Marta jest pielęgniarką. Codziennie patrzy w oczy umierających dzieci. Zajmuje się tymi, o których zapomnieli nawet ich rodzice. Tymi, które nigdy nie posmakowały pełni życia, spędzając większość swoich dni na szpitalnych łóżkach.
Na co dzień nie spotyka innych malców. Mimo sześciu lat starań nie udało jej się utrzymać żadnej z ciąż. Nic nie wskazuje na możliwość zmian – Marta prawdopodobnie nigdy nie będzie mogła mieć dzieci.
Dlatego odchodzi od niej mąż.
Tak rozpoczyna się chyba najczarniejszy okres w życiu Marty, ale przy okazji – czas zmian. Bo ten trudny do udźwignięcia i zaakceptowania koniec małżeństwa stanowi swoiste przebudzenie, początek świadomego życia. Marta jeszcze długo szuka, podążając za drogowskazami, jakie stanowią napotykani po drodze ludzie, aż w końcu zaczyna pracować nad swym losem, zamiast pozwalać przetaczać się życiu, unosząc ją – bezwolną – na swych falach. Wcześniejsze ciągłe odsuwanie trosk i problemów na przyszłość (jak w tytule – Pomyślę o tym jutro), doprowadziło ją do punktu, w którym tej przyszłości się boi i ma nadzieję, że jutra nie będzie.
A przecież Marta kończy dopiero trzydzieści lat! Sprawia jednak wrażenie o wiele starszej. Nie ma w niej ani krzty beztroski, radości, pasji życia. Być może dlatego, że jej dom, budowany na młodzieńczych marzeniach, nadziejach i planach, nie przetrwał? Okazał się zbyt kruchy dla twardej, kanciastej dorosłości. Albo runął pod ciężarem strychu – graciarni, gdzie Marta upychała wszystkie nierozwiązane problemy i trudne emocje, których – podczas pracy ze śmiertelnie chorymi dziećmi nie brakowało.
Na szczęście przychodzą zmiany. Pragnienia Marty zaczynają się konkretyzować, przekładać na realny plan działania. To daje nadzieję!
Pozytywne przesłanie zakończenia nie zmienia jednak ogólnego charakteru książki. Choć czyta się ją szybko, nie porusza lekkich i przyjemnych kwestii. Opowiada przecież o śmiertelnie chorych, wegetujących dzieciach, o małżeństwie rozpadającym się z powodu bezpłodności, o równi pochyłej prowadzącej do zdrady, która niszczy wszystko. Być może autorka – dziennikarka traktuje też swoją prozę jak platformę do wyrażania przekonań i poglądów na rozmaite bolączki społeczne. Dlatego porusza problem dysproporcji w zarobkach pielęgniarek i lekarzy, trudnych relacji pomiędzy rodzinami pacjentów a pielęgniarkami, rodziców zaniedbujących swoje dzieci, by zarobić na ich utrzymanie czy małżeństw rozpadających się z powodu egoizmu małżonków.
Problemy te są tu o tyle ważne, że wpływają na charakter książki. A może większe znaczenie ma dziennikarska praca Katarzyny Michalik-Jaworskiej? Grunt, że w Pomyślę o tym jutro trudno dopatrzyć się literackiego animuszu. Ot, proza życia. I to też nie do końca, bo nie wszystko brzmi tu wiarygodnie. Najmniej przekonywujące wydają się dialogi – raczej sztywne, „blade”, mało naturalne. Jednak to dzięki nim w prosty, bezpośredni sposób, autorka może wyrazić swoje przekonania.
,,Teraz budując, zacznij od dymu z komina..." Najtrudniejsze przypadki ciężko chorych dzieci wpisują się w codzienność Marty, trzydziestoletniej pielęgniarki...
Samobójstwo ojca, chłód matki, pijący i bijący ojczym, samotność, poczucie odrzucenia: zdawałoby się, że Mira – żona i matka – ma to wszystko...