Zaczyna się ciekawie, chociaż nie całkiem oryginalnie. Od mężczyzny z czterema córkami odchodzi żona. Dokładniej: wyjeżdża, na czas nieokreślony. Bohater zostaje sam i musi poradzić sobie z wychowaniem dziewczyn: maturzystki, dwóch gimnazjalistek i kilkulatki. Nagle staje się samotnym ojcem i próbuje zmierzyć się z gospodarskimi zajęciami. Tęskni za żoną i po początkowym szoku chce dojść do odpowiedzi na pytanie, dlaczego kobieta go opuściła. Spokojne analizy sytuacji, rozmowy z bliskimi i rozważania pozwalają mu opracować odpowiednią strategię.
Krzysztof Popławski sięga po rozwiązania rzadkie w powieściach obyczajowych i już we wstępie do książki zapowiada jej zakończenie, mało tego – zainteresowanych zachęca do zapoznania się z epilogiem. Jednak ja odradzam taką lekturę, znacznie lepszy efekt da przeczytanie „Wyjaśnienia na zakończenie” na deser, po co odbierać sobie zabawę. „Rok taty: jest zbiorem anegdot, minirozdziałków, zbudowanych z mniej lub bardziej dowcipnych opowiastek o życiu samotnego ojca i o pomysłach jego córek. Dziewczyny całkiem często zaskakują tatę, stawiają go w trudnej sytuacji, nie zawsze stosują wobec niego taryfę ulgową. Tu pojawia się rozwarstwienie książki – z jednej strony mamy bowiem część „obyczajową” – zwyczajne, standardowe problemy, dociekania opuszczonego mężczyzny i komentarze dotyczące popełnianych przez obie strony błędów – w zasadzie nie ma tu nic oryginalnego, chociaż jako obyczajówka, sprawdza się nieźle: nie ma tu przegadania, bo tego wymaga druga sfera „Powrotu taty” – humor właśnie.
Krzysztof Popławski oblicza tekst na wywołanie uśmiechu i śmiechu – komizm natomiast wymusza krótkość poszczególnych relacji. Każdy niemal fragment kończy się żartobliwym podsumowaniem, a nadaje książce lekkości. Wyraźny jest tu również optymizm, dzięki temu bez większych problemów daje się przejść przez opowieści samotnego ojca. Warstwa obyczajowa i warstwa humorystyczna wzajemnie przenikają się i dopełniają. Jest jeszcze trzecia warstwa, nie do pominięcia.
Książkę wydało Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów „W drodze”, nie da się w niej zatem – jak się wydaje – uniknąć religijnych akcentów. Bohater zajmuje się łaciną i greką, także przekładaniem tekstów religijnych, córkom nadawał imiona z Biblii. Ma brata-księdza (na szczęście ów ksiądz, zamiast prawić kazania, pokazuje zupełnie „ludzką” stronę egzystencji). Córki co jakiś czas przechodzą fascynację religią, a medialne przekazy z czasu śmierci Jana Pawła II zostają przedstawione i „odpowiednio” skomentowane. Przejawia się ta religijność nawet w drobnych zwrotach (rok Pański) – przykuwa to uwagę, ale, chociaż miejscami aż męczy (jako nienaturalne w powieści obyczajowej), nie jest tematem dominującym. Poza tym epilog książki i tak wszystko wytłumaczy. Zdarzają się zwłaszcza na początku książki, odrobinę nienaturalne elipsy, skróty myślowe, które świadczą o braku pisarskiego wyrobienia – z czasem one zanikają, ale też znajdują wyjaśnienie pod koniec lektury.
„Rok taty” to powieść z pomysłem (chociaż wykorzystująca stereotypowy już motyw), z humorem i z wyraźnie wyznaczoną osią konstrukcyjną – mimo tego podczas lektury trudno z pewnością wyznaczyć ostateczne cele autora. To nie musi być mankament tomu, zwłaszcza że opowieść Krzysztofa Popławskiego zwyczajnie wciąga. W zasadzie jest to lektura na jeden wieczór, dynamiczna, chociaż bez specjalnych fabularnych fajerwerków. Ich deficyt wynagradza czytelnikom jednak wyjaśnienie odautorskie – warto dla niego doczytać historię do końca i to bez lekturowych „przeskoków”.
Popławski pisze ciepłą książkę o miłości w różnych jej przejawach, dojrzałości i walce. Optymizm zapewnia czytelnikom wrażenie spokoju – dzięki temu skupić się mogą oni na przeżyciach samotnego ojca. To krótka książka, ale porusza się w niej wiele ważnych dla współczesnego odbiorcy tematów, pozycja, która z pewnością zasługuje na uwagę.
Izabela Mikrut