Tytuł „Psychiatra Boga” może brzmieć nawet obrazoburczo – chociaż łagodząco wpływa na jego wymowę fakt, że powieść, którą proponuje Michael A. Adamse, została wydana w serii „Labirynty” wydawnictwa WAM. Autor – specjalista w dziedzinie psychologii klinicznej – stworzył historię ciekawą, choć nie do końca wpisującą się w parametry powieści obyczajowej.
Bohater i narrator, Richard Johnson, jest psychoterapeutą, który zawsze chroni prywatność swoich pacjentów – tę zasadę złamał jedynie w trzech przypadkach: jednym z nich jest sprawa Gabe’a, mężczyzny, który twierdzi, że jest Bogiem. Richard próbuje pomóc temu człowiekowi, lecz żadna diagnoza nie wydaje się trafna, Gabe nie dość, że uparcie twierdzi, że jest Bogiem, to jeszcze wykazuje się nadnaturalnymi zdolnościami: zna przyszłość i przeszłość, umie czytać w myślach. Sam zarządza ilością sesji i nawet pomaga swojemu psychoterapeucie. Pozwala na opowiedzenie własnej historii światu, a przy tym wyjaśnia raczej niewiele. Cierpi, bo zło wymyka się spod kontroli, a ludzie nie chcą być dobrzy. Richard ze strachem odkrywa, że Gabriel-Bóg nie jest wszechmocny. Nie wie, jak pomóc Bogu, ale przynajmniej musi próbować.
Wydawałoby się, że konstrukcja powieści będzie jej najsłabszym punktem: dziesięć sesji, spotkań – głównie w gabinecie Richarda – to niebezpiecznie przypomina schematyczne książki, pisane według wzorca z kursów kreatywnego pisania. Większość emocji spoczywa w takim razie na dialogach między pacjentem i jego lekarzem. Michael A. Adamse ma też dość ograniczone możliwości w kreowaniu jednego z bohaterów: paradoksalnie możliwość prezentowania Boga lekko go paraliżuje, tym samym – jego książka nie powinna obrażać zagorzałych katolików (chociaż Jakub Kołacz, autor posłowia, wychodzi od odmiennej tezy).
Nie ma w tej książce natchnionego kaznodziejstwa. Nie ma przypadkowo wrzucanych cytatów z „Biblii”, Bóg – a raczej książkowe wyobrażenie współczesnego Boga – ma w prosty sposób dotrzeć do wyobraźni zwykłego człowieka. Mówi o pieniądzach i wojnach, o potrzebie czynienia dobra i o cierpieniu (własnym), jest jednym z ludzi, skromnym, cierpliwym, inteligentnym człowiekiem, który przestał sobie radzić z rzeczywistością. Autor w portrecie swojego bohatera stara się odwołać do wartości uznanych powszechnie, jakby chciał przypomnieć czytelnikom o ich znaczeniu.
Do końca nie wiadomo, kim był Gabe – tajemniczy pacjent – szaleńcem czy Bogiem – ale w pewnym momencie zaczyna się to wydawać nieistotne. Adamse gra bardziej na uczuciach odbiorców niż na ich świadomości religijnej, w „Psychiatrze Boga” domniemana boskość pacjenta nie odgrywa aż tak wielkiej roli. Ważniejsze jest, że powieść przypomina o fundamentalnych zasadach egzystencji, mimo że na jej okładce nie znalazły się – w tym kontekście pusto brzmiące – obwieszczenia, że „ta książka odmieni twoje życie”.
Fikcja literacka czy prawdziwa historia, Bóg czy chory? Choć te rozważania są w tekście głównym i dodatkach mocno podkreślone, naprawdę podczas lektury schodzą na dalszy plan. Adamse przedstawia zestaw porad, dotyczących dobrego życia – zestaw ukryty i pozostawiony czytelnikom do odtworzenia. Nie nakazuje, nie upomina: wciąga po prostu w opowiedzianą historię. Podjęcie ryzykownego tematu opłaciło mu się – powieść, mimo że fabularnie mało atrakcyjna, jest jednak niebanalna i warta uwagi.
Małżeństwo Richarda i Laury rozpada się. Ponieważ z roku na rok jest coraz gorzej, decydują się na rozwód. Richard nie może oprzeć się poczuciu porażki...