Co kryje mrok
Tomasz Jacek Graczykowski, debiutujący powieścią Przypadek Morrowa, należy do pokolenia lat 80-tych. I, jak zwykle w thrillerach bywa, jest w jego powieści i mrocznie, i strasznie. Główny wątek książki skupia się wokół znaleziska, którego dokonał bohater powieści. Nie jest to typowe odkrycie, jakie mogłoby przysporzyć mu satysfakcji, sławy czy pieniędzy. Thomas Morrow na swoim trawniku odnajduje zwłoki dziewczyny, które… znikają, gdy przerażony chłopak biegnie wezwać pomoc. Wkrótce następuje lawina dziwnych i niebezpiecznych wydarzeń. Morrow zaczyna otrzymywać listy z pogróżkami od psychopaty, pałającego żądzą zemsty, odkrywa też u swojego przyjaciela autentyczny pamiętnik seryjnego mordercy, żyjącego w początkach XX wieku.
Przypadek Morrowa to książka, której nie czyta się z wypiekami na twarzy, z drżącym sercem czy fascynacją. Tę książkę czyta się, chowając pod kocem, z lękiem, co nastąpi dalej. Jest mocna. Momentami - zwłaszcza w krótkim fragmencie z pamiętnika seryjnego mordercy - makabryczna. Na szczęście autor nie posunął się w swej fantazji dalej i oszczędził czytelnikowi nonsensownych opisów makabrycznych zbrodni, ociekających krwią obrzydliwych tortur, jęków krzywdzonych ofiar etc. Krótki fragment pamiętnika rzeczonego Blackgrave’a jest wystarczająco mocny i napawający obrzydzeniem, by być wdzięcznym autorowi, że nie poszedł dalej w tym kierunku. Graczykowski buduje napięcie i wzbudza w czytelnikach niepokój w inny sposób.
Jest w Przypadku Morrowa coś, co nazwałać można by było niezwykłą lekkością. Zarówno w kreacji bohatera, jak i w języku powieści. To coś nieuchwytnego i nieidentyfikowalnego, sprawiającego, że pomimo, iż rozgrywające się w książce wydarzenia nie należą do przyjemnych, czyta się ją z przyjemnością. I lękiem jednocześnie. Powieść nie przytłacza, lecz intryguje. Czytelnik nieustannie zastanawia się, czy Morrow ma do czynienia z makabrycznym żartem, chorą zabawą, czy może z prawdziwym niebezpieczeństwem. Ta nieustanna karuzela emocji fascynuje i podrażnia zmysły.
Autor nie ustrzegł się kilku potknięć i nieścisłości logicznych. Choć zgodnie z opisem narratora w pokoju jest niezwykle ciemno, to Morrow nie tylko zauważa na biurku gazetę, ale i spostrzega, że jest położona w stronę przeciwną, niż gdyby odłożył ją człowiek czytający. Miasteczko Mastern to spokojna i cicha mieścina, bez awantur i zbrodni. Później okazuje się, że niespełna rok wcześniej w Mastern miały miejsce dwa poważne przestępstwa. Drażniące i irracjonalne bywa samo zachowanie Morrowa, który nie zawiadamia szeryfa o dramatycznych wydarzeniach, które stały się jego udziałem. Rozczarowuje, niestety, również zakończenie. Najbardziej nieprawdopodobne i jednocześnie najbardziej oczywiste z możliwych… I choć nie są to błędy, które nadmiernie przeszkadzają podczas lektury, jednak potrafią nieco irytować i nieco zaniżają ostateczną ocenę powieści.
Przypadek Morrowa to, mimo wspomnianych potknięć, lektura dość udana. Udana ze względu przede wszystkim na niezwykłą atmosferę, mroczny klimat. Powszechnie panujący na kartach powieści mrok spowija dym, a pewien koncern tytoniowy powinien wypłacić gażę autorowi książki za reklamę jego wyrobów, bowiem główny bohater pali papierosa za papierosem. Człowiek niezorientowany mógłby nawet odnieść wrażenie, że jeden z głównych bohaterów powieści nosi imię Marlboro...
,,Na krawędzi mroku" Tomasza Jacka Graczykowskiego zawiera łącznie piętnaście opowiadań. Autor nie ukrywa, że inspiracją dla jego tekstów jest twórczość...