Życie bohatera książki dzieli się na dwie wyraźne części. Pierwsza - to ciągłe zmagania z nieuleczalną chorobą wątroby oraz pełne nadziei oczekiwanie na przeszczep. Druga - czas po przeszczepie. Razem z nowym organem pacjent zyskał nowe życie. Podkreśla to nawet użyte w książce podobieństwo słów. Niemieckie wyrazy LEBER (wątroba) i LEBEN (życie) różnią się tylko jedną literą. W angielskim jest zresztą podobnie. Jest LIVER (wątroba) i LIVE (żyć). W polskim języku, niestety, nie ma podobnej gry słów. Za to obie części książki są podobne - wzloty i upadki, kursowanie między domem a szpitalem, choć oczywiście po przeszczepie jest znacznie więcej nadziei. Materia opowieści jest utkana ze wspomnień, relacji oraz przemyśleń pacjenta. Materia to gęsta od emocji i barwna. Nieraz - snuta gorączkowo. Na plan pierwszy wyraźnie wybijają się trzy kolory. Biel szpitalnego łóżka. Czerwień krwi. Zieleń nadziei.
Niesamowitym zabiegiem zastosowanym w książce są puste kartki przypadające na czas, gdy pacjent był w narkozie. Bardzo wymowne. Wiadomo - nie ma wtedy świadomości, więc nie da się niczego zapisać. Niby to proste, ale człowieka przechodzą ciarki. Rewelacyjny pomysł.
Całość dopełniają zapiski z karty pacjenta. Są utrzymane w suchym, medycznym tonie, ale kryją się za nimi emocje, chwile rozpaczy lub nadziei.
Opowieść bardzo wciąga emocjonalnie - tym bardziej, że to zapis prawdziwych wydarzeń. Zakończenie jest otwarte. Wierzymy, że jest w tej historii miejsce na happy end. Bohater wróci ze szpitala do domu i będzie się długo cieszył zdrowiem i rodziną. Ale nie wiemy tego na pewno. To nie bajka, ale prawdziwe życie. To także naprawdę dobra, skłaniająca do refleksji lektura. Polecam!
Kalina Beluch