Rosja to obecnie największy kraj świata, zajmujący powierzchnię większą niż Australia, pozostający na dziewiątym miejscu pod względem liczby ludności. Przez ostatnie trzysta lat Rosja miała niepośledni wpływ na najważniejsze wydarzenia na całym świecie, a decyzje rządzących nią wpływały na kształt polityki światowej. Ale kiedy spogląda się wstecz na wiek piętnasty, zdumiewające może się wydać, że małe, położone między Europą a Azją państewko, otoczone najrozmaitszymi (i rzadko - przyjaznymi) plemionami, zdołało wybić się na jedną z czołowych pozycji wśród światowych mocarstw. Na pytanie, jak do tego doszło, próbuje udzielić odpowiedzi Carol B. Stevens w „Rosyjskich wojnach 1460 – 1730”.
Książka ta to dogłębna (a w każdym razie: mocno pogłębiona) analiza militarnej strony polityki rosyjskiej w ciągu tych trzech wieków. Nie należy się tu spodziewać, w przeciwieństwie do tego, co sugeruje tytuł, dokładnego opisu wszystkich wojen, jakie prowadziła Rosja, opowieści o najważniejszych bitwach, przyczynach i skutkach kolejnych walk. Takie tematy poruszane są najczęściej na marginesie, rzadko znajduje się tu bardziej wyczerpujący opis wydarzeń. Co zatem składa się na treść książki, jeżeli pominięta została taktyczna część obiecanych czytelnikowi wojen? Strategia i logistyka. Stevens zajmuje się głównie rodzajami wojsk, ich wykorzystaniem, sposobami poboru i uzupełnieniami – cała historia Rosji została tutaj powiązana z reformami i zmianami w składzie armii. Działania wojenne także są rozpatrywane pod względem zmian, jakie wymusiły w postrzeganiu zadań poszczególnych formacji.
Skupienie autorki na technicznych aspektach prowadzenia wojny i utrzymywania armii jest miłą odmianą od dziesiątek podobnych książek, które składają się prawie wyłącznie z mokrych od krwi bądź suchych jak pieprz opisów kolejnych batalii. Jest to dość niecodzienne spojrzenie - zwłaszcza, że Stevens nie ogranicza się tylko do militarnych przyczyn zmian zachodzących w strukturach armijnych, ale porusza szereg społeczno-gospodarczych problemów, które na nie wpływały, częstokroć w większym nawet stopniu. Taka próba przedstawienia całościowego procesu tworzenia armii jest pewną nowością w literaturze dotyczącej wojsk rosyjskich; większość autorów skupia się na czysto militarnej stronie zagadnienia, pomijając wątki niezwiązane z ich zainteresowaniami.
Niestety, trzeba też powiedzieć, że książka jest napisana dość drętwo. Nie wynika to wcale z braku talentu czy poczucia humoru u autorki, która potrafi czasami świetnie spuentować konkretne zagadnienie. Problem leży w natłoku informacji, jakim Stevens próbuje zabordażować umysł czytelnika. Daty, nazwiska, miejsca, czasy, ludzie, pieniądze, broń - wszystko to wrzucone zostaje do jednego worka. Nie ma też krótkich przypomnień, „kto jest kim”, więc można się przygotować na długie przetrząsanie książki w poszukiwaniu jakiegoś Czerkaskiego, którego znajomość jest niezbędna do zrozumienia podrozdziału.
Żeby cieszyć się lekturą „Rosyjskich wojen…”, trzeba być zaznajomionym z ogólną historią Rosji. Osoby, które kojarzą, że tam rządzili carowie i caryce, że był tam Rasputin, który miał czarną brodę… raczej nie będą wiedziały, o co w publikacji tak naprawdę chodzi. Natomiast dla głębiej zainteresowanych tematem będzie to książka godna zainteresowania. Ciekawe i niecodzienne podejście do tematu armii łączy się tu z głęboką wiedzą merytoryczną, a ilość informacji przekazywanych na każdej stronie ucieszy raczej niż przestraszy wytrawnego poszukiwacza faktów o rosyjskiej wojskowości. Nie jest to na pewno arcydzieło, ale porządnie przygotowana książka, która potrafi naprawdę zafascynować.