Z powieściami obyczajowymi bywa bardzo różnie. Najlepsze zwykle bywają te, które w sposób dosadny – choć nieoczywisty – traktują ważne, często trudne i kontrowersyjne tematy społeczne. Nie brak oczywiście powieści, które z życiem zwyczajnego człowieka mają niewiele wspólnego, a przywodzą na myśl jedynie ciągnące się w nieskończoność, wyzute z realizmu seriale telewizyjne. Niestety, do tej drugiej kategorii trzeba zaliczyć dość ciekawie zapowiadającą się książkę „Przekonać Annie” autorstwa Melissy Nathan. Powieść o „zwyczajnym” życiu, niezwyczajnych, bo dysponujących i rozporządzających astronomicznymi sumami ludzi.
Tytułowa bohaterka, Annie Markham, po fatalnym zauroczeniu Jake’m i fałszywym alarmie związanym z nieprawdziwą ciążą, za namową matki chrzestnej angażuje się w pracę w rodzinnej firmie. Zarówno jej funkcja, jak i rola dwóch pozostałych sióstr oraz ich ojca jest jedynie tytularna, rzeczywistą pracę wykonują za nich zwyczajni pracownicy. Błogostan jednak trwa do momentu, gdy okazuje się, że firma zaczyna bankrutować, że należy ograniczyć wydatki na cele reprezentacyjne oraz indywidualne potrzeby rodziny Markhamów. Jedynym sposobem na wyjście z zapaści jest zatrudnienie doradców finansowych. Opcja wydaje się doskonała do czasu, gdy Annie odkrywa, że właścicielem firmy mającej uratować królestwo Markhamów jest Jake, jej dawna miłość…
Już same kreacje bohaterów przyprawiają o zawrót głowy. Markhamowie są obrzydliwie, wręcz nieziemsko bogaci, posiadają własny odrzutowiec, apartament w Nowym Jorku i willę w Londynie. Z wydatkami właściwie nie muszą się liczyć, a rezygnację z jakichkolwiek przyjemności traktują jak ogromne cierpienie. Siostry Annie - Victoria i Kate – są przewrażliwionymi na punkcie własnego wyglądu, zgorzkniałymi (choć żadna z nich nie skończyła jeszcze trzydziestu lat) jędzami, ich kuzynki natomiast to doskonały przykład rozpuszczonych, zidiociałych nastolatek zakochujących się w każdym osobniku, którego można nazwać mężczyzną. Właściciel firmy, a zarazem głowa rodziny, George Markham, jest głupawym, dość tępym biznesmanem, który chętniej zagląda w biust swojej sekretarki niż do własnej aktówki.
Także fabuła powieści wydaje się nadzwyczaj oczywista. Z nieskrywaną wręcz przyjemnością można by przyczepić „Przekonać Annie” etykietkę, że „stara miłość nie rdzewieje” i patrząc przez pryzmat tego stwierdzenia samemu odgadnąć finał powieści. Powieść Melissy Nathan jest bowiem przewidywalna jak rzadko która książka. Na domiar złego nieobecne jest w niej także napięcie, przez co kolejne sytuacje są dość oczywiste i nieuniknione. Styl życia, jaki opisuje, autorka będzie wydawał się czytelnikowi drażniący, a bohaterowie szastający pieniędzmi na prawo i lewo są najzwyczajniej w świecie już nie tyle niewiarygodni, co zepsuci i irytujący.
Zarówno narracja, jak i dialogi są mimo wszystko na dość wysokim – jak na powieści obyczajowe – poziomie. Zdarzają się w powieści ciekawe i niecodzienne metafory, ładne porównania i błyskotliwe dialogi, to jednak za mało, aby książka okazała się publikacją godną uwagi. Faktem jest, że można się podczas lektury kilka razy uśmiechnąć, ale jest to raczej grymas zniesmaczenia niż szczere rozbawienie. Historia Annie, przeniesiona do realiów życia zwyczajnych ludzi mogłaby – w przeciwieństwie do ociekających roleksami bogaczy – odnieść prawdziwy sukces. „Przekonać Annie” to jednak dość kiepskie, zupełnie niewiarygodne, wręcz pozbawione pomysłu fabularnego czytadło, jakich na rynku literackim w ostatnim czasie pojawiło się bardzo wiele.
“Duma i uprzedzenie” w nowoczesnej wersji! Rozbrajająco zabawna, pełna sytuacyjnego komizmu powieść Melissy Nathan, autorki takich książek...
Nicky Hobbs jest młodą nauczycielką, która z radością i zapałem chodzi do pracy - miejscowej szkoły podstawowej. Uwielbianą przez swoich uczniów, zwłaszcza...