zwierząt, Mechitów, Aelfów z królową Disiri na czele, smoka, którego ojcem ponoć był człowiek, aż po dziwne istoty zjadające ludzi. Jednak pamiętajmy, że każdemu z tych stworzeń, o dziwo, Wolfe nadał charakterystyczny rys psychologiczny, przez co są one jeszcze bardziej interesujące. Myślę, że właśnie dlatego „Rycerza” czyta się z zapartym tchem i lekkimi wypiekami na policzkach. Bo nawet, jeśli ktoś powie: wszystko już było, odpowiem: nie w takiej formie.
SPRZEDAŻ OD 22.06.2007. Gene Wolfe kolejny raz dowodzi swojego mistrzostwa w sztuce tworzenia światów, niewiarygodnej umiejętności budowania postaci i...
Bohater książki "Żołnierz z mgły", Latro, grecki wojownik, który po zranieniu w głowę stracił pamięć, kontynuuje wędrówkę w poszukiwaniu utraconej tożsamości...