Po „Przyjaciół” Marty Madery sięgałam z przekonaniem, że oto wpada mi w ręce zwyczajne czytadło, obyczajowa powieść współczesna, typowe dzieło literatury popularnej. Już po paru stronach przekonałam się, jak bardzo moje wyobrażenia odbiegały od rzeczywistości.
„Przyjaciele” to opowieść o kilku bliskich sobie ludziach (mających już własne rodziny, dzieci, kłopoty). Grupa znajomych spotyka się w Smutnym Banasiu – knajpce na krakowskim Kazimierzu – by omawiać swoje życiowe wybory, rozwiązywać problemy, doradzać sobie i wspólnie się bawić. Narratorka, Marta – trzydziestolatka, matka dwójki dzieci, szczęśliwa żona, studentka medycyny – relacjonuje wieczorne rozmowy przy barze, snuje wspomnienia i cieszy się życiem. A razem z nią mogą się cieszyć czytelnicy.
Marta Madera bowiem posiada cenną umiejętność pisania pogodnego, radosnego, ku pokrzepieniu udręczonych codziennymi sprawami rodaków. Nawet jeśli pojawiają się nad bywalcami Banasia czarne chmury – rozwiewa je prędko pomoc przyjaciół, uśmiech i lekkość stylu autorki. W tej książce tylko Banaś jest smutny, choć geneza nazwy zaprzecza jakimkolwiek ponurym skojarzeniom.
Madera nie przedstawia wydarzeń w sposób ciągły, prezentuje kilkadziesiąt sekwencji – krótkich rozdziałów, ukazujących grupę krakowian w rozmaitych sytuacjach. Brak rozwlekłości, przegadania, refleks i cięty dowcip – to niewątpliwe plusy tej książki. Madera pisze zwięźle i zgrabnie. Wykorzystuje skojarzenia brzmieniowe („nas było cztery, a lustro było formatu A4”) i aluzje literackie („w łazience działy się tego wieczora sceny (…) dantejskie, gdyż komedia była boska”). Na początku Madera zarzeka się, że „wszystko w tej powieści jest wyssane z palca”. Całość jednak sprawia wrażenie, jakby była zbiorem najzabawniejszych zanotowanych rozmów, błyskotliwie puentowanych dialogów i celnych ripost, zestawem opisów wesołych sytuacji. Natłok humorystycznych wydarzeń wbrew pozorom nie męczy, pozwala za to odpocząć i pośmiać się beztrosko.
Zgromadzenie olbrzymiej ilości śmiesznych i zaskakujących scenek, choćby nie wiem jak zabawnych, nie mogłoby jednak zaciekawić odbiorców. Marta Madera łączy poszczególne opowiastki dzięki cennej umiejętności – gawędziarskiemu stylowi. Przez zdolność plotkarsko-naturalnego sposobu relacjonowania wydarzeń, autorka „Przyjaciół” może stworzyć wesołą, wartką i barwną opowieść.
Miejscami „Przyjaciele” Marty Madery przypominają nieco „Nigdy w życiu” Grocholi. Wyłapywanie absurdów polskiej rzeczywistości, zabawa przeciwnościami losu, poszukiwanie sprzeczności i brak wyrażanych bezpośrednio wniosków – to łączy Maderę z fragmentami powieści Grocholi. Poza tym – różnice wskazują na plus dla Marty Madert. Jest zdecydowanie lepsza, nie zanudza wątkami sentymentalnymi i nieszczęśliwymi miłościami. Nie przygnębia i prezentuje jasną stronę życia.
„Ślimaki z ogródka” to zwariowana, poplątana historia dwóch młodych mieszkanek Krakowa. Bohaterowie, znani już z poprzedniej powieści Marty...
Tak wiele się zdarzyło w ciągu ostatnich, burzliwych miesięcy. Wypadek. Szpital. Samotne wieczory, spędzone nad książką w towarzystwie kota, podczas gdy...