Obrazy, rzeźby czy sakralne precjoza, będące często bezcennymi artefaktami, stanowią obiekty pożądania wielu kolekcjonerów, którzy niekiedy chcą wejść w ich posiadanie, nie zważając nawet na to, że łamią czy naginają obowiązujące prawo. Punktem wyjścia w debiutanckiej powieści Relikwiarz Elżbiety Bielawskiej są właśnie kradzieże precjozów z kilku krakowskich kościołów. Co łączy te wydarzenia i dlaczego śledztwo w tej sprawie nabierze nieoczekiwanego, szalonego tempa? Tego czytelnik dowie się z książki, która liczy... ponad 600 stron!
Zofia Sokolnicka to samotna, wygadana, bezkompromisowa, dwudziestodziewięcioletnia policjantka, podchodząca do swojej pracy bardzo poważnie. Nie dość, że musi mierzyć się z niewybrednymi komentarzami czy dwuznacznymi „komplementami” ze strony kolegów, to w dodatku nie ma szans na prowadzenie własnej sprawy. Nieważne, jak bardzo Zosia angażowałaby się w swoje obowiązki, wnioski i spostrzeżenia, jakie podsuwa swoim przełożonym, zwykle nie są przez nikogo brane pod uwagę. Do czasu, gdy postanawia zająć się sprawą skradzionych z kilku krakowskich kościołów relikwiarzy i wiąże tę sprawę ze śmiercią naukowca na dworcu kolejowym. Zbiegiem okoliczności, policjantka właśnie wybiera się na zaległy urlop, postanawia więc wykorzystać go na przeprowadzenie własnego „prywatnego” śledztwa. To, jak rozwinie się akcja i to, dokąd poprowadzą ją ścieżki dochodzenia, przejdzie najśmielsze oczekiwania kobiety.
W przeważającej mierze powieść wypełniona jest akcją, która pędzi niemal na złamanie karku. Kolejne tropy, na jakie trafia Zofia, a także te, które same pchają się jej pod stopy, mocno przyspieszają bieg kolejnych wydarzeń. Na swojej drodze Zofia spotyka przystojnego Maksa, kilku doktorów i profesorów, księdza Jacoba i stażystkę z muzeum, młodziutką Julię i wraz z nimi – chcąc, nie chcąc – jeszcze bardziej wikła się w sprawę relikwiarzy, tajemniczego bractwa i zaginionych dzieł sztuki.
A skoro o tak cennych przedmiotach mowa, nie może zabraknąć mrocznej strony opowieści, mafijnego półświatka, nielegalnych interesów, brawurowych pościgów, ucieczek, tragicznych w skutkach strzelanin czy okładania się pięściami. Są spluwy, karki, drogie samochody na zagranicznych blachach, a nawet krótki wątek związany z agencją towarzyską. Akcja opowieści biegnie jak szalona. Najpierw jesteśmy na krakowskim rynku, by za chwilę wsiąść do meleksa lub dorożki i znaleźć się w kościele, w którym za chwilę dojść może do tragedii. Niewiele później trafiamy w sam środek strzelaniny na Wawelu, by po kilkudziesięciu minutach w towarzystwie funkcjonariuszy skierować się na posterunek.
Autorka w swej powieści sporo miejsca poświęca także uczuciom i emocjom bohaterów. Zofia zwierza się czytelnikom ze swojej samotności, z oczekiwań wobec kariery i życia osobistego. Opowiada, jak wiele kosztowało ją otrzymanie posady policjantki, gdy jej ojciec – były komendant – robił wszystko, by dziewczyna nigdy nie wykonywała tego zawodu. Zosia opowiada też o tym, dlaczego ma tylko jedną przyjaciółkę, dlaczego nie potrafi znaleźć wspólnych tematów z koleżankami ze szkoły, dla których liczą się przede wszystkim pieniądze i wymuskany image, a z drugiej strony przechwalają się bogatymi mężami i ponadprzeciętnie uzdolnionymi dziećmi. Zosia to bohaterka złożona, osoba, która trzyma innych na dystans.
Powieść zabiera czytelnika także w liczne podróże: po Krakowie, gdzie oczywiście zaglądamy na urokliwy rynek i wstępujemy do kilku kościołów (w tym Kościoła Mariackiego) i na Wawel. W międzyczasie odwiedzamy Gdańsk, cieszymy się niezaprzeczalnym pięknem polskiego wybrzeża, korzystamy ze spacerów po starówce i poznajemy historię tego miasta. Na sam koniec powieści Elżbieta Bielawska zabiera czytelnika do włoskiego Bardolino, gdzie w eremie kamedułów rzuca światło na intrygę związaną z relikwiarzem, by wreszcie połączyć wszystkie wątki opowieści.
Relikwiarz to z jednej strony szalona powieść kryminalno-przygodowa, z drugiej zaś historia miłosno-obyczajowa. To połączenie sprawdza się dobrze, bowiem wątki uczuciowe hamują trochę pędzącą na złamanie karku akcję i dają czytelnikowi przynajmniej chwilę wytchnienia. Autorka nie przedłuża jednak chwil spokoju i już po kilku-kilkunastu stronach znowu przyspiesza tempo wydarzeń. Liczne zwroty akcji, dynamiczny rozwój wypadków i nietuzinkowa główna bohaterka sprawiają, że książka intryguje. Elżbieta Bielawska swoim debiutem udowodniła, że nie brakuje jej pomysłów. Jej powieść przypomina zrealizowany z dużym rozmachem film akcji.