Recenzja książki: Ręka mistrza

Recenzuje: Magdalena Galiczek-Krempa

Na pytanie o nazwisko mistrza horrorów jest tylko jedna odpowiedź: Stephen King. Autor znanych na całym świecie powieści grozy, w których  bez wątpienia można dostrzec elementy literatury science-fiction, baśni czy sensacji, a z których wiele, między innymi „Lśnienie” czy „Miasteczko Salem” trafiło na duży ekran. I chociaż w swojej najnowszej powieści, „Ręce mistrza”,  Stephen King nie zaskakuje specjalnie oryginalnością, to należy przyznać, że właściwie od pierwszej do ostatniej strony książki włos się na głowie czytelnika jeży.



Edgar Freemantle, właściciel firmy budowlanej, mężczyzna w średnim wieku, w wypadku na jednym z placów budowy traci prawą rękę. Na tym jednak obrażenia się nie kończą. Traci pamięć, ma rozkruszone biodro, złamaną prawą nogę i żebra oraz uszkodzone pole Broca, skutkiem czego staje się dla niego problemem formułowanie zdań. Po opuszczeniu szpitala coraz częściej miewa ataki agresji oraz wybuchy niekontrolowanego gniewu, których później nie pamięta. Dodatkowo do pasji doprowadza go ciągłe swędzenie amputowanej ręki – tak zwany ból fantomowy. Za namową swojego psychiatry, Xandera Kamena, który daje mu szmacianą lalkę Rebę - przedmiot, na którym Edgar może wyładować swoją złość – nasz bohater decyduje się zmienić otoczenie, wyjechać z Minnesoty i spędzić rok na jednej z wysp Zatoki Meksykańskiej, Dumie Key. Wynajmuje przytulny dom, który nazywa Wielkim Koralem, po czym rozpoczyna z początku krótkie, a z czasem coraz dłuższe spacery brzegiem morza. Poznaje Wiremana, mężczyznę po pięćdziesiątce, z którym natychmiast się zaprzyjaźnia, a który opiekuje się Elizabeth Eastlake, starszą już kobietą, właścicielką nieruchomości i większej części gruntów na Duma Key. Od momentu przybycia na wyspę, Edgar Freemantle odczuwa wewnętrzny przymus rysowania. Z początku są to tylko szkice zachodów słońca, jakie widział przez okna pokoju „Floryda”, jednak z czasem rysunki i obrazy zaczynają objawiać swoją tajemniczą moc. Z mroków przeszłości zaczynają rozbrzmiewać niewypowiedziane wcześniej zdania oraz wyłaniać się kontury niezamkniętych spraw.



Stephen King z właściwą sobie zręcznością buduje napięcie właściwie od pierwszych zdań powieści. I chociaż na właściwy rozwój akcji należy poczekać, to liczne wątki poboczne – w ogólnym rozrachunku nieistotne – są w takim samym, jeśli nie większym stopniu mrożące krew w żyłach. „Ręka mistrza” jest jednak mimo wszystko klasycznym horrorem z udziałem tradycyjnych „straszydeł” – małych dziewczynek, jak również istot, których czytelnik właściwie nie ma prawa się spodziewać – złowrogo uśmiechniętych żab i makabrycznego, choć pogodnego dżokeja. King doskonale posługuje się narzędziem, jakim jest język. W kulminacyjnym momencie powieści zdania są krótkie i urywane, co potęguje w czytelniku uczucie strachu.



A bać się jest czego. Szczegółowe opisy topielców, ich opuchniętych, bladych ciał, fetor rozkładających się zwłok silnie oddziałują na wyobraźnię czytelnika. Jednak fabuła powieści, która w gruncie rzeczy jest dość przewidywalna, ani nawet makabryczne wizje Edgara-malarza nie są w stanie tak bardzo przerazić, jeśli nie dołączy się jeszcze prostego, ale stymulującego wyobraźnię języka. Stephen King wplata w wypowiedzi swoich postaci język meksykański – język tragicznie zmarłej żony jednego z bohaterów, co znakomicie ubarwia dość banalne dialogi. Autor nie stroni też od wulgaryzmów, których jest w powieści całe mnóstwo. Jednak nie razi to zbytnio, wręcz przeciwnie, uwiarygodnia zachowania bohaterów, ich emocje – strach, przerażenie lub złość.



Całość jest dobrym, działającym na wyobraźnię horrorem. Schemat powieści jest typowy. Bohaterowie, nie wiedząc czemu, zostają włączeni w rozgrywające się tajemnicze zdarzenia. Próbują odkryć prawdę, której cena okazuje się bardzo wysoka. Tragedie rozgrywające się na ich oczach niejednego człowieka pozbawiłyby chęci do życia, jednak bohaterowie Kinga czują na swoich ramionach ciężar powierzonej im misji, którą do końca wypełniają. „Rękę mistrza” czyta się z zapartym tchem. Nierzeczywiste, wymyślone przez autora potwory zostawiają swój ślad w podświadomości czytelnika. Doskonale opisane obrazy tworzone przez Edgara wydają się niepokojące, a często nawet przerażające. Najnowsza powieść Stephena Kinga to z pewnością profesjonalnie napisane „straszydło”, a miłośnicy tego gatunku w niedługim czasie pewnie doczekają się ekranizacji książki.

Kup książkę Ręka mistrza

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Ręka mistrza
Książka
Ręka mistrza
Stephen King
Inne książki autora
Powołanie trójki
Stephen King0
Okładka ksiązki - Powołanie trójki

Mroczna wieża to najgłośniejszy cykl powieściowy Stephena Kinga, uważany przez samego autora za ukoronowanie jego twórczości. Wielowątkowa, zaplanowana...

Ostatni bastion Barta Dawesa
Stephen King0
Okładka ksiązki - Ostatni bastion Barta Dawesa

Bart Dawes uważa, że przegrał swoje życie. Dochodzi do wniosku, że jego los zawsze zależał od splotu nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i złych...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy