Jennifer Lopez napisała książkę. Tak, tego właśnie brakowało jej do szczęścia. Bo przecież miała wszystko: wspaniałą karierę, talent, cudowne dzieci, wspaniałego męża i niegasnącą urodę. Czy można chcieć więcej? Cóż, Jennifer miała już wszystko - i oto poczuła pustkę. Była u szczytu kariery, a jej kolejne, zdawać by się mogło: udane małżeństwo, zaczęło się rozpadać. Autobiografie gwiazd showbiznesu muszą być dobrze przemyślane, fachowo skonstruowane, bo tego chcą fani – spójnego wizerunku postaci, którą podziwiają. Z drugiej strony – pragną się z nią do pewnego stopnia identyfikować, wzorować na niej, nie może być zatem zbyt oderwana od rzeczywistości. Życie Jennifer Lopez, odkąd stała się sławna, przestało przypominać życie przeciętnej mieszkanki tego globu. To oczywiste. A jednak nie zabrakło jej problemów - choć są one zupełnie innej natury.
Ale zawiedzie się czytelnik szukający w tej książce pikantnych szczegółów z życia gwiazdy. Nie będzie opisów dramatycznych kłótni, seksu i zdrad. Będzie opis duchowej przemiany, która dokonała się w autorce na skutek poczucia przesytu. Oto spełniona z pozoru kobieta zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że nie o to w życiu chodziło. Postanawia wrócić do źródeł i... organizuje wielką trasę koncertową. I o niej właśnie jest ta książka, oczywiście wzbogacona licznymi fotografiami, wytłuszczonymi złotymi myślami i życiowymi przemyśleniami. Można by było posądzić Lopez o tanią filozofię rodem z poradników o szczęściu, zachęcających do rzucenia dotychczasowego życia i zwolnienia tempa. Można by było - gdyby jej książka nie była tak osobista i szczera.
Jennifer Lopez pisze przede wszystkim o swoim dojrzewaniu do prawdziwej miłości, poprzez którą na nowo odkrywa siebie. Czasem musisz zgłębić mrok, żeby dotrzeć do światła i wrócić do tego, kim naprawdę jesteś - pisze.
Niewątpliwą zaletą książki są świetne zdjęcia, z których patrzy na czytelnika uśmiechnięta, sympatyczna dziewczyna, triumfująca na scenie diwa i czuła matka dwójki bliźniaków. Ale jest też smutna, zapatrzona w przestrzeń zraniona kobieta, która straciła poczucie sensu. Na szczęście udaje jej się odnaleźć to, co w życiu najważniejsze. A jest to miłość do dzieci, która dodaje jej skrzydeł. To właśnie owa tytułowa „prawdziwa miłość”, nie można temu zaprzeczyć. Jennifer zdaje sobie sprawę z tego, że wszystkie jej kroki są obserwowane przez cały świat, z miejsca oceniane i komentowane. Życie z tą świadomością nie jest łatwe, wymaga wielkiej wewnętrznej siły i odporności. Bez wsparcia najbliższych Jennifer nie mogłoby się udać. Autorka zwraca więc uwagę na ważny fakt: niezależnie od tego, jak wysoko i daleko zajdziesz, bez kogoś bliskiego, kogoś, z kim możesz dzielić radości i smutki, cała ta podróż nie ma sensu.
Trzeba przyznać, że książka w pewnym sensie staje się życiowym poradnikiem - szczególnie dla tych, którzy wiążą swoje nadzieje z karierą estradową. Pokazuje, jakie pułapki czyhają na potencjalne gwiazdy i jak się przed nimi ustrzec. W pewnym momencie okazuje się, że traci się siebie, po to, by zadowalać innych, by szukać u nich uwielbienia. A tak naprawdę chodzi o to, by być w zgodzie z samym sobą. Nie możesz oczekiwać, że inni będą cię wspaniale traktować, jeśli najpierw sama nie uwierzysz, że jesteś wspaniała - pisze Jennifer Lopez. I nie sądziłam, że to napiszę, ale Prawdziwa miłość to naprawdę mądra, podnosząca na duchu książka, nie żaden celebrycki "szpan". Dobrze skomponowana, napisana przystępnym językiem, pełna ciepła i życiowej mądrości. Można ją śmiało polecić nie tylko wielbicielom Jennifer Lopez.