Pusty dziecięcy wózek i ciemna parkowa uliczka. Niepokój, podpisany praisem Stephena Kinga: Książka, od której trudno się oderwać. Spodziewam się kolejnej dramatycznej historii o niespełnionym macierzyństwie, żalu do całego świata, podglądaniu cudzego, udanego, bogatego, szczęśliwego, ciepłego życia i dramatu, który musi się rozegrać, wciągając w swój wir kobiety, dzieci i cały świat. Taką historię zapowiada też pobieżne streszczenie na ostatniej stronie okładki. A więc dwie kobiety: jedna szczęśliwa, matka, żona i kobieta sukcesu, a druga bez sukcesu, bez męża i co najgorsze – bez upragnionego dziecka. Zaczynam czuć niepokój.
Oczywiście, nie niepokoi mnie to, co się wydarzy i czy coś się w ogóle wydarzy, bo wydarzyć się musi i powinno – takie są reguły gry. Martwi mnie to, czy nie trafiłam na kolejny, wyeksploatowany już wariant tekstu o tej, co o niczym nie wie i o tej drugiej, która wie wszystko i stanowi śmiertelne zagrożenie. Od pomysłowości autora zależy, komu zagraża ta druga.
Po sukcesie Dziewczyny z pociągu Pauli Hawkins, Aideen L.A. Casey, Idealnego życia Minki Kent i dziesiątek innych powieści, z Sublokatorką Johna Lutza na czele, nie spodziewałam się niczego zaskakującego. W końcu wszystko już było, pozostaje pytanie, jak mocno można jeszcze straszyć czytelnika tym samym tematem.
I nagle odkryłam, że Michael Robotham, autor kilku kryminałów i książek zupełnie niekryminalnych, przestraszył mnie nie na żarty. Fabuła balansuje na granicy nerwów. Od początku do końca nie wiem, po czyjej stronie stoję. Raz wspieram Meg – ładną, mądrą, sprytną mamę dwójki maluchów, by za chwilę poprzeć Agathę, dziewczynę z supermarketu, której życie dało tak w kość, że to cud, że jeszcze dotychczas nikogo nie zabiła. I tam na zmianę, wraz z pojawiającymi się nowymi zdarzeniami, Meg, Agatha, Agatha, Meg. Obie. Żadna. Całkowity zawrót głowy i to, co obiecał King. Rzeczywiście: nie można się oderwać.
Nie wiem, jakie badania nad kobiecą psychiką czytał Robotham, ale Raj nie istnieje to genialne zestawienie wszelkich przeciwności w duszach matek, jakie tylko istnieją. Choćby nie wiem, jak bardzo się starały, świat zawsze jest przeciwko nim i najlepsze, co mogą zrobić, to zjednoczyć siły, bo w samotności nigdy nie wygrają. Mężowie, kochankowie, policjanci, opiekunowie, nauczyciele, pan z grupy Świadków Jehowy. Wszyscy krzywdzą nasze bohaterki równo i regularnie. A tymczasem to je świat postrzega jako dewiantki. Jak jest naprawdę?
Rewelacyjna, pełna zwrotów akcji, napisana soczystym, twardym językiem powieść Robothama, wbrew temu, o czym traktuje, daje nadzieję na lepsze jutro. Krzywda zawsze zaowocuje kolejną krzywdą, winni muszą zostać ukarani, a czasami lepiej nie wierzyć własnym oczom, bo to, co widzimy, nie jest tym, co się wydaje. Trzeba patrzeć sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu, jak mówił pewien książę.
Oprócz świetnej fabuły mamy tu jeszcze doskonałą narrację. Dwa naprzemienne głosy kobiet z różnych środowisk, z różnych miast, z różnym wykształceniem i zasobem słów zlewają się w finale w jedno wołanie o pomoc. W obliczu strachu przed utratą tego, co dla nich najważniejsze, mówią jednym głosem, a przerażenie i groza tworzą świat, którego za żadne skarby nie chcielibyśmy poznać. Czy jednak to uzasadnia każde oszustwo i każdą zbrodnię? Czy można zabić, aby uchronić swój świat?
Robotham pokazuje, że zagrożona kobieta, zagrożona matka nie cofnie się przed niczym. I tego naprawdę trzeba się bać. Bo raj nie istnieje – mamy tyle, ile sobie sami potrafimy stworzyć i uchronić przed innymi.
Bardzo polecam.
Minęły trzy lata od czasu, gdy komisarz Ruiz zajmował się tajemniczym zniknięciem siedmioletniej Mickey. Mordercę złapano, lecz ciała nigdy nie odnaleziono...
ONA WIE, KIEDY KŁAMIESZ DZIEWCZYNA BEZ PRZESZŁOŚCI Zmarznięta, głodna i brudna. Nie wiadomo, kim jest, ani kto ją skrzywdził. Wiadomo, że nikt jej...