Agnieszka Olejnik jest blogerką i autorką licznych książek, głównie powieści obyczajowych. Randka pod jemiołą to trzecia książka w sympatycznej serii, można ją jednak czytać bez znajomości wcześniejszych powieści. I choć jest to z założenia historia świąteczna, w większym stopniu opowiada ona o relacjach damsko-męskich i często zgubnej tendencji kobiet do uchylania mężczyznom nieba...
Joanna jest spełnioną mężatką. Tak bardzo utożsamia się z tą rolą, że już nawet sama nie wie, co tak naprawdę lubi, a co robi, bo tego oczekuje od niej mąż. Długie włosy, wysoko pozapinane bluzki i ściereczka w ręce – oto wizerunek, który najbardziej jej odpowiada. Joanna robi wszystko, by uszczęśliwić swojego męża, tym większe jest więc jej zaskoczenie i rozgoryczenie, gdy okazuje się, że ukochany ją zdradza. I choć wydaje się, że wszystko wali się jej na głowę, bolesny koniec może stać się początkiem nowego, lepszego życia.
Z założenia książka Agnieszki Olejnik miała być utrzymana w atmosferze Bożego Narodzenia. Że tak właśnie będzie sugeruje również klimatyczna okładka. Niestety, w fabule świątecznej magii jest naprawdę bardzo mało. Pewne elementy pojawiają się chyba tylko po to, by czytelnik faktycznie sięgnął po nią w zimowy wieczór. Historia Joanny jest też bardzo schematyczna i przewidywalna. Kobieta jest tak zaaferowana dbaniem o swoje domowe królestwo, że w ogóle nie przeczuwa nadciągającej katastrofy. Z kolei mąż, oczywiście, na kochankę wybiera sobie kobietę zupełnie inną niż małżonka i, jak łatwo przewidzieć, nie minie wiele czasu, gdy ta „odmiana" zacznie go nudzić. Równie przewidywalny jest fakt, że na drodze Joanny pojawi się nowy, atrakcyjny mężczyzna. Założę się też, że po tym, co napisałam, bez trudu przewidzicie zakończenie... Dla wielu będzie to wada książki, myślę jednak, że nie zabraknie osób, które lubią takie opowieści i mogą je czytać bez końca. To trochę tak, jak z komedią romantyczną – niemal od początku wiemy, jak cała historia się skończy, a mimo to tkwimy przy telewizorze. Choćby po to, by przekonać się, że mieliśmy rację.
Zaletą powieści są bardzo sympatyczne i barwne bohaterki. Wnoszą do fabuły sporo pozytywnej energii, wartościowych refleksji na temat życia i wiary w dobro człowieka. Paradoksalnie więc to o nich czyta się najchętniej i najbardziej chciałoby się je właśnie poznać. Jako że we wcześniejszych książkach z tej serii odgrywały główną rolę, ich lektura mogłaby być dużo ciekawsza. Wadą książki, oprócz schematyczności, są niestety dość oczywiste błędy, z których najbardziej rzuca się w oczy... listopadowa Wielkanoc. Tego typu potknięcia wybijają z rytmu i sprawiają, że podświadomie coraz bardziej skupiamy się na wyszukiwaniu kolejnych błędów, a nie na perypetiach Joanny. Szkoda, bo choć książka nie rzuca na kolana, jest całkiem przyzwoicie napisana i mogłaby się podobać.
Randka pod jemiołą jest, co prawda, powieścią mało świąteczną, niemniej myślę, że miłośniczkom książek obyczajowych może się spodobać. To historia o tym, jak ważne jest to, by być wiernym własnym przekonaniom i by nigdy nie udawać kogoś, kim się nie jest. A to bardzo istotna i potrzebna lekcja...
Życie nie zawsze układa się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, a szczęście kryje się w najmniej spodziewanych miejscach. Jak rozpoznać drogę, która do niego...
Kim on jest? Skąd przyjechał? I dlaczego patrzy na mnie tak, jak patrzył dotąd tylko jeden mężczyzna? Kim ona jest? Dlaczego mam wrażenie, że ją znam...