„Prezes” Stephena Frey’a to interesująca opowieść o kulisach funkcjonowania korporacji zarządzających wielkimi pieniędzmi. To książka o tak daleko posuniętym pragnieniu władzy, że człowiek nie cofnie się przed niczym, by ją zdobyć. To powieść o demonach nękających finansistów i dziełko o wszechogarniającym wyścigu szczurów. To wreszcie całkiem nieźle napisany thriller ze świata wielkiej finansjery trzymający w napięciu po ostatnią kartkę.
Christian Gillette właśnie został obrany prezesem sporej, prywatnej spółki kapitałowej. By wyjaśnić laikom – spółka taka skupia wokół siebie inwestorów, po czym w ich imieniu kupuje dobrze zapowiadające się przedsiębiorstwa, zarządza nimi, doprowadza do osiągnięcia sporych zysków, po czym większość sprzedaje za cenę wielokrotnie wyższą, niż wartość pierwotna. Nawet, jeśli niektóre inwestycje okażą się nie całkiem słuszne, i tak większość inwestorów wychodzi na tym mocno do przodu, zaś prezes i członkowie zarządu spółki otrzymują wielomilionowe honoraria. Dotychczas Chris wraz z trzema kolegami – Troyem Masonem, Benem Cohenem i Nigelem Faradayem pozostawali tylko wspólnikami prezesa Everest Capital, Billa Donovana. Teraz jednak uśmiechnęło się do niego szczęście – dzięki wsparciu kilkorga przyjaciół, po śmierci Donovana, zajął najwyższe stanowisko w firmie. To ogromny awans dla tak młodego człowieka. Ale cała sprawa tylko na pierwszy rzut oka wydaje się prosta. Chris ma spore podejrzenia, że śmierć jego byłego szefa nie nastąpiła z przyczyn naturalnych. Sądzi, że Donovan został zamordowany.
Tymczasem próba zamachu na niego samego, jaka zostaje dokonana niedługo po pogrzebie dotychczasowego prezesa, tylko zwiększa podejrzenia Chrisa. Odtąd nasz bohater będzie musiał nie tylko dbać o dynamiczny rozwój firmy, nie tylko spróbuje dotrzeć do prawdy o śmierci dawnego szefa, ale też będzie musiał podjąć walkę z konkurencją w postaci prezesa rywalizującej z Everest spółki oraz z własnymi przeciwnikami wewnątrz tej samej firmy. I nigdy już nie będzie pewny, kto stoi po jego stronie.
Jedno trzeba Freyowi przyznać – udaje mu się z ogromną sprawnością zarysować realia świata wielkiej finansjery. Będący równocześnie dyrektorem firmy inwestycyjnej autor wykorzystuje swoje bogate doświadczenia, tworząc obraz z jednej strony fascynujący, z drugiej zaś – całkowicie przerażający. Dzięki świeżości tematyki udaje mu się z łatwością uniknąć banału czy ukryć w gruncie rzeczy łatwy do odczytania schemat skostniałego gatunku thrillera. Ale autor to również baczny obserwator ludzkich charakterów. Z łatwością tworzy bohaterów bardzo prawdziwych, z całą złożonością motywów postępowania czy ambicji. Można mu wprawdzie zarzucić, że jego postaci są zbyt przeniknięte właśnie chorobliwą ambicją czy pozbawione skrupułów – ale przecież ogromne pieniądze, o jakie toczy się stawka, niejednego mogłyby skusić.
W „Prezesie” fabuła toczy się wartko, bogata w nieoczekiwane zwroty akcji. Wielopoziomowa intryga pozwala z czasem odkrywać sprawców kolejnych wydarzeń. Żywy, potoczny język i całkiem przyzwoite tłumaczenie pozwalają z przyjemnością oddać się lekturze. Z kolei interesujący zabieg formalny, zgodnie z którym autor na początku każdego rozdziału zamieszcza krótkie, lapidarne teksty, wyjaśniające kolejne terminy czy zasady rządzące światem wielkiej finansjery, bardzo dobrze dopełnia całość. Nie jest więc „Prezes” Stephena Freya książką wybitną, nie jest to dzieło wiekopomne, nie jest to wielki dramat w kostiumie thrillera – to po prostu dobra, solidnie napisana i rzetelnie skonstruowana literatura rozrywkowa, która zapewni czytelnikom kilka godzin przyjemnej rozrywki. Mogąc wybierać między dość jednak schematycznymi serialami kryminalnymi a dobrą powieścią kryminalną, powinni oni bez wahania wybrać książkę Freya. Sławomir Krempa
Od czasu, gdy Christian Gillette został szefem „Everest Capital” (patrz „Prezes”), firma stała się najbogatszym przedsiębiorstwem...
Thriller, rozgrywający się w świecie finansjery. kolejne przygody Christiana Gilette, młodego biznesmena, szefa jednej z najdroższych spółek świata. Na...