Siła matczynej miłości
Jest lato. Jeden z bardziej wyczekiwanych przez rodzinę Coveyów dni w roku. Urodziny Adama. Ósme urodziny synka Grace i Mike’a, o którego para starała się bardzo długo i wytrwale. Jednak ten dzień od początku nie jest takim, jakim być powinien. W szkole odbywają się zawody sportowe, Adds, mimo raczej negatywnego nastawienia do integracji z innymi dziećmi, musi wziąć w nich czynny udział. Na szczęście, wszyscy w tej prywatnej placówce dla bogatych dzieci wiedzą o święcie chłopca i traktują go ulgowo. Wyjątkowo może on w tym dniu przynieść do szkoły ciasto i w odpowiednim momencie rozdać je innym dzieciom. Do szkoły razem z Adamem udają się jego mama oraz starsza siostra, Jennifer, która ukończyła już tę szkołę i w okresie wakacyjnym pracuje w niej jako asystentka nauczyciela. Tego dnia Jenny otrzymuje bardzo ważne zadanie – ma piastować stanowisko szkolnej pielęgniarki w trakcie zawodów sportowych. Niestety, zgodnie z regulaminem, swoją „służbę” musi odbyć w gabinecie pielęgniarki, który znajduje się na piętrze budynku szkoły. Gdy więc wszyscy dobrze się bawią na boisku, Jenny siedzi sama w małym pokoiku i czeka na chwilę, w której będzie mogła wyjść na dwór i odetchnąć świeżym powietrzem. Okazuje się jednak, że gdy Jenny powinna była przebywać w gabinecie, rozbrzmiał alarm, informujący, że w szkole wybuchł pożar. Niemal natychmiast Grace pojmuje, że przynajmniej jedno z jej dzieci znajduje się w budynku. Jako jedyna odważna wbiega do szkoły, aby odnaleźć córkę. Czy jej się to uda? Czy Jenny znajduje się tam, gdzie być powinna? Czy matka i córka odnajdą się w kłębowisku płomieni i ognia? Czy uda im się wyjść z tej tragicznej sytuacji obronną ręką? Czym jest tytułowe „potem”? Jak odnaleźć drogę, gdy nie można zrobić nawet jednego kroku naprzód? Dokąd doprowadzi matkę i córkę ta jedna wizyta w szkole? Aby się tego dowiedzieć, trzeba sięgnąć po powieść Potem autorstwa Rosamund Lupton.
Książka została napisana znakomicie. Kolejne zdania, fragmenty historii, snutej przez autorkę są ogromnie prawdziwe, bardzo przejmujące. I choć czytelnik momentami domyśla się, jaki może być finał tej historii, wciąż mocno kibicuje jej bohaterom, utożsamia się z nimi i w napięciu śledzi ich losy.
Rosamund Lupton niczego w swojej książce nie pozostawiła przypadkowi. Każde posunięcie, każda opowiedziana historia, każde wspomnienie tworzą elementy układanki, które dopiero na samym końcu układają się w jasny i czytelny obraz. Początkowo nic nie jest tym, czym wydaje się być. I nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Ludzie oszukują, stosują niedopowiedzenia, starają się taić rzeczy, które mają istotne znaczenie. Sytuacja wielokrotnie zmienia się tu jak w kalejdoskopie, zaskakując czytelnika.
Narratorką powieści jest Grace, zapisująca kolejne strony swoimi wspomnieniami i marzeniami, które - zgodnie z jej wyobrażeniem - już nigdy nie będą mogły się ziścić. Matka i córka, trwając w zawieszeniu między życiem i śmiercią, zawierają swoisty pakt, mający na celu odkrycie, co tak naprawdę wydarzyło się w szkole. Jest niemal pewne, że to, czego Jennifer nie pamięta, ma spore znaczenie i prowadzi do rozwiązania zagadki. Dziewczyna jednak ma ogromny problem z przypomnieniem sobie czegokolwiek.
Potem to magiczna powieść, która wciąga czytelnika od pierwszych napisanych przez autorkę zdań i nie daje wytchnienia aż do ostatniej kropki. Główne bohaterki są ogromnie wiarygodnie zarysowane i gdy tylko je poznajemy, bardzo mocno się z nimi identyfikujemy. Nie ma tu miejsca na nudę - autorka umiejętnie podtrzymuje napięcie. Do tego rozwiązywanie zagadki nastręcza czytelnikowi sporo satysfakcji. W dodatku wielowarstwowość Potem sprawia, że do powieści powraca się z przyjemnością, odkrywając zupełnie nowe, niedostrzeżone wcześniej elementy. To po prostu niezwykła powieść,
There is a fire and they are in There. They are in there ...Black smokestains a summer blue sky. A school is on fire. And one mother, Grace, seesthe smoke...
Yasmin Alfredson przybywa wraz z głuchą córką Ruby na Alaskę, by spotkać się tam z mężem Mattem, dokumentalistą, który przebywa na północy...