Qedesha to kontynuacja historii losów Perły - Aberes, której w pierwszej części cykl dane było zaznać miłości, wyczekiwanego macierzyństwa i zaszczytów związanych z władzą królewską. Dziewczyna ta zdobyła wszystko, o czym mogła tylko marzyć. Wszystko to, co tak szybko osiągnęła, równie szybko straciła. Nie umiejąc żyć w zakłamaniu, nie potrafiąc przyzwalać na zło, wybrała ucieczkę od świata, gdzie najważniejsza jest władza i potęga za wszelką cenę, a życiem ludzkim się pogardza.
Jej wrogowie byli pewni, że pokonali naszą bohaterkę, ale Aberes przetrwała i teraz pod nowym imieniem próbuje odbudować swoje życie na gruzach tego, co zostało z przeszłości. Przestała być dumną królową – jej otoczenie, którym był pełen przepychu pałac, zmieniło się na skromniejsze domostwo. To właśnie tam znalazła spokój. W tym momencie jej historia dopiero się zaczyna - dawni przeciwnicy nie zapomnieli bowiem o istnieniu byłej królowej... To, co popchnęło ich do zbrodni, jeszcze bardziej urosło w siłę. Po raz kolejny mamy okazję zaobserwować, że zło, raz zasiane, zbiera swoje owoce, a jego korzenie stają się coraz bardziej rozległe.
Rachabe chciała uratować to, co było jej najdroższe. I chociaż jej plany zostały pokrzyżowane, to tylko dało jej siłę, by - wbrew wszystkim i wszystkiemu - podnieść się z żałoby. Odradza się jako świątynna tancerka w rodzinnym mieście i chociaż kiedyś było to jej marzeniem, teraz widzi blaski i cienie tego zajęcia. Nie spotyka się ze zrozumieniem ze strony przyjaciół, którzy widzą ją w innym świetle niż ona samą siebie. To, co dla jednych jest jedynym wyjściem pozwalającym na godne życie, dla innych wydaje się upadkiem. Poznajemy też inne wątki historii Aberes, mamy okazję poznać jej przeszłość z punktu widzenia rodziny.
Czasem to, co myślimy o bliskich, ma swe korzenie w osobistych ranach i bliznach. Skupiając się na sobie, nie dostrzegamy bólu innych. Podobnie jest w przypadku bohaterki - wzajemne żale i niedopowiedzenia stworzyły mur pomiędzy nią i jej najbliższymi. Tak, jak w pierwszej części poznajemy Aberes - królową, tak w drugiej poznajemy Rachabę - kobietę, która w imię prawdy zaryzykowała woje marzenia, by przeciwstawić się złu, przebierającemu różne formy. Czasem formy te są łatwe do rozpoznania, czasem jednak zło kamufluje się tak, iż w pierwszym momencie wydaje się wspaniałym darem od losu. Jednak tak naprawdę swoje prawdziwe oblicze ukazuje ono, gdy nadchodzą kłopoty. Ucieczka daje złudną nadzieję, że przeszłość pozostawia się daleko za sobą, ale rzeczywistość okazuje się bardziej brutalna. Wszystko to, co nie zostało zakończone, przypomina o sobie w najgorszym momencie... Na szczęście istnieje możliwość naprawienia błędów przeszłości.
Autor po raz drugi sięga w swej opowieści po motywy rodem ze Starego Testamentu, jednak jego historia nie jest kopią, lecz ukazaniem znanej przypowieści w nowym świetle i uzupełnieniem jej. W trakcie czytania "Qedeshy" nawiązania można odkryć łatwo, ale zagłębiając się w lekturę, zaczynamy dostrzegać, że są one czymś więcej niż odwołaniem. Dzięki tej książce Czytelnik ma okazję poznać starożytność nie od strony pomników, lecz ludzi - podobnych do nas, chociaż tak od nas różnych zarazem. Patrząc na starożytne mury, widzimy efekt pracy człowieka, ale czy zastanawiamy się, jakie wydarzenia rozgrywały się w tych budowlach? Przeszłość to nie tylko mity i legendy - to także ludzka krew i ból.
Jerycho runęło, ale fizyczne wyzwolenie nie przyniosło Rachabe wyzwolenia wewnętrznego. Była królowa, która straciła wszystko, co bliskie...
Tysiąc pięćset lat przed naszą erą zaborczy Egipt znajduje się u szczytu swej potęgi. Jednak książęta podbitego Kanaanu snują plany zrzucenia z siebie...